𝐗𝐗𝐈

699 58 68
                                    

Mijała druga godzina od przyjazdu brunetki do szpitala. Wciąż trwały badania, także jej przyjaciele nie mogli być z nią w sali. Zaczęli spodziewać się wszystkiego, jednak próbowali zachować spokój ducha. Jedyny Karl nie potrafił się uspokoić. Ręce się jemu trzęsły a łzy leciały strumieniami. George i Tommy proponowali jemu, by chociaż się przewietrzył. Ten jednak nie był za tym.

—Napij się przynajmniej wody. Cały jesteś spocony — zaproponował Alex.

—Nie chcę żadnej jebanej wody, rozumiesz?! — wykrzyczał na cały głos Karl, wytrącając jemu butelkę z ręki. Miał ochotę rozwalić i zdemolować cały ten szpital, by y/n żyła. Westchnął cicho — ja chcę tylko y/n..

Trzymał w ręku srebrny wisiorek z wygrawerowanym jej imieniem na serduszku. Obserwował go uważnie, dostrzegając jak jego własne łzy topią łańcuszek w jego dłoniach.





   Zimna bryza i powiew wiatru targały ich włosami na każdą stronę. Palce zakochanych delikatnie siebie nawzajem oplotały, a ich barki były o siebie oparte. Patrzyli na rozległy przed sobą ocean, czując szczęście. Czując dosyt.

—Wiesz, że jesteś najpiękniejsza na świecie? — Karl przerwał długotrwałą ciszę, odwracając się do swojej dziewczyny.

—Słyszałam to już wiele razy — zachichotała.

—I będziesz to słyszeć ode mnie zawsze — odchylił swoją głowę nieco w tył. —Pokaż mi swój uśmiech, proszę.

—Przecież jestem uśmiechnięta.

—Szerzej.

Y/n uśmiechnęła się najbardziej jak mogła, a co najważniejsze — było to szczere. Przy Karl'u czuła się na prawdę szczęśliwa, a przez całe swoje życie nie doznała tyle szczęścia, co daje jej brunet. Kochała go i zamierza go kochać aż do swojej śmierci.

Nagle Karl wyciągnął ze swojej kieszeni małe, kremowe pudełeczko, które kolejno podał swojej dziewczynie. Zdziwiona, lecz bez zbędnych słów otworzyła opakowanie, a w nim dostrzegła srebrny łańcuszek. Podekscytowana przeniosła swój wzrok na bruneta, a ten skinął tylko głową. Więc wyciągnęła delikatny wisiorek, przypatrując się jemu uważnie.

—Jest piękny — wydukała z siebie.

—Wiedziałem, że ci się spodoba.

Rzucili się w swoje ramiona, przytulając się mocno i długo. "Kocham cię" wyszeptała jemu do ucha, a ten jeszcze mocniej ją przycisnął do siebie.

Będą już zawsze razem.






   Jego całe ręce się trzęsły. W głowie miał kompletny mętlik. Tak bardzo chciał być teraz przy niej, a nie mógł. Nie mógł się nawet dowiedzieć, co się z nią dzieje.

Nagle otworzyły się drzwi od sali w której leżała y/n. Karl niczym poparzony wstał z krzesła.

—Co z nią?! — spytał z drżącym głosem i łzach w oczach.

—Panie Jacobs, niech tylko pan wejdzie — uchylił za sobą nieco drzwi.

Karl czym prędzej wbiegł do sali i usiadł przy łóżku brunetki. Wyglądała jak nie ona. Blada niczym ściana twarz, a usta robiły się sine. Dziewczyna na widok chłopaka ledwo się uśmiechnęła, lecz nie było tego widać dokładnie pod maską tlenową. Była już bez sił. Karl obejrzał się za siebie i zobaczył na ekranie tętno y/n. Łzy jeszcze bardziej napłynęły jemu do oczu. Chwycił ją za dłoń, która była chłodna.

—Czy ona..

—Bardzo nam przykro. Niestety nie jesteśmy już nic w stanie zrobić — podszedł nieco bliżej do łóżka.

—Nie! To nie jest możliwe! — krzyknął zrozpaczony. —Kochanie powiedz mi coś, proszę.

—Karl.. — zaczęła oschle. — Kocham cię wiesz? Zawsze będę cię kochać.

—Ja ciebie też będę kochać, zawsze — wydusił z siebie, łykając swoje słone łzy.

—Nie chcę, byś płakał — odpowiedziała jeszcze ciszej.

—Pokaż mi swój uśmiech, znowu.


uśmiechnęła się

zamknęła oczy

zasnęła

i nie zapomniała







Koniec.

SHOW ME YOUR SMILE, AGAIN | KARL JACOBSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz