XX

75 7 7
                                    

Biegłam korytarzem, nie zwracając uwagi na cisnące mi się do oczu łzy, czy krzyki osób za mną, których przypadkiem popchnęłam. W tym momencie liczył się jedynie mój ojciec i fakt, że się wybudził. Bez zastanowienia otworzyłam drzwi od sali numer 245. Siedział tam... dalej blady i poobijany, ale jednak był. Obserwowałam go, aż w końcu przyjemną ciszę przerwał zimny głos ojca.

-W takim stanie pokazujesz się ojcu? Przyszła szefowa, a wygląda jak wyciągnięta ze śmietnika. -Jak zwykle jego głos był donośny, aż w uszach dudniło. Samoistnie spojrzałam na czubki moich butów.
-Wybacz ojcze, leżałeś prawie tydzień w śpiączce i chciałam Cię jak najszybciej zobaczyć. -Dlaczego nie potrafię niczego dobrze zrobić...
-Fox, wiesz jakie pobojowisko zrobiłaś na korytarzu? -Chciałabym powiedzieć, że moim wybawcą na białym koniu był Eryk. Tylko... niestety rozsierdził tym bardziej mojego ojca.
-Młody człowieku, najpierw wypadałoby się przedstawić. -Mina ojca wyrażała jedynie zdegustowanie.
-Oh, pan wybaczy. Smith, Eryk Smith, chłopak pana córki. -Smith wyciągnął dłoń w stronę ojca.
-Takim ludziom jak pan, taka osoba jak ja nie podaje ręki. Julka, powiedz mi, że ten pan obok Ciebie, to jedynie chory umysłowo pacjent tego szpitala, oraz że nie jesteś z nim w związku. -Eryk na potwierdzenie swoich słów, złapał mnie w talii demonstrując powagę sytuacji. Ojciec jedynie prychnął na ten gest i kontynuował wypowiedź. -Skoro sprawy tak się mają, to zawiodłem się na tobie. Uważałem Cię za rozważną dziewczynę, a teraz... nie mam ochoty z tobą rozmawiać. -Jego słowa trafiły prosto w moje serce...
-Ja-a Cię przepraszam, ale-e...
-Nawet nie kończ tej wypowiedzi. Wystarczy mi świadomość, że się jąkasz. Mam nadzieję, że chociaż na pogrzebie własnej matki potrafiłaś zachować pewne standardy. -Po słowach ojca chciałam opuścić pomieszczenie. Przyniosłam mu jedynie wstyd... niestety Eryk miał inne plany.
-Jak śmiesz?! Leżałeś w śpiączce, nie wiedziałeś co dzieje się w świecie i jeszcze oceniasz Julkę?! Jesteś nikim. Zapomniałbym, przenoszą Cię do szpitala w Los Angeles. Przecież Fox musi skończyć szkołę, a nie będzie przyjeżdżać do kogoś takiego tyle kilometrów. -Twarz ojca wyrażała szok, pomieszany z chęcią mordu. Zostałam pociągnięta przez Smitha do wyjścia. Na odchodne wyszeptałam jeszcze „Przepraszam tato".

Przemierzaliśmy korytarz w ciszy. Ciszy przed burzą. Wiedziałam, że Eryk nie odpuści tego. Ojciec miał rację, wyglądałam jak siedem nieszczęść, brak profesjonalizmu... Czy to możliwe, iż Smith tak na mnie wpływa, że przy nim staje się nierozważna?

-Czemu nie mówiłaś, że ojciec traktuje Cię jak matka? -Burza wisiała w powietrzu i właśnie zielonooki ją rozpoczął.
-Czy ty siebie słyszysz?! Ojciec chce dla mnie jak najlepiej, nie waż się tak o nim mówić!
-Chyba ślepa jesteś! Chwilę temu zmieszał Cię z błotem, a ty go jeszcze bronisz? -Smith zacisnął mocniej ręce na kierownicy i spojrzał w moje oczy.
-On chce dla mnie jak najlepiej. Nie wypowiadaj się na tematy, kiedy znasz tylko część prawdy. -Nie potrafiłam utrzymać kontaktu wzrokowego. Widziałam jak Eryk walczy ze sobą. Po chwili odetchnął ciężko...
-Jeszcze dziś wracamy. Świstak mi pisał, że już wyjechali. Dziewczyny wzięły twoje auto. Draco i Aresa damy na tylne siedzenia. Zdania nie zmienię. Twojego ojca jutro przewiozą. Im szybciej stąd wyjedziemy, tym lepiej.

Resztę drogi nawet nie spojrzeliśmy na siebie. Atmosfera między nami była gęsta.

Wpadłam do domu jak tornado. Wszystko we mnie wrzało. Całą drogę rozpamiętywałam słowa Eryka „Traktuje Cię jak matka". Wiem, że dziś nie zachował się jak idealny ojciec, ale był przy mnie kiedy pierwszy raz złamano mi serce, straciłam najlepszego przyjaciela... po prostu przy mnie był.

Wspomnienia Fox

Drobna blondynka zakopała się po uszy pod kołdrą. Pierwszy raz zebrała się na odwagę by wyznać uczucia... Liczyła na zakończenie jak z bajki, że on również odwzajemni jej uczucia i razem odjadą w stronę zachodzącego słońca. Niestety, w mgnieniu oka została sprowadzona na ziemię. Rok starszy chłopak, na środku korytarza ją wyśmiał. Upokorzył ją gorzej, niż robi to jej matka. Odprawił ją z kwitkiem, na odchodne rzucając „Jak miałbym się zakochać w czymś takim?" Dokładnie, w czymś takim... Pomiatali nią, ale on nigdy tego nie robił. Raz nawet obronił ją, a teraz...

Jeden dzień odbiegający od normy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz