12. Tajemniczy lis

75 7 1
                                    

                         ~Ni-ki pov~

Gdzie.. Gdzie ja jestem? - spytałem sam siebie. Byłem na łące pełnej kwiatów, wśród nich rosło drzewo z kwiatami wiśni.

Stałem przez chwilę i zastanawiałem się jak się tu znalazłem. Po krótkiej chwili dotarło do mnie, że jestem w swoim śnie. W swoim bardzo rzeczywistym śnie.

O dziwo byłem ubrany w bardzo bogato zdobiony strój dawany dla osób wysoko urodzonych, nie książat czy królów, ale dla osób o bardzo wysokiej randze w społeczeństwie.

- A to niespodzianka. - pomyślałem.

Zacząłem iść na przód i rozgladać się dookoła, jednak nikogo nie było w pobliżu. Usłyszałem strumień wody, zapewne była to mała rzeka pod drzewem wiśni.

Zmierzałem w kierunku rozchodzących się odgłosów wody uderzającej w kamienie. Wiatr delikatnie wiał w stronę drzewa, rozwiewając moje włosy, słońce lekko przygrzewało ziemię.

Będąc kilka metrów od celu zobaczyłem postać leżącą na pniu drzewa. Jednak bardzo zaskoczył mnie jej wygląd, a raczej jego.

Był to chłopak o blond włosach, które odcieniem spadały w żółty kolor. Ubrany był jak bóstwo, długie i zwiewne szaty powiewały na wietrze, jego talia opleciona była długim pasem a do niego dołączony był sznur z malutkimi dzwoneczkami.

Chłopak nagle przewrócił się na drugi bok i mogłem ujrzeć jego.. No właśnie.. Zobaczyłem jego ogon. Lisi ogon. Nie był on typowo zwierzęcy, po prostu jasno niebieska otoczka kreowała postać ogona.

Serce nagle mi zabiło szybciej. Chciałem zobaczyć jego twarz. Podchodząc bliżej nie chciałem go obudzić, jednak idąc na przód nie zauważyłem małej gałęzi i na nią nastąpiłem.

Pod wpływem hałasu tajemniczy chłopak wstał najszybciej jak umiał i odwrócił się w stronę wydanego dźwięku. Nagle złapaliśmy kontakt wzrokowy.

Nie znałem go jednak coś mi podpowiadało, że nie do końca go nie znałem. Czułem jakbym go już gdzieś spotkał.

Miał piekne oczy, patrząc w jego niebieskie tęczówki czułem, jak wszystko dookoła przestaje istnieć. Okrągła buzia z pieprzykiem na policzku i pulchne usta tylko podkreślały jego urodę. Wyglądał przepięknie.

- Kim.. Kim jesteś? - spytałem.

- Kim Sunoo. Niektórzy mówią na mnie Ddeonu, jestem magicznym lisem, ta polana należy do mnie, a Ty kim jesteś i jak się tu znalazłeś? - odpowiedział mi.

Znałem to imię i nazwisko. Słyszałem je na szkolnym korytarzu.

- Ja.. Ja jestem..

- Nie musisz mi mówić swojego imienia bo doskonale wiem kim jesteś. Moim ukochanym przyjacielem, lączy nas bardzo dziwna więź.

- Twoim kim? Ja nie mam przyjaciół.

- Zrozumiesz w swoim czasie. A teraz pora się obudzić. - odpowiedział mi i uśmiechnął sie delikatnie.

- Nie, zaczekaj. Kim Ty do cholery jesteś i czemu mnie nazwałeś swoim ukochanym przyjacielem? - po wypowiedzeniu tych słów do moich uszu dobiegał głos Beomgyu, który kazał mi wstać.

- Nie.. Zaczekaj.. Mój głos stawał się coraz bardziej niewyraźny a wszystko dookoła mnie powoli znikało.

-----------------------------------------------------------------

- Wstawaj leniu! Spóźnię się przez Ciebie do szkoły!

Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na mojego towarzysza. Buzię miał całą czerwoną, zapewne był zdenerwowany bo długo spałem. Spojrzałem na zegarek, wskazywał 7:10.

When the night meets the day •Taegyu•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz