Madison
Kiedy dotarliśmy do domu Connora tradycyjna ekipa siedziała już i dobrze się bawiła w salonie. Po przyjeździe z klubu najpierw rozegraliśmy kilka partyjek w karty, a później gdy większość już miała sporo procentów we krwi, przeszliśmy do wspólnych rozmów, przerywanych śmiechem.
Jeszcze bardziej odczułam to, jak mocno mi ich brakowało. Śmiało dołączałam do plotek i wybuchów śmiechu, aż w końcu nawet mięśnie twarzy zaczęły mnie boleć. Z zaskoczeniem stwierdziłam, iż mam wrażenie, jakbym to w tym Klanie się urodziła. Być może to dlatego, że z Klanami moich braci nigdy nie chciałam mieć nic wspólnego i zawsze się od nich odsuwałam, a tutaj podejmowałam własne decyzje.
W pewnym momencie, niechcący zahaczyłam łokciem o oparcie kanapy, przez co część trzymanego przeze drinka wylała się na mnie wokół mnie.
- Cholera. - Wstałam i zaczęłam wycierać ręcznikiem papierowym to co rozlałam na podłogę. - To chyba znak, że już nie powinnam więcej pić.
Taki też miałam plan. Mimo iż nie było ze mną źle, to znałam swoje możliwości i gdybym teraz nie przestała, to za chwilę mogłoby już być za późno. Po wyrzuceniu mokrych resztek ręcznika podeszłam do Connora i pochyliłam się w jego stronę.- Czy mogę pójść na górę się przebrać? - Zapytałam, nie będąc pewna, czy moje rzeczy pozostały jeszcze w tym domu po moim odejściu.
- Jasne, chodź. - Wstał i milcząco wyciągnął w moją stronę rękę.
Zdziwiło mnie, że chce mnie zaprowadzić, bo przecież mieszkałam w tym domu i potrafiłam się w nim odnaleźć. Jednak ujęłam jego dłoń z lekkim uśmiechem i pozwoliłam się pociągnąć w odpowiednim kierunku. Pijane już towarzystwo ledwo zauważyło, że wychodziliśmy i na szczęście nikt nie rzucił żadnym podtekstem.
Dotarliśmy pod drzwi mojego byłego pokoju, a po przekroczeniu progu odwróciłam się zdziwiona do Connora.
- Jest dokładnie taki, jak go zostawiłam. - Powiedziałam zszokowana.
- Chciałem, żebyś miała własne, znajome miejsce kiedy wrócisz.
Przygryzłam dolną wargę, nie będąc pewna czy chciałam powstrzymać uśmiech, czy jej drganie we wzruszeniu. Faktycznie dobrze się poczułam w znajomym mi pokoju. Przywodziło mi to na myśl powrót do domu po długich wakacjach, gdzie człowiek ma ochotę położyć się w dobrze znanej pościeli, wśród swoich rzeczy i rozkoszować się poczuciem komfortu i swobody.
Bez słowa ruszyłam do garderoby i zrzuciłam przemoczone spodnie na ziemię wraz z imprezowym topem, a następnie zamieniłam je na beżową, dresową sukienkę. Lubiłam ją, bo dobrze w niej wyglądałam, a do tego dawała wygodę - jak duża, sportowa bluza.
Odwróciłam się do wyjścia i niemal wpadłam na Connora.
- Podglądałeś mnie? - Zapytałam z wyrzutem, jednak niepewna czy taka wizja by mi się podobała czy nie.
- Gdybym widział jak się rozbierasz, już bym nie pozwolił ci się ubrać. Przed chwilą podszedłem, chcąc sprawdzić jak ci idzie. - Odpowiedział nieco zachrypniętym głosem, lustrując mnie od góry do dołu oczami ciemnymi z pożądania, tak jakby wyobrażał sobie co go przed chwilą ominęło.
Zarumieniłam się pod jego uważnym spojrzeniem i czym prędzej chciałam wydostać się z ciasnej garderoby. Nie udało mi się to, ponieważ brunet był szybszy i zablokował mi przejście swoim ramieniem.
- Czy podjęłaś już jakąś decyzję? - Doskonale wiedziałam o co pytał.
Na dzień dzisiejszy wydawało mi się, że chcę wrócić do Klanu, w tym i do niego, jednak lubiłam sprawdzać czy moje decyzje są trwałe, tak więc zostawiałam sobie czas, aby wszystko w głowie mi się uleżało.
CZYTASZ
Znaleziona
ChickLit24-letnia Madison zostaje znaleziona i wplątana do świata, którym rządzą przestępcy, przemytnicy i zabójcy. Zamiast kontynuować spokojne życie jest podejrzana o powiązania z przywódcą jednego z Klanów, co sprawia, że wrogowie stają u progu jej drzwi...