Rozdział 12

397 15 0
                                    


Connor

Wiedziałem, że najlepszym sposobem przekazania naszego rozejmu będzie pozwolenie bratu Madison na rozmowę. W głębi duszy współczułem chłopakowi, bo z dziewczyny było niezłe ziółko i na pewno dobrze nie przyjmie informacji o tym, iż przez trzy lata jest pod moją kontrolą. Cieszyłem się z tego jak potrafiliśmy się dogadać, Justin był rzeczowym chłopakiem, który nie rozwodził się nad niepotrzebnymi kwestiami.

Oprócz oczywistych zysków, czyli nowo przejętego przywództwa, całkowitej zależności drugiego Klanu ode mnie, były też te mniejsze, a mianowicie zatrzymanie dziewczyny u siebie. Nie znaliśmy się długo, jednak zdążyła zajść mi już za skórę, pora teraz na moją kolej aby jej odpłacić i przy okazji się zabawić.

Dałem Madison czas na ochłonięcie po tym jak jej brat zniknął z terenów mojego Klanu. Dopiero wieczorem, po wykąpaniu się i przebraniu w prostą, białą koszulkę i czarne dresowe szorty, postanowiłem podejść do jej sypialni i sprawdzić, co robi. Po przekroczeniu progu pokoju zobaczyłem, że wszelkie rzeczy które mogły się stłuc, leżały w odłamkach na podłodze, a sama dziewczyna siedziała na ziemi pomiędzy nimi i pije alkohol prosto z butelki.

Jak tylko mnie zauważyła uśmiechnęła się prześmiewczo i wzniosła toast butelką, w moją stronę. W odpowiedzi jedynie wzniosłem brwi do góry, pokazując jak rozczarowany jestem jej zachowaniem. Miałem rację, nie zareagowała dobrze na nowe wiadomości.Odetchnąłem głęboko, aby zbyt szybko nie stracić opanowania.

- Wstawaj. Najwidoczniej błędem było, że wyraziłem zgodę na twój powrót do własnego pokoju. Zdecydowanie nie możesz zostać bez nadzoru, dlatego dzisiaj śpię z tobą.

Madison nadal patrzyła na mnie z uśmiechem i po raz kolejny wzięła duży łyk wina. Czekałem jeszcze chwilę, aby dać jej szansę na reakcję. Byłem teraz jej przywódcą i musiała mnie słuchać. Mogła ponieść każde konsekwencje, oprócz śmierci, to był jeden z warunków jakie wyznaczyłem u jej brata. Musiało być coś co by utrzymywało jej charakter w ryzach. Jak dla mnie nic się nie zmieniło, nie zamierzałem pozwalać na brak szacunku wobec mojej osoby.

- Wstawaj kurwa albo pożałujesz. Dobrze już wiesz, że cierpliwość nie jest moją mocną stroną. - Podniosłem głos, po czym zacisnąłem szczęki, aby nie podejść i od razu nie przetrzepać tyłka dziewczyny.

Ta powoli podniosła się, nieco rozlewając alkohol na podłogę. Dopiero jak zaczęła iść w moją stronę dostrzegłem, że ręce, ramiona i nogi ma pokryte ranami, z których delikatnie sączyła się krew. Nie wyglądało to jakby sama tego dokonała, więc analizując zdemolowane przedmioty domyśliłem się, iż jest to skutek starcia z lutrem i lampą. Odłamki z podłogi musiały ją zranić, gdy nimi rzucała, a później na nich usiadła.

- Tak jest szefunciu. - Powiedziała i zasalutowała niedbale, po czym parsknęła i przeszła obok mnie, wychodząc na korytarz. Skierowała swoje kroki w stronę kuchni, bez problemu dogoniłem ją w kilku ruchach i jako pierwsze wyrwałem butelkę z rąk.

Dziewczyna popatrzyła na mnie ze złością, jednak zaraz zgromiłem ją wzrokiem i niemo ostrzegłem, że nawet nie ma próbować podejmować jakichkolwiek prób sprzeciwu. Łapiąc za ramię zaprowadziłem ją z powrotem do jej sypialni, po czym razem przeszliśmy do łazienki, gdzie posadziłem ją na toalecie i napuściłem  ciepłej wody do wanny.

- Musisz zmyć z siebie alkohol i krew. Rozbierz się cała i wejdź do wanny. - Rozkazałem.

Tradycyjnie jak to ona, odmówiła mi, kręcąc przecząco głową. Jednak ja też pozostawałem sobą i nie miałem zamiaru jej odpuścić.

- Albo sama to zrobisz, albo ci w tym pomogę. Jeżeli będzie trzeba to cię skuję i wrzucę do niej siłą, a dobrze wiesz iż jestem do tego zdolny. Masz 2 minuty.

Zacząłem opuszczać łazienkę i gdy już miałem zamykać drzwi, usłyszałem jak coś szepcze cicho pod nosem.

- Cholerny dupek.

- Słucham!? Coś chciałaś mi powiedzieć!? - Dziewczyna aż podskoczyła, nie spodziewała się że to usłyszę i krzyknę. Właściwie to pierwszy raz tak bardzo wyprowadziła mnie z równowagi. Wcześniej nie zachowywałem się tak w jej obecności, ale niestety wyczerpała już pokłady mojej cierpliwości i nie miałem zamiaru uważać na swoje zachowanie. Byłem dla niej łagodny jedynie na początku, gdy sądziłem, że jest niewinną dziewczyną. Znając prawdę musiałem jej pokazać kto tu rządzi, inaczej będzie podważała każdą moją decyzję.

- Nie, nic - Odpowiedziała wystraszona i jakby troszkę bardziej trzeźwa. 

- Tak myślałem. Została ci minuta. - Zatrzasnąłem drzwi łazienki, pozostawiając ją na chwilę samą.

Byłem ciekawy, czy faktycznie mnie posłucha i się rozbierze. Nie ukrywałem przed sobą, że chciałbym ją zobaczyć nago, lubiłem patrzeć na kobiety i nigdy się z tym nie kryłem. Rozkaz miał być dla niej równocześnie karą, nie chciałem jej odpuszczać za to, że próbowała ucieczki i rozwaliła cały pokój w moim domu. Chciałem ją zawstydzić i upokorzyć. Po dokładnie minucie wkroczyłem na powrót do łazienki i zobaczyłem dziewczynę siedzącą w wannie i krzywiącą się, zapewne z bólu, jakie powodowała gorąca woda na rozcięciach.

Siedziała w wodzie, ubrana jedynie w czarną bieliznę. Oboje wiedzieliśmy, że nie taki był rozkaz, jednak w myślach uśmiechnąłem się widząc ten delikatny sprzeciw. Nie skomentowałem tego w żaden sposób, tylko przez chwilę skanowałem jej odkrytą sylwetkę.

- Dobrze, umyj się i opatrz. - Powiedziałem i zacząłem wyjmować apteczkę z łazienkowej szafki. - Tutaj masz wszystko co ci będzie potrzebne. Zrób to tak, żebyś pościeli w łóżku nie zbrudziła własną krwią, już wystarczająco dużo szkód wyrządziłaś.

Ponownie opuściłem pomieszczenie i usiadłem na jej łóżku, czekając aż wykona moje polecenia. Byłem zdziwiony swoim zachowaniem, przy każdym innym po prostu wyjąłbym broń i postrzelił w kolano, aby następny rozkaz wykonał bez słowa. Madison nawet nie wiedziała jakie miała szczęście, iż jeszcze jest w jednym kawałku. Podobało mi się rządzenie innymi, ale po pewnym czasie ślepe posłuszeństwo robiło się nudne, a brunetka stała się idealnym wyzwaniem, które mogło mnie zająć i rozbawić w wolnej chwili.

Mimo wypitego alkoholu dziewczyna w miarę sprawnie uwinęła się w łazience i już po chwili widziałem ją przed sobą. Miała na sobie moją koszulkę z poprzedniej nocy i własne, czarne krótkie spodenki. Tak krótkie, że tylko cudem było je widać z pod mojego ubrania.

Bez słowa podeszła do łóżka i ułożyła się całkowicie na jego skraju, szczelnie okrywając się kołdrą. Najwidoczniej zmądrzała po nocy spędzonej na podłodze i nie zamierzała popełniać drugi raz tego samego błędu.

- Zostaję dzisiaj z tobą, żebyś nie robiła innych głupot. - Powtórzyłem w razie gdyby za pierwszym razem to do niej nie dotarło, po czym stwierdziłem, że muszę jeszcze dodać pewną kwestię, póki nie zasnęła. - Musisz pogodzić się z tym, że przez najbliższe trzy lata należysz do mnie. Alkohol nie pomoże ci rozwiązać twoich problemów. Im szybciej przestaniesz zachowywać się jak dziecko i zaakceptujesz swoją sytuację, tym szybciej będziesz mogła rozpocząć nowy rozdział życia.

Madison nie odpowiedziała. ale widząc jak sztywno leży domyśliłem się, że słyszała każde moje słowo i miałem nadzieję, że przemyśli je i wyciągnie jakieś wnioski.


ZnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz