Rozdział 21

307 11 3
                                    

Madison

Szukając cichego miejsca w budynku, wyczułam że trzymana przeze mnie książka, nie zamyka się jak powinna. Pod okładką ewidentnie tworzyło się niewielkie wybrzuszenie, dlatego czym prędzej rozejrzałam się na boki, upewniając się, iż nikt mnie nie widzi, a następnie otworzyłam moją lekturę. W środku znajdował się złożony w połowie kawałek papieru z krótką wiadomością.

Spotkajmy się w pokoju dla służby na drugim piętrze. Będę na ciebie czekał. ~ G.

Stanęłam na chwilę w miejscu i ponownie przeczytałam wiadomość. Mogłam się domyślić, że mój brat znajdzie sposób aby porozmawiać ze mną na osobności. Serce zabiło mi mocno i szybkim krokiem udałam się we wskazane miejsce.

Pominęłam większość eleganckich, brązowych drzwi i dotarłam do końca korytarza, do składziku, gdzie spodziewałam się znaleźć wiadra, mopy i inne artykuły czystości. Dobrze, że drzwi były opisane tabliczką, inaczej musiałabym wchodzić po kolei do każdego z pokoju.

Po przekroczeniu progu od razu poczułam obejmujące mnie, silne ramiona. Brat przytulał mnie przez dłuższy czas, nie wypuszczając ze swoich objęć. Minęło sporo miesięcy, od kiedy ostatnio się widzieliśmy i każde z nas chciało się chociaż trochę nacieszyć wzajemną obecnością.

- George. - Westchnęłam. - Tak bardzo tęskniłam.

- Ja za tobą też mała. - Ucałował czubek mojej głowy i odsunął się nieco ode mnie. Następnie złapał twarz w obie dłonie i dokładnie zeskanował każdy jej centymetr. - Jak on cię traktuje? Wszystko u ciebie w porządku? - Zapytał zmartwiony, a ja od razu wiedziałam o kogo pyta.

- Oprócz pierwszego porwania i tortur Connor raczej mnie nie krzywdzi.

- Raczej? - Usłyszałam podejrzliwość w jego głosie, lecz nie chciałam mu opowiadać o wszystkim co zaszło pomiędzy mną, a moim porywaczem.

- Weź przestań, nie zgrywaj teraz nadopiekuńczego brata. Justin mi powiedział, że pomysł zostawienia mnie na jego pastwę był twój.- Wygarnęłam bratu.

- Cholerny Justin. - Powiedział pod nosem. - Tak to był mój pomysł, ale jak robiłem rozeznanie to dowiedziałem się, że kobiet nie krzywdzi. Wpadliśmy mała, a jedynym wyjściem było wszczęcie wojny między naszymi Klanami, a zostawienie cię, abyś u niego zamieszkała.

Przewróciłam oczami na jego tłumaczenie. Wiedziałam, iż sama bym się na to zgodziła, gdyby było trzeba oszczędzić życie ludziom z naszych Klanów, ale to jak mnie rzucili na głęboką wodę nie było w porządku. Poza tym liczyłam, iż szybko znajdą sposób, aby mnie zabrać z domu Connora.

- No powiem ci, że super plan wymyśliliście. Widziałam na własne oczy, jak zabili samotną matkę, mającą kilkuletnie dziecko. Nie chcę tam dłużej mieszkać, nie możecie czegoś zrobić?

- Oj kochanie...- Pogłaskał mnie po głowie. - Wiesz w jakim świecie żyjemy. Każda moja decyzja niesie za sobą konsekwencje. Z ciężkim bólem cię oddałem, ale było to najlepsze wyjście. Po za tym widzę, że sobie radzisz. Jesteś cała i zdrowa, a nawet dałaś radę go tak zmanipulować, że zabrał cię na zjazd Klanów. Jeżeli jego czyny przekroczą granicę, to rozpętamy z nim wojnę, jednak na razie możesz być naszym idealnym uśpionym agentem.

Westchnęłam ciężko, bo wiedziałam, że w pewnym sensie mój brat ma rację. trzy lata, a właściwie teraz już mniej, były niewielkim kosztem za pokój między naszymi Klanami, pozwoliło to ograniczyć rozlew krwi.

- Wiem, że masz rację. Ale George....ja się go boję. - Wyznałam szczerze. - Staram się jak mogę, ale on cały czas ma co do mnie podejrzenia. Chce mnie przepytać z wszystkiego, a jak coś mu się nie spodoba to będę miała przechlapane, bo nie będzie miał już cienia wątpliwości, że nie jestem niewinną osobą.

ZnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz