Podczas wojny liczy się tylko przetrwanie. Nikt nie myśli o podstawowych potrzebach takich jak jedzenie czy spanie. Wskazówki zegara kręciły się, a nikt z walczących nie wiedział, która była godzina. Każdy myślał tylko o jednym - o przetrwaniu.Dla Draco czas zatrzymał się w momencie, w którym ciało jego matki upadło na podłogę. Zaklęcie uśmiercające było skierowane na niego i to przez najpoteżniejszego czarnoksiężnika w historii. To jego miało trafić, nie ją. Nie musiała być teraz martwa.
Lux bardzo chciała wesprzeć go psychicznie. Zdążyła się przekonać jak kruche jest serce Dracona Malfoya i jak łatwo go zranić; jak histerycznie reagował na myśl, że Harry mógł go zostawić. Bał się odrzucenia, a teraz naprawdę został zupełnie sam.
Musiała jednak pozostać trzeźwo myśląca, w imię większego dobra, jakby to powiedział Dumbledore. Wyciągnęła z lodowatej ręki Dracona różdżkę swoją i Harry'ego, a zacisnęła jego sztywne palce na różdżce Bellatrix.
- Przepraszam, Draco - powiedziała szybko. - Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz.
Skierowała na niego różdżkę i wypuściła zaklęcie, które wypchnęło go z jego własnej sypialni. Zakołysał się niebezpiecznie na krawędzi schodów. Lux nie była pewna czy z nich spadł, choć miała nadzieję, że nie. Nie zdążyła tego zobaczyć, bo zatrzasnęła drzwi.
Odwróciła się do Voldemorta z kołatającym sercem.
- No cóż, zostaliśmy sami - zaczęła, siląc się na drwiący ton głosu, choć wcale nie było jej do śmiechu. - Nas dwoje, jedno łóżko. Masz jakieś pomysły, co będziemy robić?
Myślała gorączkowo, ile czasu jeszcze potrzebuje Dumbledore z Harrym. Szybko przekalkulowała w myślach, że nie ma szans w pojedynku przeciwko Voldemortowi. Choć ciało miał wyraźnie osłabione, znał magię, o której ona nawet nie słyszała. Nie mogła się przed nim bronić.
- Powiedz mi, towarzyszu - kontynuowała. - Co właściwie trzeba zrobić, żeby zostać śmierciożercą. Odbywa się jakiś casting?
Nie potrafiła spojrzeć bezpośrednio w wężowe oczy Voldemorta, choć próbowała. Przechadzała się po pokoju, obracając w obu dłoniach różdżki. Czekała na jego atak z pełną świadomością, że może to być ostatnia rzecz, jaką w życiu zobaczy.
Ile jeszcze czasu potrzebują?
Voldemort przeszedł przez pokój, a poruszał się bardzo powoli. Jego stopy zostawiały na panelach obślizgłe ślady. Stanął przy krześle, do którego wcześniej przywiązany był Draco.
Lux straciła panowanie nad własnym ciałem. Stała przy drzwiach i nagle nią zarzuciło. Nie potrafiła skontrolować szybkiego ruchu, który wepchnął ją brutalnie w krzesło.
Rękaw jej peleryny sam się podwinął ukazując blade przedramię pokryte bliznami. Voldemort wydał z siebie jęk rozkoszy.
- Przyjmij mroczny znak, Lux Hardbrooke - powiedział. - Przyda mi się ktoś tak zdolny jak ty po mojej stronie. Marnujesz się u Dumbledore'a. Razem możemy dokonać wielkich rzeczy.
Lux musiała przygryźć policzek, by nie prychnąć złośliwie na tę uwagę. Zagadywała go, by kupić czas Harry'emu i próbować uratować własne życie. Ani przez moment nie przyszło jej do głowy, by naprawdę zostać śmierciożercą.
Jej głowa sama przesunęła się boleśnie i uniosła, zmuszona by spojrzeć w wężowe oczy nad nią. Ohydna twarz rozciągała się w ekscytacji.
Do umysłu Lux wdarły się nieproszone myśli.Powiedział "przyda mi się ktoś tak zdolny po mojej stronie" Docenia moje umiejętnosci. Chce mnie mieć po swojej stronie, w odróżnieniu od Dumbledore'a, który tak naprawdę nie chciał mnie ani czternaście lat temu ani teraz. W końcu miałabym rodzinę, przynależałabym do czegoś. Miałabym cel w życiu, które Dumbledore chce, bym zakończyła.
CZYTASZ
Nikt cię nie zapraszał
FanfictionPo pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną decyzję o zatrudnieniu jej na stanowisku nauczyciela obrony przed czarną magią. Niewiele osób zna p...