21.

1.1K 97 45
                                    

Wszędzie rozpoznam ten głos. Ten głos którego nie nawidziliam tak bardzo.

Obrocilam się, za sobą zobaczyłam ojca.

O: Y/n.- zaczął podchodzić aby się przywitać jednak ja wstałam I się odsunęłam.

Y/n: Nie podchodź do mnie. Patrzę na Ciebie z obrzydzeniem. Dobrze wiesz że Ciebie nie nawidzę.- w tym momencie Techno również wstał.

O: Y/n, jestem twoim ojcem.

Y/n: Nie, byłeś nim gdy nas nie zostawiłeś. Od kiedy nas zostawiłeś i mama przez Ciebie umarła zostałam sama. Nie raczyłeś nawet zadzwonić czy zrobić cokolwiek. Miałam wtedy 19 lat. Dopiero co wychodziłam w życie. Nie pomyślałeś nawet o tym zebybspytac czy mi pomóc? Nie wiesz nawet co się ze mną działo!- powiedziałam głośno ale nie tak aby inni zaraz się patrzyli.

O: Tak mi powie...

Te: Proszę Pana, niech Pan sobie odpuści. Ona nie chce z Tobą gadać.- powiedział stając za mną.

O: To nie są twoje sprawy więc się nie wtrącaj.

Y/n: Uwierz że są. Wiesz co, gdyby nie ta osoba.- wskazałam na techno.- Już prawdopodobnie bym nie żyła, albo bym popadła w jakiś obłęd. To że wciąż żyje i czuje się dobrze nie zawdzięczam tobie w ani najmniejszym stopniu. Jesteś osobą którą najmniej potrzebuje w życiu. Więc po prostu daruj sobie i odejdź z mojego życia na zawsze.

Ojciec jedynie spojrzał na mnie, aż mi się chciało śmiać z jego miny która wyrażała smutek. Tak, bardzo zabawne, po tylu latach zaczęłam go interesować. Gdy już sobie życie poukladalam i czuje się w końcu dobrze.

Wzięłam swoje rzeczy. Nie miałam zamiaru tu być, jeśli on nie chciał wyjść to ja postanowiłam to zrobić. Wzięłam wszystko, to samo zrobił Techno. Po czym wyszliśmy. Techno jeszcze zapłacił za ciasto które przepakowali na wynos po czym wyszedł do mnie.

Te: Przepraszam że taki beznadziejny dzień teraz masz.- powiedział przytulając mnie.

Y/n: Nie musisz przepraszać, to nie twoja wina. Dzięki tobie zawdzięczam wszystko co najlepsze. Tylko Ty jesteś mi potrzebny do życia.- uśmiechnęłam się i go pocałowałam.

Te: Tak samo Ty jesteś dla mnie potrzebna do życia. Nawet nie wiesz przez co przechodziłem gdy zniknęłaś.

Y/n: Nie mówmy o tym. Najważniejsze że jest wszystko już dobrze.- uśmiechnęłam się.

Te: Jeszcze brakuje paru rzeczy. Jedna z nich jednak chciałbym dzisiaj już mieć z głowy.- powiedział.

Y/n: Czyli?

Te: Zobaczysz, chodź.- wziął mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć.

Po chwili byliśmy w aucie. Nie wiem gdzie jechaliśmy ale zdałam się na niego.

Po jakimś czasie podjechalismy przed port. Stało tam kilka jachtów.

Y/n: Czemu tu jesteśmy?

Te: Miałem dziś więcej w planach niż tylko kawiarnia. Wynająłem jacht na cały dzień i noc. Dziś ma być ponoć spad gwiazd.

Y/n: Awww.- podeszłam i go przytuliłam.- Tyle że nie mam stroju ani nic.

Te: Wszystko już miałem zaplanowane, nie martw się.- uśmiechnął sie po czym wysiedliśmy z auta.

Y/n: Czekaj, a Fluf?

Te: Moja mama po niego przyjechała.

Y/n: Za często ona się nim opiekuje. To nie jest problem dla niej?

Te: Uwierz że powód dla którego mamy taki dzień to sama zaproponowała aby to wziąć.- zaśmiał się.

Y/n: Nie możesz powiedzieć w prost o co chodzi?

Te: Nie, zepsuł bym wszystko tym, całą organizacje itp.

Y/n: No dobrze.

Później poszliśmy na jacht wynajęty przez techno. Wyplynelismy na środek morza? Nie wiem czy mogę to tak nazwać ale powiedzmy.

Y/n: Nie wiedziałam że potrafisz kierować jachtem.- zaśmiałam się siedząc za nim i obserwując jak kieruje.

Te: Kiedyś jeszcze zanim Ciebie poznałem to poszłam na kursy, chyba tak to się nazywało. Jakieś tam licencję zdobyłem.

Zaśmiałam się z tego, poszłam się przebrać w swój strój. Później wróciłam i położyłam się na leżaku.

Y/n: Trochę brakowało mi słońca, jestem blada jak kreda.- zaśmiałam się.

Te: Dosłownie skarbie. Jak wampir.- zaczął się wyśmiewać.

Y/n: No już, skończyłeś?- zaśmialiśmy się.

Później jak dryfowalismy sobie na środku morza techno również się przebrał. On jednak nie zwlekał. Od razu wskoczył do wody.

Ja jedynie patrzyłam ze statku na niego.

Po jakimś czasie wrócił cały mokry spowrotem.

Te: Chcesz się przytulić?- spytał rozkładając ręce.

Y/n: Nie, nie dzięki.- zaśmiałam się. Jednak on zaczął podchodzić więc zaczęłam uciekać. Tak czy siak mnie złapał. Po czym wrzucił mnie do wody oraz sam wskoczył.

Gdy wypłynęłam zaczęliśmy się śmiać.

Po jakiś czasie usiedlismy sobie spokojnie na lerzakach. Gadaliśmy. Graliśmy w różne gry karciane itp.

Gdy nadszedł wieczor i był zachód słońca razem go oglądaliśmy.

Siedziałam przytulona do Techno Gdy nagle ten stał i gdzieś poszedł bez słowa. Wrócił po około 10 minutach.

Y/n: Gdzie byłeś?

Te: Musiałem gdzieś zadzwonić.

Y/n: Okej.

Te: Chodź.- podał mi rękę. Ujęłam ją bez słowa i się podniosłam z jego pomocą. Stanęliśmy na przeciwko siebie. Robiło się powoli ciemniej ale wciąż było widać słońce.

Y/n: O co chodzi?

Te: Zastanawiałem się o tym trochę. Choć w sumie dałaś mi trochę do myślenia po ostatniej naszej rozmowie. Rozmyslalem czy nie poczekać i tym podobne ale po poradach innych osób stwierdziłem że nie ma co czekać.

W tym momencie pomyślałam sobie o co może chodzić.

Techno uklęknął na jedno kolano po czym zza pleców pokazał rękę z pudeleczkiem które otworzył.

Momentalnie gdy to zobaczyłam zakryłam buzię rękoma.

Te: Ostatecznie zdecydowałem że podejmę się tego niebezpiecznego ryzyka i spytam czy zechcesz spędzić ze mną resztą życia?

Y/n: Jeszcze pytasz Ty głupku?- zaśmiałam się.- Oczywiście że tak.

Chłopak wstał i mnie przytulił, momentalnie zaczęły z lądu strzelać fajerwerki. Techno się na to zaśmiał.

Y/n: To też część planu?

Te: Tak ale tylko na to gdy się zgodzisz.- zaśmiał się.

Y/n: Jesteś kochany.- uśmiechnęłam się do niego.


You take my Heart.../Technoblade x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz