XIV

115 6 1
                                    

Sobota, Szpital Św. Piotra 06:32

POV Julia Fox

Po rozmowie z lekarzem, udałam się do sali ojca. Ciało bezwładnie leżało posiniaczone i z rozcięciami przez szkło zbitych szyb. Jego klatka spokojnie unosiła się i opadała. Policzek przyozdobiony był przez szwy ciągnące się od ucha, aż do ust. Jeżeli uważałam, że Smith wyglądał piekielnie, to mój ojciec musiał uciec z własnego pogrzebu... Obserwowałam mimikę twarzy mojego taty. Pierwszy raz od czasu mojej edukacji, nie ma napiętej żuchwy, czy zmarszczonych brwi. Zapomniałam, że kiedykolwiek potrafi mieć łagodny wyraz twarzy.

Smith od dwudziestej pierwszej nie dawał mi spokoju. Dzwonił, pisał, aż w końcu nie wytrzymałam i wyłączyłam telefon. Zachowanie podobne do przedszkolaka, zamiast porozmawiać, uciekam dopóki nie zabraknie mi tchu.

Powinnam podskoczyć do domu, wziąć prysznic i przejrzeć dokumenty z komisariatu, ale obawiam się, że jeżeli zostawię go samego, to odejdzie... Posiedzę jeszcze około godzinki, a w tym czasie zadzwonię do profesorka.

32 nieodebrane połączenia od: Smith
45 wiadomości od: Smith
3 wiadomości od: Livia

SMS
Od: Livia
Od kiedy twoi rodzice mają psy?
Od: Livia
Smith do mnie dzwonił. Pytał się czemu nie odbierasz, zależy mu. Martwi się, powinnaś do niego zadzwonić. Nie chcę na Ciebie naciskać, ale może powinnaś mu powiedzieć co się wydarzyło.
Od: Livia
Fox wszystko gra?

Jakie kurwa psy?! Mój ojciec nigdy nie przepadał za zwierzętami. Od dzieciaka błagałam go o pieska, a on zawsze swoje „Wiesz ile to ma zarazków? Kto się tym zajmie?" i wiele podobnych, aż w końcu zrezygnowałam.

Dźwięk uderzania paznokciami o ekran telefonu, roznosił się po całym pomieszczeniu.

Do: Livia
Wybacz, wyłączyłam telefon. Eryk się dobijał...
Jakie psy?!

Po wysłaniu wiadomości, moja odwaga wyparowała, a jeżeli jakimś cudem on wie?! Nie, przecież skąd. Z większą odwagą wybrałam numer do czarnowłosego. Pierwszy sygnał... drugi sygnał...

-Hej, przeprasza... -Eryk nawet nie dał mi dojść do słowa.
-Co się z tobą działo?! Dzwoniłem, pisałem a ty co?! Wiesz jak się martwiłem! Kurwa, masz dziewiętnaście lat, a nie potrafisz napisać jebanego SMS, że nic Ci nie jest?! Jesteś nieodpowiedzialna!
-Z jakiego powodu do mnie dzwonisz? Nie byliśmy umówieni. W dodatku, nie zawsze jestem pod telefonem i co niby miało by mi się stać?
-Dzwoniłem od około 17, a ty oddzwaniasz dopiero na następny dzień. Raczej miałem prawo się niepokoić.
-Moi rodzice mieli wypadek, matka zmarła na miejscu. Ojciec jest w stanie krytycznym. Potrzebowałam spokoju, dlatego wyłączyłam telefon. Mam nadzieję, że rozumiesz.
-Wyślij mi adres, postaram się być jak najszybciej.
-Ja ymm... dziękuję Eryk.
-Za niedługo się zobaczymy kochanie. Wszystko będzie dobrze. Narazie.
-Do zobaczenia.

Po moich policzkach ponownie zaczęły spływać słone łzy... spojrzałam jeszcze ostatni raz na ojca i wyszłam. Nieśpiesznym krokiem kierowałam się w stronę zaparkowanego auta.

Dom Foxów 07:23

Zatrzymałam auto na podjeździe i popatrzyłam na miejsce, w którym wychowywałam się przez prawie piętnaście lat mojego życia... Kiedy opuściłam dom, mama bardzo dużo zmieniła. Postanowiła zamazać ślady mojego egzystowania w tym domu. Niegdyś śnieżna elewacja, zamieniła się na kolor pochmurnego nieba... Piękne krzewy róż, zostały zastąpione iglastymi chwastami. Goście są zachwyceni nowym wyglądem, ale tylko rodzina i bliscy przyjaciele wiedzą jak tu wyglądało. W lato, podwórko wypełniała kwiatowa mieszanka zapachów. Rozmaite rodzaje tulipanów, czy goździków zniknęły, a w ich miejsce została zasiana trawa. Dawniej ogród, który tętnił życiem zmienił się nie do poznania. Został jedynie we wspomnieniach. Jedyna rzecz jaka została nietknięta, to drewniana huśtawka zwisająca z potężnej, płaczącej wierzby.

Jeden dzień odbiegający od normy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz