15. I didn't know you feel the same

5.9K 511 2.1K
                                    




Wpuście mnie do środka.    
Ona się nie obudzi. Minęło za dużo czasu.    
Gówno mnie to obchodzi, będę tu siedział choćby przez resztę życia.   
Wy nic nie rozumiecie, straciłem oboje rodziców, potrzebuję jej.    
Przepraszam, że byłem taki nieznośny, jak się pani obudzi, już nigdy nie wyprowadzę pani z równowagi.    
To co mówił Dumbledore, było straszne, ale nieprawdziwe.
Twoje imie jest oczyszczone.   
Obudzisz się. Jesteś moją wojowniczką.

W którymś momencie noc i dzień przestały zlewać się w jedną czarną nicość. Świadomość przestała być błogą pustką, a powieki zaczęły jej ciążyć. Lux otworzyła oczy, ale od razu zamknęła je z powrotem, nieprzyzwyczajona do jaskrawości promieni słonecznych. Bolało ją całe ciało. Nie wiedziała, który jest dzień, miesiąc ani rok, ale była pewna, że już od dawna nie używała żadnych mięśni. Poruszyła się lekko, a kości zaczęły jej strzelać.

Znała to miejsce. Skrzydło szpitalne w Hogwarcie. Jak przez mgłę zaczęły wracać do niej wspomnienia walki z Voldemortem. Trudno powiedzieć, które z nich były prawdziwe, a co sobie tylko wyobraziła. Wszystko w jej głowie było niejasne i rozmyte.

Obróciła głowę na bok, i gdyby miała siłę, to zerwałaby sie na równe nogi. Ktoś siedział przy jej łóżku i wpatrywał się w nią w zupełnej ciszy. Nie słyszała nawet jego oddechu. Nie była w stanie podnieść się, a co dopiero myśleć o tym, gdzie ma różdżkę w razie ewentualnej kłótni, więc po prostu uniosła wzrok z powrotem do sufitu i westchnęła przeciągle.

- Czy mogę chociaż raz być w szpitalu bez ciebie? - jęknęła.

Miała metaliczny, długo nieużywany głos. Bolało ją gardło.

Remus Lupin zmusił się do uśmiechu, który nie dosięgnął jego oczu. Wstał, wziął z szafki nocnej dzban z wodą i nalał trochę do kubka.

- Pomogę ci usiąść - zaproponował, a nim była w stanie coś powiedzieć, już złapał ją za ramiona.

Lux syknęła z bólu, choć próbowała to zatamować, przygryzając język.

  - Przepraszam - powiedział Lupin i podał jej szklankę. - Napij się.

Lux wydęło wargi jak wybredne dziecko.

- Takie gówno, serio? Nie ma tu ognistej?

- Nie tym razem.

Usiadł z powrotem na krześle. Milczał. To cecha, którą lubiła to w Remusie, również nie lubił za dużo mówić, aczkolwiek teraz miała całą masę pytań. Z każdą sekundą wracało do niej coraz więcej wspomnień.

Odstawiła szklankę na krawędź stolika, a ona zakołysała się. Lupin popchnął ją dalej.

- Dzięki - odezwała się Lux. Nie tracąc czasu, dodała - Co z dzieciakami? Wszystkie przeżyły? Jak Draco?

Nie odpowiedział od razu. Lux przewiercała go na wylot spojrzeniem, ale on był wyjątkowo zrelaksowany. Dziwnie było siedzieć z nim w ogromnym, a zupełnie pustym skrzydle szpitalnym. Białe łóżka i parawany trochę ją przytłaczały.

- Serio, Lux? Leżałaś nieprzytomna prawie dwa tygodnie, i twoje pierwsze pytanie to "co z dzieciakami"?

Zamrugała gwałtownie. Przetarła oczy, zbierając myśli.

- Dwa tygodnie? - powiedziała na tyle głośno, na ile miała siły. - Co ty gadasz?

Remus poprawił się w miejscu.

- Zostałaś bardzo mocno ranna. Nie byliśmy pewni, czy w ogóle przeży...

- Czemu jestem tu, a nie w świętym Mungu?

Nikt cię nie zapraszałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz