Rozdział 25

304 18 0
                                    

Madison

Rankiem obudziłam się przy pierwszym sygnale budzika. Od razu zerknęłam na drugą stronę łóżka, zauważając iż nadal była pusta. Przeciągnęłam się leniwie i uśmiechnęłam sama do siebie. Wczorajsza noc mi się podobała, cieszyłam się, że znalazłam kochanka, który potrafił mnie zaspokoić, a nawet żałowałam, iż wcześniej się nie poddałam Connorowi. Ciekawiło mnie co jeszcze potrafił, ale na to zdecydowanie przyjdzie jeszcze czas.

Na pewno nie zamierzałam przejmować się tym, jak będzie wyglądać nasza relacja, ponieważ nie byłam typem osoby, która lubi zamartwiać się czymś na zapas. Zawsze jakoś życie mi się układało, nieważne co się działo.

Po tym jak ubrałam się w czarne leginsy i sportową, bordową bluzę udałam się do kuchni, gdzie spotkałam Connora z talerzem. Uśmiechnęliśmy się do siebie lekko, jakby był między nami sekret, o którym nikt inny nie wiedział. Brunet podszedł do mnie i przyciągnął do siebie, całując krótko.

- Dobrze ci się spało? - Zapytał.

- Padłam jak mucha i od razu zasnęłam, ale widzę że ty całą noc zarwałeś. - Skomentowałam jego sińce pod oczami.

- Owszem. Mam ważne wieści, weź śniadanie i chodź do jadalni.

Podczas jedzenia miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą i wiedzą, co stało się zeszłej nocy. Napięcie wisiało w powietrzu zwiastowało ważne wydarzenie, które zdecydowanie nie było niczym dobrym. Nie potrafiłam zgadnąć co mogło się wydarzyć nocą. Nie zjadłam zbyt wiele, ponieważ długie siedzenie w ciszy wraz z Michaelem, Justinem i Connorem powodowało, że żołądek sam zaczął mi się ściskać.

- Mamy problem z jednym z Klanów. Jason będę potrzebował twojej pomocy, aby sprawnie z nim wygrać, bez zbyt wielkiego rozlewu krwi.

Zesztywniałam na te słowa. Oznaczały one rozpoczęcie wojny, a ta nigdy nikomu nie sprzyjała.

- O jakim Klanie mówimy? - Zapytał mój brat.

- Chodzi o Klan George'a. Nie będę na razie wchodził w szczegóły. Zwołałem moich pozostałych sojuszników i podczas narady przedstawię o co chodzi.

 Poczułam strach i niepokój. Popatrzyłam odruchowo na Justina, ale on posłał w moją stronę ostrzegawcze spojrzenie, mówiące mi abym zachowała  spokój i nie zdradziła niczego swoim zachowaniem. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam, że Connor mnie obserwuje z zamyśloną miną, na pewno moja reakcja nie uszła jego uwadze, dlatego aby uniknąć pytań czym prędzej wstałam od stołu, mówiąc że muszę skorzystać z łazienki.

Nie miałam zamiaru wracać. Ubrałam się ciepło i wyszłam na zewnątrz. Przywitałam się z berneńczykami, po czym założyłam im szelki i wyszłam na spacer. Oczywiście idąc polną ścieżką, widziałam za sobą dwóch strażników, którzy za mną kroczyli, lecz zignorowałam ich tak jak zawsze. Na takie zasady się zgodziłam, ponieważ tylko pod takim warunkiem Connor pozwalał mi wychodzić poza jego teren.

Gdy po godzinie wróciłam, okazało się, iż mężczyźni obradują już w jednym z pokojów, do których oczywiście zakazano mi wstępu. Wzięłam książkę ze swojej sypialni i usiadłam na korytarzu, niedaleko drzwi. Czekałam aż wyjdą, żeby od razu dowiedzieć się co ustalono.

Ciężko było tyle czasu wysiedzieć. Kilka razy wychodziłam, aby po chwili zaraz wracać. Dopiero po kilku godzinach usłyszałam otwierane drzwi. Natychmiast się poderwałam z krzesła i oparłam się o ścianę, czekając na mojego brata. Jak tylko go ujrzałam, podeszłam do niego. Wnioskując po minie jaką miał, rozmowy nie potoczyły się na naszą korzyść, a on musiał czym prędzej wracać do domu, aby ustalić dalsze działania z George'em.

ZnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz