03.

9K 305 52
                                    

- Dostałam maila! - krzyknęłam głośno, wypadając ze swojego pokoju. Edward skrzywił się i jęknął w proteście. - Przepraszam. Zapomniałam, że boli cię głowa.

- W porządku. I co? Odrzucił cię?

- Co za wiara - przewróciłam oczami, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Nastolatek podniósł się do siadu i wymusił uśmiech, który bardziej krzywy nie mógł być. - Mam przyjść na rozmowę. Jest tylko jeden, mały problem.

- Nie masz w co się ubrać?

- Ja pierdole, muszę cię nauczyć, jak rozmawiać z kobietami - stwierdziłam, siadając koło niego. By zrobić mu na złość, poczochrałam jego włosy. Odsunął się ode mnie, mrucząc z dezaprobatą. - Rozmowa ma się odbyć dzisiaj o trzynastej, a ty jesteś chory.

- To co? Nie mam trzech lat, poradzę sobie.

- Chyba sobie żartujesz. Jesteś ledwo żywy, nie zostawię cię samego. Dlatego lepiej się ogarnij, pójdziesz ze mną, a po wszystkim zabiorę cię do lekarza.

- Z pierwszą częścią się zgodzę, chociaż mi to kompletnie nie pasuje, ale żywy nie dam się zbadać żadnemu doktorowi.

- Typowy facet - prychnęłam. - Idę się wykąpać, a tobie radzę zrobić to samo. Widzimy się przy wyjściu za trzydzieści minut - zakomunikowałam. Nastolatek nie zaprotestował, więc uznałam jego ciszę za zgodę. Wróciłam do swojego pokoju, gdzie zgarnęłam bieliznę i udałam się od razu do toalety. Rozebrałam się z ciuchów i po wrzuceniu ich do pralki, weszłam pod prysznic.

Nie miałam ochoty na długie kąpiele, więc wyrobiłam się w pięć minut. Zawinęłam włosy w ręcznik i w bieliźnie ruszyłam z powrotem do pokoju. Zasiadłam przed drewnianą toaletką i wyciągnęłam kosmetyki. Nie malowałam się przesadnie, nienawidziłam podkładów, więc nawet jeśli na twarzy wyskoczyło kilka krostek, nie zakrywałam ich. Za to uwielbiałam podkreślać duże, brązowe oczy.

Zawsze nakładałam cienie, robiłam długie, cienkie kreski oraz tuszowałam rzęsy, chociaż zazwyczaj i tak spłaszczały się przez okulary. Usta zazwyczaj ciągnęłam czerwoną szminką, ponieważ uważałam, że dzięki temu dodawałam sobie trochę drapieżności. Nie żebym na co dzień tego potrzebowała, moja osobowość była wystarczająca i każdy, kto mnie znał wiedział, że twarda ze mnie babka.

Ściągnęłam ręcznik i odwiesiłam go do wyschnięcia na grzejnik. Podłączyłam suszarkę do kontaktu i skierowałam ciepły strumień na włosy. Jako, że były proste i niezbyt gęste, zajęło mi to około dwóch minut i kolejną minutę spędziłam na rozczesaniu ich.

- Długo jeszcze?! - usłyszałam krzyk z dołu. Minęło już trzydzieści minut? Spanikowana założyłam czarne spodnie w kant, białą koszulę, po czym wrzuciłam do torebki portfel oraz telefon i zbiegłam na dół. Edward nie wyglądał zbyt dobrze. Choć na co dzień miał jasną cerę, teraz była ona nienaturalnie biała.

Jego zazwyczaj roześmiane i pełne życia zielone oczy, teraz pozbawione były blasku. Zgarbił się także, a włosy choć zazwyczaj układał idealnie, teraz sterczały mu każdy w inną stronę.

- Dobrze się czujesz? Może jednak dostarczę cię do sąsiadki?

- Błagam, tylko nie do tej starej wariatki. Wytrzymam - zapewnił, a ja nie miałam wyjścia, jak mu uwierzyć. Podeszliśmy do czarnej audi a3, po czym ja zasiadłam na miejscu kierowcy, a mój brat na miejscu pasażera. Do kancelarii prawniczej "Anders" mieliśmy tylko lub aż czterdzieści minut, ale prawdziwym wyzwaniem okazało się znalezienie wolnego miejsca w ciągu dnia.

Dlatego też musieliśmy odjechać kilka kilometrów dalej i przejść się kawałek. Od razu po wejściu do środka zatrzymał nas wysoki, potężny strażnik, ale, gdy tylko mu się przedstawiłam, przepuścił nas dalej bez słowa. Wzruszyłam ramionami na zdziwione spojrzenie Edwarda i zaprowadziłam go do wind. Już w środku, nacisnęłam przycisk dwudziestego trzeciego piętra.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz