Rozdział 6

2.6K 138 27
                                    


Po wylądowaniu Hermiona musiała solidnie się wysilić, by przypomnieć sobie gdzie jest. Nora zupełnie nie wyglądała jak przytulny, zagracony domek do którego przywykła. Wszędzie aż lśniło od czystości a niezliczona ilość rupieci zniknęła. 

Molly natychmiast porwała ich na zewnątrz, gdzie miała odbywać się ceremonia. Tutaj już panował bardziej jej znany popłoch i harmider. 

- Draco! - usłyszeli za sobą dziewczęcy pisk i chwilę później czarnowłosa dziewczyna wpadła blondynowi w ramiona. - Nareszcie jesteś, bałam się, że jednak zrezygnujesz. - wyszczerzyła się do niego po czym skierowała wzrok na jego partnerkę. - No, no... Powiem szczerze Granger, że wyglądasz w tej sukni lepiej niż się spodziewałam. - uśmiechnęła się do niej szeroko i bez skrępowania taksowała ją spojrzeniem od góry do dołu. - Ah, zakryłaś plecy. A tyle się napracowałam, żeby je dobrze wyciąć. - pokręciła głową z dezaprobatą. 

- To Twoja sukienka? - zdziwiła się Hermiona. 

- Moja. - przytaknęła z dumą. - Wszystkie druhny ubrane są w moje projekty, państwo młodzi, Ron i Draco również. 

Do gryfonki dopiero teraz dotarło, że garnitur Malfoy'a idealnie komponuje się z jej ubiorem. Lekko zszokowana tym faktem już miała to jakoś skomentować, kiedy zjawił się Ron porywając ją w ramiona. 

To był moment, w którym Draco od bardzo dawna widział ją szczerze się śmiejącą. Mimowolnie odnotował w pamięci, że jej uśmiech jest całkiem uroczy. 

- Skarbie, porywam na chwilę Mionę, Ginny chce ją widzieć. - odezwał się rudowłosy czule całując Pansy. Chwilę później dwójka byłych gryfonów zniknęła im z oczu. 

- Przyznaj, podoba Ci się jak ją ubrałam. - wyszczerzyła się ślizgonka. 

- Zupełnie nie wiem o czym mówisz, Pans. - odparł chłodno. 

- Oh, przestań. - prychnęła z dezaprobatą. - Przecież widzę, że nie możesz oderwać od niej wzroku. 

- Daj spokój. Nie ma czego się wstydzić. Wygląda naprawdę świetnie. I dobrze Ci radzę uświadom to sobie już teraz, bo za chwilę ma się tutaj zjawić Krum. - dodała sięgając po kieliszek z szampanem. 

- I co z tego? - wzruszył ramionami. - Jestem tutaj z Granger tylko dlatego, żebyś Ty nie czuła się samotna. Dała mi to jasno do zrozumienia. Nic między nami nie ma. 

- Może jeszcze nie, ale moja kobieca intuicja podpowiada mi, że będzie. - odparła tajemniczo, po czym obróciła się na pięcie i zniknęła. 

Hermiona wróciła niedługo później, jednak nie miał szansy już z nią porozmawiać. Ceremonia zaczynała się wkrótce, więc zajął sobie wygodne miejsce na uboczu. Co prawda nikt nie patrzył na niego krzywo, ale też jakoś żaden z gości nie pałał entuzjazmem na jego widok. 

Draco musiał przyznać, że Granger naprawdę prezentowała się zjawiskowo. A stała przecież obok Fleur, która była po części villą. Faktycznie zauważył, że wśród gości pojawił się rosły Bułgar i on również nie mógł odkleić od niej wzroku. Nie czuł się z tym komfortowo, ale absolutnie nie miał prawa, by być zazdrosnym. Przecież nie przyszedł tutaj jako jej chłopak. Ledwo ze sobą rozmawiali, choć znali się tyle lat. 

Tyle lat, podczas których kompletnie zignorował, że wyrosła na naprawdę piękną kobietę. Zastanawiał się jakim cudem nie zwrócił na to wcześniej uwagi. Cichy głos podpowiadał mu, że przecież dawno temu oboje ustanowili między sobą niepisany pakt o neutralności. Miał ponure wrażenie, że ta bierność odbije mu się mało przyjemną czkawką. Nie chciał jednak robić w kierunku Granger żadnych pochopnych kroków, by jej nie spłoszyć. 

Neutralność - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz