Rozdział 21

2.2K 115 8
                                    


Gdy się w końcu obudziła, było już niemal południe. Jednak nie czuła się ani trochę wypoczęta. Koszmary wymęczyły ją doszczętnie, ale był to tylko przedsmak tego, co przygotowało dla niej poczucie winy. Ogromna bryła lodu niemal natychmiast pojawiła się w jej żołądku, gdy tylko otworzyła oczy. Niewiele w jej życiu było dni, podczas których czuła się tak źle, jak dziś. 

Powoli wygrzebała się z pościeli, niechętnie narzucając na siebie szlafrok. Zeszła na dół, kierując się dźwiękami dobiegającymi z kuchni. Jej mama krzątała się po pomieszczeniu, jak co niedzielę, piekąc swoje popisowe babeczki z czekoladą. Hermiona, będąc dzieckiem, czekała cały tydzień specjalnie na jej wypieki. Ale dziś nawet to jej nie ucieszyło. Usiadła ze zbolałą miną przy wyspie kuchennej.

- Dzień dobry, króliczku. - uśmiechnęła się do niej pani Granger. Mimowolnie gryfonce drgnęły kąciki ust, słysząc to pieszczotliwe powitanie. 

Gdy była mała nienawidziła go, głównie za sprawą swoim nienaturalnie dużych jedynek. Dopiero po latach przyzwyczaiła się do niego, a potem oberwała od Malfoy'a tą klątwą, zwiększającą zęby. Madame Pomfrey podała jej wtedy eliksir zmniejszający, a ona skorzystała z okazji i zatrzymała jego działanie odrobinę później niż zaleciła jej szkolna pielęgniarka, gdy były już mniejsze niż jej naturalne zęby. Wspomnienie Draco, nawet pomimo, że wtedy był okropnym dupkiem, zabolało ją. 

- Dzień dobry. - wymamrotała, opuszczając wzrok. 

- Nadal nie w humorze? - zapytała jej matka. Pokręciła tylko przecząco głową. - Zamierzasz z nim porozmawiać? 

- Tak. Ale nie wiem zupełnie jak to zrobić. - westchnęła. - Bardzo go zraniłam tymi słowami. Nie będzie chciał mnie nawet widzieć. 

- Na pewno będzie potrzebował czasu. - zgodziła się jej mama. - Ale im szybciej wyjaśnisz mu, dlaczego to powiedziałaś, tym szybciej będzie mógł się z tym uporać. 

- Tylko, że ja nie wiem dlaczego... - mruknęła, rozdrabniając palcami babeczkę na maleńkie kawałeczki. 

- Ze strachu. - powiedziała poważnie pani Granger. - Boisz się bliskości. Boisz się go dopuścić do siebie bliżej, dlatego starasz się go odsunąć. Nawet jeśli naprawdę nie myślisz o nim jako o tym... no... Krwiopijcy? 

- Śmierciożercy. - Hermiona automatycznie ją poprawiła.

- Właśnie, Śmierciożercy. Co za nazwa. - pokręciła głową. - Nieważne. - machnęła ręką. - Więc nawet jeśli tak o nim nie myślisz, to podświadomie bronisz się. A najlepszą obroną jest atak. Musisz mu to wytłumaczyć. 

- Nie posłucha mnie... 

- Skarbie, zależy Ci na nim? 

- Ja... Nie wiem. Chyba tak. Na pewno nie chcę, żeby mnie nienawidził, za to co powiedziałam w złości.

- Więc musisz z nim porozmawiać. 

- Problem w tym, że ja nadal jestem zła. Nie mam pojęcia, co myśleć o tym pocałunku. Mam wrażenie, że chciał się tylko odegrać na Clarze, ale słowa Rona... - wymamrotała cicho. - Nie wyobrażałam sobie, że tak to wszystko się potoczy. 

- W takim razie najpierw porozmawiaj z Ronem. - odparła. - Nie rób takiej miny. - sarknęła, bo Hermiona brzydko się skrzywiła. - Dobrze wiesz, że bardzo obraziłaś jego żonę. Należą im się przeprosiny i wyjaśnienia. 


***


Pansy od samego rana krzątała się po kuchni, strzelając garnkami. Doskonale wiedziała, że coś się wczoraj wydarzyło. Hermiona niemal wybiegła z wesela, a za nią jej mąż i Draco. Gdy wrócili, miny mieli, jakby ich ktoś przeklął, a dziewczyna już nie wróciła. Jednak nikt nie chciał jej powiedzieć, co się stało. Była wściekła. Nienawidziła, gdy ktoś coś przed nią ukrywał. 

Neutralność - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz