𝐗𝐕𝐈

791 64 32
                                    



Patrząc w jego oczy, widziała przyszłość. Ich wspólną przyszłość, która według dziewczyny, nigdy się nie zakończy.

Ze szczęściem przypatrywała się swojemu chłopakowi, który właśnie odpakowywał od niej prezent. Uśmiech na jej, Karl'a, jak i innych towarzyszów twarzy nie miał prawa zniknąć. Karl był bardzo zaskoczony, gdy zobaczył swój podarunek.

Brunet uznał w myślach, iż jego prezent dla y/n nie dorówna temu, co od niej dostał. Stał się przez to ewidentnie przygnębiony.

—Mam nadzieję, że ci się spodoba. Starałem się bardzo, ale nigdy ten prezent nie dorówna twojemu  — zatopił się w jej niesamowitych oczach.

Wręczył jej prezent, przez co dziewczynie ślepia świeciły się niczym dwa grosze. Otworzyła pudełko, a w środku był album. Nie taki zwykły album, miał on w sobie wszystkie zdjęcia i pamiątki tej pary. Wszystko było chronologicznie poukładane, nawet ich pierwszy wspólny screen z gry na samym początku.

—To jest.. cudne.. — wzdychnęła z niedowierzaniem, przeglądając dalsze strony albumu.

   Y/n była w niesamowitym szoku, że Karl'owi udało się własnoręcznie coś takiego zrobić. W podzięce, rzuciła się jemu w ramiona, zamykając go w ogromnym uścisku.

—Ej, nie przejrzałaś całego prezentu — Karl wkurzył się żartobliwie.

   Dziewczyna była nieco zmieszana reakcją swojego chłopaka, ale przytaknęła jemu. Na samym końcu prezentu był zawarty jakiś dokument, który y/n pierwszy raz widziała na oczy. Ostrożnie go wyciągnęła z zaciekawieniem w oczach.

—Bilet na wyjazd? — gwałtwonie odwróciła się w stronę Karl'a, a ten tylko na to przytakną.

—Ale tak beze mnie? — Alex upadł ze zrezygnowaniem na fotel.

—Moim zdaniem przesadzasz, Quackity. Daj się im nacieszyć wolnością — poklepał go po ramieniu Technoblade.

Brunetka ponownie spojrzała na bilet, aby przeczytaj jego treść — Tokyo?! Przecież to było moje marzenie! — Wykrzyczała z radością i ponownie podchodząc do swojego chłopaka, wtuliła się w jego ciepły tors, czując bicie serca wyższego.

To serce biło właśnie dla niej.

***

—Kto powiesił nad drzwiami tą jemiołę? — George wychodząc z domu w parze z Dream'em spoglądnął nas swą głowę.

—Ktoś tutaj musi się najwidoczniej pocałować — zacytował Sapnap, a za nim poszedł głośny chór śmiechu.

George jednak spoczął w ciszy, zmiennie przyglądając się raz na Clay'a, a raz na zawisłą nad nimi jemiołę. W końcu Dream postanowił zrobić pierwszy krok i złączył ich wargi w krótkim pocałunku. Brytyjczyk mimo stresu, poddał się delikatnym ruchom wysokiego blondyna.

Cała grupa zaczęła klaskać, na co Clay się tylko "zwycięsko" ukłonił. Lecz gwałtownie przed siebie ich popchnął Karl, by zastąpić wraz z y/n miejsce chłopaków. Podał bez jakiegokolwiek odzewu Quackity'emu telefon, by ten zrobił dwójce zakochanych zdjęcie, o typowo świątecznym, jak i romantycznym klimacie. Para się pocałowała, a reszta zaczęła również tak samo klaskać, jak w poprzedniej sytuacji.

—To nie mógł być czysty przypadek, że się poznaliście, a później zeszliście — odrzekł Sapnap, poklepując Jacobs'a po ramieniu.

—Raczej to tylko i wyłącznie zasługa y/n. Gdyby nie podeszła do nas te dwa lata temu, za pewne nie poznalibyśmy Ciebie — dopowiedział najwyższy blondyn. — No chyba że wybiłabyś się bardzo szybko na Twitchu, tak jak dla przykładu Tommy.

—Tommy to całkiem inna bajka. Miał znajomości od swoich początków w internecie. Weźmy pod uwagę Wilbur'a, Freddie'go, Tubbo, Philzę. Teoretycznie ja zawsze sama nagrywałam, i wątpie że gdybym Was nie spotkała, to by się zmieniło — szybko, na jednym wdechu wypowiedziała y/n.

***

—Karl? — wymruczała wtulona brunetka w leżącego zaraz przy niej chłopaka.

—Co tam? — zapytał zmęczony.

—Dziękuję, że sprawiasz każdy mój dzień lepszym. Dzięki tobie, nawet nie wiem co bym teraz robiła. Przy tobie czuję się wolna i szczęśliwa, mogę być tym, kim chcę — obejrzała się w jego stronę, dostrzegając jego cudowny uśmiech, który kurował jej każde smutki.

—Nie musisz dziękować. Ważne, że jesteś z nami. Kocham Cię i to bardzo — brunet złożył jej delikatny pocałunek w czoło, na co ta się lekko zarumieniła. Ale szybko jej rumieńce zeszły, iż przypomniała sobie coś, co ma się wydarzyć już następnej doby.

—To już jutro.. — pochmurniała y/n.

—Z tym Simonem jedziesz, tak?

—Tak. Ciebie to bym nie wzięła, bo byś jemu rozszarpał oczy.

—Należy mu się — podirytował się Karl, niechcąc wracać do tamtych chwil.

—Wszystkiego się w takim razie dowiemy jutro. Stresuję się. I to bardzo. Przynajmniej może coś powie ważnego, skoro tak przekazał swojemu bratu.

Dwie zrzyte istoty usnęły, nie wiedząc, jakie zadziwiające szkody przyniesie jutro.








---

50k WYŚWIETLEŃ NA PIERWSZEJ CZĘŚCI?! MOMMY IVY DZIĘKUJE I TO BARDZO.

Nie znam klimatu świąt, więc nie wiedziałam, jak to napisać. Przepraszam.

Tak, wiem. Czekacie długo na te rozdziały, ale obiecuję, że przed końcem roku skończę tą książkę. A niewiele już zostało do napisania ;).

Love u all guys.

SHOW ME YOUR SMILE, AGAIN | KARL JACOBSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz