Rozdział 17

337 12 1
                                    

Madison

Kolejny tydzień przebiegał zwyczajnie. Biorąc pod uwagę poprawę moich kontaktów z Connorem, przymierzałam się, żeby poprosić go o spotkanie brata na święta. Grudzień zbliżał się wielkimi krokami, co pokazywała i pogoda na zewnątrz i mój kalendarz w telefonie. Wykorzystałam okazję i zapytałam go przy wspólnym obiedzie, który tak jak zazwyczaj spożywaliśmy w ciszy, zagłębieni w myślach.

- Czy na święta mogłabym chociaż na kilka dni zobaczyć się z Justinem?

Connor podniósł na mnie swój wzrok i popatrzył z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Podejrzewałam, iż raczej się nie zgodzi, ale zawsze warto spróbować.

- Muszę to przemyśleć. - Odpowiedział i wrócił do jedzenia i przeglądania gazety.

Zawsze zdecydowany brunet, po raz pierwszy nie dał mi odpowiedzi od razu. Po cichu liczyłam, że to oznaczało, iż istnieje spora szansa na jego zgodę. Być może musiał przemyśleć na jakich warunkach miałoby się to odbyć. Do tego czasu planowałam zdobyć jakieś przydatne informacje dla brata, więc po obiedzie postanowiłam wykorzystać to co udało mi się dowiedzieć podczas, gdy kręciłam się po domu Connora i próbowałam coś podpatrzeć lub podsłuchać.

Tak naprawdę dziwiłam się sama sobie. Zawsze starałam się być szczera i uczciwa, ale życie wokół przestępców zrobiło swoje. Mimo, iż nie chciałam i zawsze się przed tym wzbraniałam, to zabiłam człowieka, a drugiego postrzeliłam. Zaczęłam knuć i siać intrygi, a koniec końców postanowiłam nawet szpiegować Connora. Być może czułam się z tym nieco źle, ale pamiętając o tym ile krzywd mi wyrządzono, wyrzuty sumienia blakły w oddali.

Od jakiegoś czasu zakradałam się do różnych pomieszczeń, a najbardziej zaciekawiło mnie to, gdzie przywódca Klanu spotykał się z różnymi ludźmi. Gdy gabinet stał pusty, przeprowadziłam swoje rozeznanie. Ku mojemu zaskoczeniu, nie było w nim wiele. Na środku prezentował się średnich rozmiarów, okrągły, drewniany stół wraz z kilkoma czarnymi krzesłami. Przy prawej ścianie stał szereg wysokich szaf, na których stały zakurzone kartony i nic poza tym. Podeszłam do mebli i z zaciekawieniem otwierałam je powoli. Większość była pusta, tylko w jednej z nich stały kryształowe szklanki i niemal puste butelki po alkoholu.

Jeszcze raz przetoczyłam wzrokiem po pokoju i próbowałam ustalić gdzie mogłabym się schować. Jedyną opcją była szafa. W środku niej, zbyt szybko można by mnie znaleźć, więc postanowiłam wejść na nią, przy pomocy krzesła. Wysunęłam mniejsze kartony do przodu, tak aby pomiędzy nimi, a ścianą zrobiło się miejsce dla mnie. Położyłam się tam, a później zrobiłam szparę tam gdzie znalazła się moja głowa, na tyle dużą, żeby mieć widok na gabinet, lecz na tyle małą, że nie było widać mojej twarzy, schowanej w cieniu.

Póki co, wszystko toczyło się według mojego planu. Doskonale wiedziałam, iż za niecałą godzinę Connor ma mieć tutaj spotkanie biznesowe z wysłannikiem zaprzyjaźnionego z nim Klanu. Czas szybko mi zleciał i nawet nie zdążyłam się obejrzeć, a miałam widok na Connora i nieznanego mi jeszcze bruneta, który miał sporo jaśniejsze włosy niż on.

Nadstawiłam ucha i słuchałam jak przy drinkach rozmawiają o warunkach umowy. Nieznajomy o imieniu Philip chciał, aby Connor sprzedawał mu przemycaną broń na wyłączność, tylko jemu. Proponował coraz większe kwoty, ale drugi nie chciał się zgodzić, aby został on jedynym kupcem, bo podobno źle to wpłynie na jego biznes.

Nie były to cenne informacje, ale cierpliwe musiałam czekać, aż ich spotkanie dobiegnie końca. W pewnym momencie drgnęłam, gdy usłyszałam głośny dzwonek telefonu. Widziałam jak Connor wyjmuje go z kieszeni i przykłada słuchawkę do ucha. Odwrócił się plecami do Philipa i wydawał cicho polecenia osobie po drugiej stronie połączenia. Z mojego punktu obserwacyjnego doskonale widziałam, jak mężczyzna dolewa kilka kropelek jakiegoś płynu do szklanki odsuniętej dalej od siebie.

ZnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz