Rozdział 26

2.2K 122 10
                                    


Draco stał przy recepcji, przeglądając dokumentację pacjentki, którą miał zamiar wypisać w poniedziałek. Jeśli przez weekend jej stan będzie poprawiał się tak szybko, jak do tej pory, to istniały spore szanse, że będzie mogła osobiście odstawić syna na peron 9 i ¾. 

Nieopodal niego dwie sanitariuszki, niemal przewieszone w pół przez ogromną ladę recepcji, plotkowały właśnie zawzięcie z siedzącą za blatem Uzdrowicielką. Skupiony na wynikach badań młodej czarownicy, nie przywiązał zbytniej uwagi do ich rozmowy. Aż do teraz. Wytężył słuch, nadal jednak udając, że czyta wnikliwie skomplikowane rubryczki.

- Naprawdę tak jej powiedział? - wyszeptała starsza kobieta, łapiąc się teatralnie za serce. 

- Tak. Najpierw wyznał jej miłość, a potem zwyzywał. - potaknęła najmłodsza z czarownic. 

- Biedna. Podobno wróciła do kraju, bo się rozstali. A teraz, jak sobie w końcu zaczęła układać życie na nowo - tu Uzdrowicielka sugestywnie zerknęła na niego, ale udał, że kompletnie tego nie widział, ani nie słyszał. - to znów się pojawił. 

Powoli, nie chcąc zwrócić niczyjej uwagi, odłożył dokumenty na blat. Jak gdyby nigdy nic, uśmiechnął się do nich, stwarzając pozory, że ich słowa do niego nie dotarły. Obrócił się i ruszył niespiesznie w kierunku schodów. Gdy tylko zniknął za rogiem puścił się pędem na pierwsze piętro. Od razu odgadł o kim była mowa. Wpadł do jej gabinetu bez pukania, będąc pewnym, że znów zastanie ją płaczącą pod biurkiem. 

- Stało się coś? - zapytała spokojnie, podnosząc na niego wzrok znad sterty papierów, która się przed nią piętrzyła. 

- Rozmawiałaś z Krumem. - bardziej stwierdził, niż zadał pytanie. 

- Rozmawiałam. - skinęła głową. - Chcesz mi powiedzieć, że Ci się poskarżył? - uniosła jedną brew.

- Nie. Usłyszałem rozmowę sanitariuszek. - przyjrzał jej się badawczo. - Podobno Cię zwyzywał. 

- Nic nadzwyczajnego. - wzruszyła ramionami. - Słyszałam od niego gorsze słowa. 

- Podobno wyznał Ci też miłość. - nadal drążył, nie będąc pewien, co ma myśleć o jej postawie. 

- A tak. Stara śpiewka. - machnęła ręką. - Najpierw przeprosił, potem powiedział, że mnie kocha, a na koniec, jak nie zachowałam się wedle jego oczekiwań, to nazwał mnie Twoją kurwą. Musiało mu się obić o uszy to, co wydarzyło się na weselu. Właśnie piszę pismo do Ordynatora. - wskazała pergamin leżący przed nią. - Uzdrowiciele i sanitariusze zdecydowanie zbyt często omawiają sprawy prywatne przy pacjentach. A to źle wpływa na ich samopoczucie. - skrzywiła się.

Patrzył na nią dłuższą chwilę, kompletnie ogłupiały. 

- I nie rusza Cię to? - zapytał podejrzliwie. 

- Nie. 

- A co jeśli ponownie Cię wezwie? Na przykład uda atak paniki, albo depresję i będziesz musiała się nim zajmować?

Spokojnie wyciągnęła jakiś papier, spod sterty dokumentów. Obróciła go w jego stronę, tak, by mógł przeczytać jego treść. Rzucił na niego okiem. W połowie czytania, brwi podjechały mu wysoko na czoło. 

- Wypowiadam mu jakiekolwiek świadczenia, choćby naprawdę zamierzał się powiesić. - powiedziała. - Dołączyłam do tego pisma opinię mojego terapeuty, potwierdzającą, że dla mojego własnego zdrowia psychicznego oraz komfortu pracy, nie powinnam go widywać, ze względu na naszą przeszłość. To ostateczność, którą przedstawię Hooper'owi, jeśli Krum nie zastosuje się do moich wytycznych. 

Neutralność - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz