VIII

157 10 4
                                    

Sobota godzina 19:50

Podobno kobiety nie potrafią się wyrobić na czas... Dwie godziny przed spotkaniem Oliver wysłał mi wiadomość, że się spóźni. Rozumiem dziesięć minut, ale nie godzinę.

Oczekiwanie było najgorsze. Stałam,  krótko mówiąc jak debil przed akademikiem. Przynajmniej nie odwaliłam się jak szczur na otwarcie kanału... Właściwie ja chciałam, ale moje uparte przyjaciółki mi nie pozwoliły.

Skórzane botki do kostki, na dziesięciocentymetrowym obcasie, materiałowe, śnieżnobiałe spodnie i do tego czarny top przewiązany na szyi z gołymi plecami. Na to zarzuciłam czarny, również skórzany płaszcz do połowy uda. Wiem, co za geniusz ubiera się tak jesienią... oczywiście nikt inny, tylko Julia Fox. Pogoda dzisiejszego feralnego wieczora mi nie sprzyjała. Porywisty wiatr rozwiewał moje włosy i sprawiał, że kilka słonych łez opuściło moje oczy. Co mnie podkusiło, żeby wyjść przed czasem?! Minuty mijały jak godziny, a mi papierosy skończyły się dzisiaj rano... Na szczęście, po pięciu najdłuższych minutach w moim życiu, podjechało butelkowe BMW. Nie czekając na jakąkolwiek reakcje kierowcy, wpakowałam się na miejsce pasażera.

O -Widzę, że nawet nie musiałem Cię zapraszać, abyś wsiadła. -Oliver sam zachichotał na swój żarcik... -Wracając, cieszę się, że Ciebie widzę i bardzo pięknie wyglądasz. -Posłał mi ujmujący uśmiech i złożył na moim policzku pocałunek.
J -Dziękuję. Mam pytanie do dzisiejszego wyścigu, wiesz już może z kim będziesz się ścigać?

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego ubiór. Ciemnobrązowy płaszcz, pasujący z czarną koszulą i spodniami, a do tego kontrastujące białe buty. Dwa srebrne sygnety na prawej ręce i jeden na lewej, skompletowane ze srebrnym łańcuchem. Całą kreację dopełniał zegarek na skórzanym pasku. Komplet wyglądał niesamowicie, tylko osoba w niego ubrana - nie. Zdecydowanie lepiej wyglądałby Smith w tym outficie. Kurwa, STOP! Skup się na Oliverze.

O -Neonowe Audi R8. Mocny przeciwnik, ale powinienem wygrać. -Jego dłoń znalazła się na moim udzie, a mnie przeszły wspomnienia z wczorajszego wieczoru, jak profesorek je ściskał... aż na moje policzki wpłynęły ogniste rumieńce.
J -Będę trzymać za Ciebie kciuki.
O -Sam fakt, że będziesz wtedy ze mną, wiele mi daje. -W bardzo subtelny sposób pomasował moje udo. Ja pierdolę, jestem najgorszą osobą na ziemi. Co się ze mną dzieje?! Moje motto życiowe przestaje istnieć: „Miej wyjebane, a będzie Ci dane".

Posłałam mu wymuszony uśmiech i kciukiem pogładziłam jego dłoń. Reszta drogi minęła nam w ciszy. O godzinie 20:20 stanęliśmy pod jedną z droższych restauracji. Nigdy nie czułam się dobrze w takim miejscu, jak i towarzystwie. Nadęte bogate krowy, dla których liczy się tylko czek przekazany na fundacje i nazwisko fundatora, reszta nie ważna. Mój ojciec nie zaliczał się do tego grona, do czasu kiedy awansował i zaczęliśmy chodzić na bale, czy inne rozrywki bogaczy. Ojciec i matka byli szanowani, w szczególności ojciec za ciężką pracę, aby znaleźć się na szczycie. Natomiast młodzież uważała mnie za plebs, który nie zasługuje na przebywanie w ich towarzystwie. Początkowo było to uciążliwe, ale to właśnie dzięki nim jestem tą Fox. Wredną szmatą, zimną jak lód, bez serca - mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Oni mnie ukształtowali i w pewnym stopniu jestem jak pierdolona arystokratka, która ma w dupie wszystko. Wystarczył mi miesiąc, aby pokazać, że to ja stoję na czele. Do teraz widzę strach w ich oczach, a wystarczył jeden dzień... Wtedy zrozumiałam, że nigdy nie możesz pokazywać słabości.

Restauracja z zewnątrz ukazywała przepych. Wnętrze wykończone złotymi elementami, dziwaczne tapety. Nawet nie wiem jak miałabym to opisać. Wszystko w tym wnętrzu wzbudzało we mnie odrazę. Odzież wierzchnia została nam odebrana i zawieszona w szatni, a my dostaliśmy jedynie numerek. Oczywiście rezerwacja na nazwisko. Widziałam jak kelnerki śliniły się na widok gracza lacrossa. Ich zazdrosne spojrzenie nie robiło na mnie żadnego wrażenia. W drodze do stolika, nie tylko kelnerki rzucały mi zawistne spojrzenia, ale również goście. Nie mam się co dziwić, mój ubiór całkowicie nie pasował do panującej tam atmosfery. Cicha, klasyczna muzyka na żywo, spokojne rozmowy, rozkoszowanie się daniami, które kosztują więcej niż są warte... Zastanawialiście się nad swoją idealną randką? Ja tak. Na pewno nie byłby to wypad do drogiej restauracji. Moja idealna randka zawiera trzy etapy:
I Rzecz jasna, najpierw należy zacząć od jedzenia. Tanio, a dobrze. Chcę czuć się komfortowo w jego towarzystwie, odważę się zjeść kebaba i nie będę się zastanawiać czy tak przystoi dziewczynie. Nie będziemy się przejmować głośną rozmową prowadzoną między nami i donośnym śmiechem.
II Po jedzeniu udamy się na krótki spacer. Trzymamy się za ręce, wymieniamy krótkie pocałunki. Prowadzimy niezobowiązującą i za razem głupią konwersację. Historie z dzieciństwa, pierwsze kompromitacje, śmieszne momenty z dnia codziennego.
III Trzeci i najważniejszy etap - maraton filmów. Więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia..
Do rzeczywistości przywrócił mnie głos Olivera.

Jeden dzień odbiegający od normy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz