~Jungkook pov.~Nie miałem pojęcia co działo się przez ostatnie pół godziny. Zgubiłem się w rzeczywistości po prostu leżąc w jednym miejscu, w niezmienionej pozycji wpatrując się pusto w upuszczone na podłogę dowody. Były fałszywe i szczerze nie było w nich nic nadzwyczajnego, ale były dla mnie jedynym znakiem, jedyną granicą między snem, a jawą, która uświadamiała mnie, że to wszystko sprzed wydawać by się mogło jedynie chwili było prawdziwe. I doskonale wiedziałem, że Jimin sam nie podrobiłby dowodów i sam nie zdobyłby repliki tatuażu. Ale bezwzględnie sam wpadł na ten pomysł. Aczkowiek skąd w ogóle wiedział? Skąd w ogóle gliny wiedziały? I dlaczego do cholery mnie ocalił i Oh dlaczego do cholery ja nie ocaliłem jego. Wstałem obolały z ziemi niczym naiwne dziecko wyglądając przez okno, ale...nikogo tam nie było. Drzewa, droga, nasze dwa auta i śnieg, w którym zaznaczone było sześć równo postępujących butów oraz dwa podłużne ślady...zawlekli go. Niczym w stanie jakiejś hipnozy przeniosłem sie do sypialni, gdzie na komodzie leżał mój telefon. Usiadłem na brzegu łóżka wpatrując się głupio w wygaszony ekran próbując przywrócić duszę do kontroli nad ciałem. Dopiero kilka minut później w miarę świadomie trzymałem feralną komórkę w drżącej dłoni przenosząc ją do ucha. Odebrał niemal od razu:
- Jimin? - normalnie bym się pogniewał za pomylenie mnie z kimkolwiek, ale w tej chwili słysząc brzmienie jego imienia z ust kogokolwiek czułem jedynie cisnące się do moich oczu łzy. Zacisnąłem wolną dłoń na ustach powstrzymując jakiekolwiek reakcje. Musiałem być twardy - Halo? Park?,
- Zabrali go - zastanawiałem się czy bardziej chciałem uświadomić Minkyu w tym, co się stało, czy siebie w tym, że to wszystko nie było jedynie przykrym złudzeniem,
- Cholera...czyli jednak...- szepnął bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego,
- Pomogłeś mu - miałem nadzieję, że pomimo względnego spokoju mojej wypowiedzi wyczuł, że miałem mu to poniekąd za złe,
- A miałem jakieś wyjście? - spróbował się obronić - Ty nie wziąłeś telefonu, a on nie zamierzał odpuścić. Jeśli nie pomógłbym mu z tym planem, to wpadłby na o wiele głupszy i w dodatku samowolny,
- Co się w ogóle stało? - spytałem rozmasowując pulsującą skroń,
- Odgrzebali gruzy z terenu Baeka i znaleźli tam jeden ocalały dokument. - westchnął - Były na nim twoje główne dane osobowe wraz z przynależnością do mafii. To samo spotkało z resztą Seungheona, bo jego imię i nazwisko też się uchowało. Jakieś dwie godziny temu zadzwonił Baek mówiąc, że na jego oczach zgarnęli tego młodego, a dodatkowo podobno Seungyoon podsłuchał, że złamali zabezpieczenia z twojej komórki i zdobyli na ciebie namiary,
- Co mu odbiło, żeby przyjąć na siebie moją odsiadkę! - warknąłem uderzając pięścią w brzeg łóżka. Nie planowałem odpowiadać na żadne z wyjaśnień przyjaciela. Potrzebowałem jedynie czystych odpowiedzi,
- Może dobrze się stało...- uznał ściszonym tonem widocznie bojąc się mojej reakcji. I słusznie,
- Słucham?! - ryknąłem wstając z miejsca - Ty siebie słyszysz?!,
- Jeongguk uspokój się. - nakazał - Nie rozumiesz? Uznano go za część mafii, tak? Mam ci tłumaczyć jakie mają dla takich osób zabezpieczenia? Nawet szef go stamtąd nie dosięgnie i w tej chwili oboje jesteście bezpieczni,
- A pomyślałeś o tym, co mogą mu zrobić żeby wydobyć inne nazwiska, których do cholery jasnej nie zna?! - odpowiedziała mi cisza...byłem niemal pewien, że dopiero teraz go olśniło do czego się przysłużył,
- Jeongguk ja- - wydukał łamanym głosem - nie pomyślałem. - przyznał - Boże przepraszam, nie chciałem, żeby- - przerwałem mu,
- Dobra, miałeś takie samo prawo pomóc w tej sytuacji jemu, jak i mi. - taka była prawda. Nie miałem prawa być na niego zły za to, że pomógł komuś z kim teoretycznie się znajomi - Teraz najważniejsze, to po prostu odbić im mojego Jimina i wyzabijać jeśli cokolwiek śmieli mu zrobić,
- Twojego? - podświadomie czułem, że zmarszczył brwi, ale nie mogłem tego sprawdzić. I nie miałem czasu skomentować - Czy wy...,
- Tak, ale to nie jest rozmowa na teraz Minkyu. Możemy kiedy indziej? - poprosiłem...naprawdę nie mieliśmy czasu,
- Jaki masz plan? - spytał faktycznie odpuszczając wszystkie inne tematy,
- Masz numer do Seungyoona? - do głowy wpadł mi pomysł idealny, który nie miał prawa nie wypalić...pod warunkiem, że ten smark zechce się wywiązać z ceny za porażkę, a to była kwestia wyjątkowo sporna,
- Pewnie, już ci wysyłam - rzucił sam widocznie nieco się uspokajając przez świadomość światła w tunelu jakim był realny plan na wyjście z kolejnego problemu. Pożegnał się życząc powodzenia i każąc ewentualnie dzwonić do siebie po pomoc. Następnie się rozłączył.
***
Walnąłem pięścią w stół, przez co stojąca w szklance woda zatrzęsła się, a kilka kropel cieczy wyskoczyło kończąc swój żywot na drewnianym blacie czekając na wyparowanie w przestrzeń. Lub starcie ścierką. Przyjrzałem się niewielkiemu zagłębieniu powstałemu za trzecim zamachnięciem i westchnąłem przesuwając rękę gdzieś na bok. Przekląłem pod nosem po raz kolejny wybierając numer do tego przeklętego karalucha mając nadzieję, że łaskawie przestanie odrzucać połączenia. Pierwszy sygnał...drugi...:
- Czego?! - usłyszałem wrzask po drugiej stronie, przez który syknąłem odsuwając z niesmakiem telefon od ucha - Kto się dobija? - te słowa już padły nieco ciszej, więc może jednak nie stracę słuchu,
- Jungkook - westchnąłem przejeżdżając wolną dłonią po włosach,
- Z pierdla dzwonisz? - prychnął niby wrednie, a jednak dało się w jego tonie wychwycić szczere zaciekawienie,
- Z domu. - sprostowałem - Pamiętasz naszą umowę?,
- Słuchaj, - warknął - mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie niż twoje głupie zachcianki, dobra?,
- A ja mam w dupie twoje rzeczy i chcę zapłaty teraz - tym razem to ja uniosłem nieco ton głosu akcentując ostatnie słowo,
- Co konkretnie? - poddał się. Albo chciał się dowiedzieć czy będzie mu się ta sprawa opłacać...lub sprawdzić czy ma w ogóle na nią jakiekolwiek chęci...ewentualnie czy może załatwić wszystko zdalnie i mieć święty spokój. Wszystko jedno, ważne jest jedynie to, że przeszliśmy na sensowne tory,
- Potrzebuje wyciągnąć Jimina z wiezienia, a doskonale wiem jaka jest twoja pozycja w tej branży - objaśniłem po krótce nieco kąśliwie wypominając mu to, jak bardzo względem nas się stoczył. Aczkolwiek dziś wyjątkowo nie będę na to narzekał,
- To ten twój fagas z opowieści Baeka? - bawiła mnie ta jego dziecięca dociekliwość. Nadal był ostatnim chamem i szczerze z miłą chęcią zasadziłbym mu kulkę w ten pusty łeb (lub dwie), ale mimo to nadal był dzieciakiem. Głupim, ciekawskim, irytującym dzieciakiem. A fakt, że już chyba wszyscy słyszeli od Minkyu lub Baeka o Jiminie postanowiłem przemilczeć,
- Zwał jak zwał. - uznałem...szkoda cennych minut na kłótnie - W każdym razie potrzebuję go odbić, a ty mi w tym pomożesz,
- W coś ty go wpakował? - roześmiał się wrednie,
- Chcieli zabrać mnie, ale podrobił dowody, żeby wina spadła na niego...a tak w ogóle, to gówno cię to obchodzi - przecież nie musiałem mu się z niczego spowiadać. To wróg, nie przyjaciel,
- No proszę - parsknął śmiechem - czyżby nasz Jeon się zakochał?,
- Odwal się, co? - warknąłem podirytowany jego bezustannym marnowaniem czasu. A już wszystko byłoby z głowy...albo chociaż blisko tego stanu - Załatwiasz mi to, czy nie? Nie mam czasu,
- A mam jakieś wyjście? Przegrałem wyścig - wymamrotał,
- Bądź tu za pół godziny - rzuciłem,
- Nie. - odparł spokojnym tonem - Ty bądź u mnie za pół godziny. Wyślę ci adres miłosna królewno,
- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a będziesz miał dwa języki jak wyszarpię ci ten metal! - ryknąłem na skraju wytrzymałości nerwowej,
- Pół godziny Jeon - po tych słowach zakończył połączenie.
***
17.11.2021r
CZYTASZ
Under Protection | JiKook | j.jg x p.jm
FanfictionCzy pracując w głównej koreańskiej mafii można mieć serce dla kogokolwiek? Zapewne nie. No chyba, że na swojej drodze spotka się niepowtarzalny, rudy blask. Czyli gdzie w trakcie jednej z misji Jeongguka nieznajomy rudowłosy chłopak trafia w złe...