18.

6.4K 239 10
                                    

Z gotowym kubkiem w jednej dłoni i z własnoręcznie robionymi ciasteczkami w drugiej ruszyłam w stronę gabinetu, by zaraz zapukać w drzwi. Przez dosłownie pięć sekund panowała cisza, ale w końcu drzwi uchyliły się i stanął w nich zmęczony Ezekiel.

– Przepraszam jeśli przeszkadzam, ale Elisabeth już śpi, a ja stwierdziłam, że przyda ci się trochę wzmocnienia przed kolejnymi godzinami pracy – posłałam mu swój najlepszy uśmiech i z satysfakcją odkryłam jak na jego twarz wkradają się dwie czerwone plamy.

– Zapraszam – przesunął się w drzwiach, z czego od razu skorzystałam. W pokoju było skromnie. Jedynie duże, machoniowe biurko z kupą papierów na nim, obrotowe krzesło, szafka wypełniona książkami oraz mała, ale z wyglądu wygodna kanapa.

– Mam nadzieję, że ci posmakują.

– A jest inna możliwość? Jesteś cudownym kucharzem! – zapewnił gorliwie, co mnie zawstydziło. By to ukryć podeszłam do reguły i zaczęłam przeglądać książki.

– Czytasz coś innego poza prawem? – zerknęłam na mężczyznę, ale ten wzruszył jedynie ramionami, buzię mając już zapchaną ciastkiem. Przejechałam palcami po grzbietach, ale żadnej nie wyciągnęłam. Wątpiłam, że cokolwiek bym zrozumiała, a nie chciałam mu tu bardziej brudzić.

– Czasami – wyznał w końcu, gdy jego buzia była już pusta. – A co, chcesz mi coś polecić?

– Chcesz listę alfabetycznie czy chronologicznie? – zaśmiałam się z jego zdziwionej miny i usiadłam obok, zakładając nogę na nogę. – Dużo pracy ci zostało?

– Kilka papierów – przejechał dłonią po twarzy, a mi zrobiło się go szkoda. Wciąż był przystojny, nie, ale wyglądał zwyczajnie marnie. Nabrałam aż ochoty, by nakazać mu kąpiel i połóżenie się do łóżka, ale zdecydowanie byłoby to nie na miejscu. W końcu nie miał pięciu lat, a dwadzieścia osiem.

– Nie możesz dokończyć tego jutro? – spytałam niepewnie, a on niemal natychmiast pokręcił głową.

– Coś ty! Jutro będę miał tyle samo, jak nie o wiele więcej roboty.

– Nawet jeśli miałabym plany zostać prawniczką, ty byś mi to obrzydził – przyznałam szczerze, uśmiechając się szeroko.

– Zrobiłbym to nawet gdybym miał najlepszą pracę pod słońcem.

– Co? Dlaczego? – zmarszczyłam brwi i tym razem to mężczyzna uśmiechnął się szeroko i nad wyraz uroczo. A może tylko mi się tak zdawało?

Zabijasz mnie!

– Nie chciałbym stracić tak cudownej opiekunki dla Elisabeth – kurwa! Jakim cudem miałam się niby nie zawstydzić po takich słowach? – Aww, wyglądasz jak pomidorek!

– Przestań się śmiać! – przybliżyłam się, by uderzyć go mocno w ramię. – Ja ci nie wypominam, gdy czerwienisz się po moim słowach.

– Ponieważ tego nie robię.

– Taki pewny niby tego jesteś? Mam zrobić ci następnym razem zdjęcie? – uniosłam brew do góry, będąc absolutnie poważną. Naprawdę byłam gotowa zrobić mu to zdjęcie. I to wcale nie po to, by później się do niego ślinić. Wcale, a wcale. Nie istnieją na to dowody!

– O ile będziesz robić później do niego brzydkie rzeczy – wymruczał nagle, na co otworzyłam szeroko oczy i uchyliłam usta.

– Jesteś zmęczony. Zdecydowanie, wręcz padnięty. Powinieneś się przespać.

– I to ja jestem tym niegrzecznym? Właśnie proponujesz mi przespanie się ze sobą – puścił oczko, a ja byłam pewna, że rumieniec zszedł z policzków na szyję. Nienawidziłam, gdy ktoś zaczynał grać w moją grę. Mogłam flirtować i czułam się z tym genialnie, ale gdy ktoś robił to samo wobec mnie, nie wiedziałam jak na to reagować.

– Wcale nie! – obraziłam się jak jakieś dziecko, ale widząc jego zadowoloną minę, postanowiłam wziąć się w garść. – Ale jeśli tak bardzo nalegasz... – przybliżyłam się, oblizując kokieteryjnie usta. Oparłam dłoń o wewnętrzną stronę jego uda i ścisnęłam.

– Abigail! – stwierdził ostrzegawczo. Z jakichś dziwnych powodów rozbawienie przeszło w coś o wiele poważniejszego. Głupi uśmiech zszedł mi z twarzy. Mimowolnie zerknęłam na jego lekko rozchylone usta. Serce zabiło mocniej, gdy przypomniałam sobie nasz poprzedni pocałunek. Przyjemne dreszcze przeszły po plecach, a gorąco rozsadziło podbrzusze.

– Ezekiel? – nie chciałam, by brzmiało to pytanie, ale dokładnie tak się stało. Mężczyzna mruknął coś, a ja w końcu uniosłam wzrok do jego oczu. Wcale nie były ciemniejsze jak to piszą w książkach. Ale biło z nich coś, co nie pozwalało oderwać wzroku. Nachyliłam się w jego stronę, chcąc zakosztować warg, ale on odsunął się gwałtownie.

– Przepraszam! – wyrzucił z siebie niczym z karabinu.

– Jest w porządku! Również przepraszam i zostawię cię samego, byś mógł dokończyć robotę – podniosłam się gwałtownie i zaczęłam wygładzać ubrania, ściągając również nieistniejący brud z bluzki oraz spodni.

– Tak, tak będzie najlepiej. Zresztą, pewnie czeka na ciebie Edward – próbowałam złapać jego wzrok, ale on uparcie patrzył w podłogę. Gdyby była jakaś konkurencja w unikaniu czyjegoś spojrzenia, Ezekiel z pewnością zająłby pierwsze miejsce.

– Niekoniecznie. Śpi u Chrisa, ale to już nieważne. Lecę spać, nie przepracuj się. Idź spać przed dziewiątą – poczułam go jak dziecko i, by wyjść z zawstydzającej sytuacji, rzuciłam jeszcze krótkie dobranoc i uciekłam, ani razu nie oglądając się za siebie. Serce jeszcze dłuższą chwilę nie chciało się uspokoić, a zaśnięcie okazało się być niemożliwe.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz