Rozdział 7

421 18 0
                                    

Connor

Zmęczony i wkurwiony wróciłem do domu. Spotkanie z jednym ze wspólników z Klanu Diverów zajęło mi znacznie więcej czasu niż bym chciał, a przed sobą miałem jeszcze ważne rozmowy z ludźmi z mojego Klanu. Musieliśmy obmyślić strategię dalszego działania względem Justina Parkera, bo coraz częściej moi ludzie na dalszych terenach w magiczny sposób znikali i byłem przekonany, że to jego sprawka.

Idąc korytarzem w stronę gościnnego salonu usłyszałem głośno dudniącą muzykę, co nie zdarzało się zbyt często na naszych obradach. Po wejściu do pokoju przez chwilę stałem w miejscu nie wiedząc co tak właściwie widzę. Sporo osób spało w dziwnych pozach na fotelach i kanapach, a pozostali tańczyli do rytmu muzyki i co chwilę wybuchali śmiechem.

Nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie fakt, że pomiędzy nimi na jednym z niskich stoliczków tańczyła Madison. Wokół niej zgromadziła się mała widownia, złożona z lubieżnie patrzących się mężczyzn. Dziewczyna nie widziała jednak ich pożądliwych spojrzeń, ponieważ miała zamknięte oczy.

Zachodzące słońce, wpadające przez okno do salonu oświetlało jej sylwetkę na pomarańczowo, przez co jej skóra wydawała się jeszcze bardziej opalona, a włosy z brązowych zamieniły się na rudawe. Stałem i obserwowałem ją przez chwilę, jak wyrzuca ręce w górę i z uśmiechem zadowolenia na twarzy okręca się wokół własnej osi. W przyciąganiu wzroku wcale nie przeszkadzały jej luźne ubrania, ponieważ gumka luźnych spodni opadła nisko na biodra, a przy uniesieniu rąk biała koszulka odkryła spory pasek opalonego i umięśnionego brzucha, na widok którego, widownia wokół niej jeszcze bardziej się przybliżyła.

Otrząsnąłem się z osłupienia i zmarszczyłem gniewnie brwi.

- Co tu się dzieje? - Warknąłem na tyle głośno, by było mnie słychać ponad muzyką.

Na dźwięk mojego głosu Madison otworzyła oczy, następnie zeskoczyła ze stolika i w radosnych podskokach do mnie podbiegła.

- Cześć. - Powiedziała z uśmiechem, zakładając luźny kosmyk włosów za ucho. - My po prostu dobrze się bawimy.

Na jej odpowiedź jeszcze bardziej się nachmurzyłem, co dziewczyna skwitowała wybuchem śmiechu, który rozjaśnił jej twarz. Przez sekundę pojawiła mi się w głowie myśl, że zdecydowanie chętniej bym ją widział taką, niż poważną i smutną.

- Oj panie poważny, tobie też by się przydało rozluźnić. Cały czas chodzisz taki spięty, jakbyś nienawidził swojego życia. - Kontynuowała Madison, po czym zmniejszyła dystans między nami i położyła dłoń na mojej klatce piersiowej. Niemal natychmiast złapałem jej nadgarstek i strzepnąłem z siebie rękę, jednak nie puściłem jej, tylko mocno ścisnąłem, żeby skupiła się na tym co do niej mówię.

- Ogarnij się, w tej chwili mów o co tutaj chodzi. Ile wypiliście? - Syknąłem zezłoszczony.

Brunetka zachichotała, po czym bez zastanowienia mi odpowiedziała.

- Nieee no coś ty, nie piliśmy hihihi....upiekłam dla nas ciasteczka. Z małym wkładem, który znalazłam w torebeczce w salonie.

Doskonale wiedziałem o co jej chodzi, aczkolwiek dziwne, że mi się do tego przyznała. W ten sposób sama na siebie ściągnęła mój gniew.

Zrezygnowany przetarłem twarz. Nie mogłem uwierzyć w to, że cały mój zarząd z Klanu był zjarany. Oznaczało to jedno, iż musimy przesunąć nasze spotkanie na inny dzień, bo dzisiaj już nic mądrego z tego nie wyniknie. W dodatku wyglądało na to, że muszę wszystkich ogarnąć i wygonić do domów i pokoi, bo jedyna strona, w jaką ta sytuacja mogła się rozwinąć była zła.

- Jesteś niemożliwa. chodź. - Złapałem Madison za ramię i pociągnąłem do wyjścia.

Z lekkością mi się poddała, dzięki czemu szybko i sprawnie zaprowadziłem ją do swojego pokoju, żeby nie wywinęła się od rozmowy i nie zrobiła niczego głupiego. Zaprowadziłem ją do krawędzi łóżka i popchnąłem na nie, żeby na nim usiadła. Dziewczyna przytrzymała się jednak mojej białej koszuli, przez co straciłem równowagę i oboje wylądowaliśmy na miękkiej pościeli. Dzięki refleksowi udało mi się na czas podeprzeć ręką, tak aby nie zgnieść jej swoim ciężarem.

Oczywiście dla brunetki był to kolejny powód do śmiechu. Śmiała się jak dziecko, tuż przy mojej twarzy, po czym uniosła głowę i złożyła pocałunek na moich ustach. Nie odsunąłem się, mimo iż mogłem. Oboje delikatnie poruszaliśmy ustami, bez pogłębiania pocałunku, po czym dziewczyna sama to przerwała, opuszczając głowę z powrotem na łóżko. Posłała mi delikatny uśmiech, patrząc mi prosto w oczy.

- Ale masz miękkie usta.

Nie skomentowałem ani jej zachowania, ani słów. Podniosłem się, póki nie wpadł jej do głowy jeszcze jakiś głupi pomysł, na który pewnie bym chętnie przystał.

- Idę zrobić porządek z pozostałymi, a ty tutaj zostań. - Rozkazałem, na co ona skinęła głową, zgadzając się. - Mamy jeszcze do pogadania.

W salonie zauważyłem, że impreza nadal trwała w najlepsze. Bez zastanowienia odłączyłem głośnik od prądu, po czym spojrzałem gniewnie po zebranych twarzach, które obróciły się zaskoczone w moją stronę.

- W tej chwili wracajcie albo do łóżek albo do swoich obowiązków. Każdy zabiera ze sobą po jednej osobie, która śpi. Jutro się policzymy. - Wypowiedziałem ostro reprymendę.

Patrzyłem jak szybko się krzątają i zabierają swoje rzeczy i kumpli. Pokój powoli pustoszał, a ja każdemu z wychodzących posyłałem zimne spojrzenia, pokazując jak bardzo nieodpowiedzialnie się zachowali.

Do cholery, nie byliśmy dziećmi, a poza tym gdyby ktoś nas teraz zaatakował, to wewnątrz domu nie było by nikogo, kto byłby w stanie prawidłowo zareagować. Popatrzyłem na jeden ze stolików i wziąłem jedno ciasteczko. Ugryzłem niewielki kawałek i od razu poczułem silny smak marihuany. Obiecałem sobie, że jutro dam im wszystkim popalić, za to że nie potrafili zrezygnować z ciasteczek, mimo iż wyczuli ich zawartość.

Gdy już salon opustoszał wróciłem znów do swojej sypialni. Przygotowałem już w głowie co powiem Madison, jednak ta zdążyła zasnąć na moim łóżku. Leżała dokładnie tam gdzie ją zostawiłem, tylko przewróciła się na bok i zwinęła w kłębek.

Westchnąłem, nie mając już siły się złościć. Dzisiejszy dzień był nieudany na całej linii. Zabrałem bokserki i poszedłem się wykąpać. Szybki prysznic nieco mnie odprężył, jednak po wyjściu z łazienki na nowo poczułem zmęczenie.

Podszedłem do brunetki i przesunąłem ją, by wyciągnąć kołdrę, na której leżała, po czym ją przykryłem, zatrzymując swoje ręce przy twarzy. Spała mocno i spokojnie, jak to po marihuanie. Luźne kosmyki włosów, opadające na policzek odsunąłem do tyłu, po czym popatrzyłem na jej lekko rozchylone usta. Dotknąłem ich i przetarłem kciukiem całą powierzchnię dolnej wargi, którą dopiero co całowałem.

Nie tylko ja miałem miękkie usta.



ZnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz