Rozdział 5

2.5K 132 21
                                    

Chyba po raz pierwszy od bardzo dawna Draco Lucjusz Malfoy zapomniał języka w gębie. Patrzył na siedzącą niedaleko brązowowłosą dziewczynę i nie był w stanie wykrztusić ani słowa. W najśmielszych snach nie przyszłoby mu do głowy, że oto ona, bohaterka wojenna, Najzdolniejsza Czarownica od Czasów Roweny Ravenclaw zaprosi akurat jego na ślub Harrego-Chłopca-Który-Przeżył-Umarł-I-Znów-Przeżył-Pottera...

Gapił się na nią, jak na jakiś egzotyczny okaz w zoo, kompletnie nie zważając na to jaką musi mieć teraz minę. 

Hermiona momentalnie poczuła się jak idiotka. Nic nie mówił, tylko patrzył. Musiała z tego jakoś wybrnąć. Nie wiedziała tylko w jaki sposób. 

- Wiesz, oczywiście rozumiem jeśli nie chcesz. - powiedziała ostrożnie. - Po prostu pomyślałam, że byłoby miło. Znamy się tyle czasu, ciągle się razem uczymy, no i Parkinson czułaby się pewniej. - miała wrażenie, że gada do ściany, co tylko sprawiło, że tym bardziej czuła się jak kretynka.

Draco widział, że dziewczyna mówi coś do niego, ale sens jej słów kompletnie gdzieś mu umykał. W głowie szybko kalkulował za i przeciw. 

Na pewno chciałby pójść z Granger na to wesele. Nie pałali do siebie entuzjazmem, ale już dawno temu zauważył, że ta piekielnie zdolna i inteligentna młoda kobieta potrafi być równie urocza, co przerażająca. Cenił sobie jej towarzystwo. Jako jedna z niewielu nie patrzyła na niego jak na mordercę, ani jak na bardzo lukratywną opcję matrymonialną. 

Z drugiej jednak strony miał świadomość, że będzie tam mnóstwo osób, którym jego obecność na pewno będzie przeszkadzać. Ale przecież Łasic umawia się teraz z jego przyjaciółką... Nie może być tak źle. 

- Z przyjemnością pójdę z Tobą na ślub Pottera. - to zdanie wypłynęło tak gładko z jego ust, że aż sam był zdziwiony.

- Naprawdę? - zapytała zaskoczona wytrzeszczając na niego oczy. 

- Tak. - kącik ust delikatnie mu drgnął. - Kiedy dokładnie jest to wesele? - dorzucił nonszalancko.

***

Hermiona w myślach przeklinała wszystko, co tylko przyszło jej do głowy, a szczególnie przyszłą Panią Potter. Wymyśliła sobie ona bowiem, że wszystkie jej druhny ubrane będą w złoto. Brązowowłosa miała wrażenie, jakby ktoś zawinął ją w pozłotko. Czuła się jak zwykła moneta czekoladowa. 

Jednak nie to było najstraszniejsze. Sukienka, którą Ginny jej wspaniałomyślnie przysłała dopiero dziś rano, była zdecydowanie zbyt wyzywająca, jak na standardy panny Granger. Długi, ciągnący się po ziemi materiał również nie należał do najwygodniejszych. Przy każdym kroku Hermiona musiała uważać, by nie nastąpić na tył sukni, ani nie pokazać zbyt wiele, bowiem rozcięcie z boku sięgało jej niemal do biodra. Jak ona ma w tym siadać?! To zdecydowanie było najmniej praktyczne ubranie jakie przyszło jej kiedykolwiek założyć.

Wyżej, było jednak tylko gorzej... Sukienka była wręcz przyklejona do jej ciała, nie pozostawiając wyobraźni kompletnie nic na temat jej kształtów. Ah, no i nie mogła też zapomnieć o wycięciu na plecach. A w zasadzie całkowitym braku jakiegokolwiek materiału w tejże części. 

Ze zgrozą odkryła, że absolutnie żaden jej stanik nie ma szans pozostać niewidoczny. Wściekła do granic możliwości stała przed lustrem, próbując się nie przewrócić, gdy zakładała niebotycznie wysokie, oczywiście również złote szpilki. Oh, gdyby tylko mogła dopaść w ręce tę małą, wredną, rudą małpę... 

Rozmyślania na temat setki sposobów, w jaki chciałaby zamordować młodą Weasley przerwało jej pukanie do drzwi.

- Miona, pomyślałam, że może przydałaby Ci się jakaś pomoc z makijażem i włosami i... - Melanie urwała, wchodząc do pokoju. - Mój Boże! Hermiona! 

Neutralność - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz