36.

5.1K 189 17
                                    

Gdy tylko usłyszałam samochód na podjeździe, wyszłam na zewnątrz. Pomimo piżamy oraz puszystego szlafroka, nie było mi ciepło. Po plecach od razu przeszedł dreszcz, a na całym ciele pojawiły się ciarki. Edward wyszedł z samochodu jako pierwszy i zaraz za nim pojawił się Ezekiel. Trudno było stwierdzić, który miał bardziej zbolałą minę. Obu mogłabym współczuć, gdyby nie powaga tej sytuacji.

– Do pokoju, w tej chwili. Odrób lekcje i idź spać, bo jutro masz do szkoły.

– Abigail...

– Już! – krzyknęłam, tracąc całkowicie cierpliwość. Edward zacisnął usta, ale najwyraźniej zauważył, że nie warto się kłócić, ponieważ pożegnał się tylko cicho z mężczyzną i zniknął za drzwiami.

– Przepraszam – Brunet wykonał krok do przodu, ale cofnęłam się. Chciałam być na niego zła, a wiedziałam, że jego dotyk mógłby to szybko zmienić.

– Przestań przepraszać, nic już to i tak nie zmieni. Wiedziałeś, że jestem zła na Edwarda za kłamstwa, a sam bez zawahania zrobiłeś dokładnie to samo.

– Gdybym odmówił, straciłbym jego zaufanie.

– Jesteś w związku z nim czy ze mną? To chyba mną powinieneś się przejmować, to moje zaufanie każdego dnia powinieneś zdobywać! – warknęłam, zaciskając mocniej dłonie na szlafroku.

– I będę to robić. Abigail, proszę...

– Pojawię się jutro w pracy, ponieważ nie łączę problemów osobistych z zawodowymi, ale jeśli powiesz cokolwiek niezwiązanego z moją pracą, wezmę wolne na kilka dni i zastanowię się czy w ogóle wrócić. Rozumiemy się?

– Tak, ale...

– Do widzenia, Panie Cloud – uśmiechnęłam się gorzko i weszłam do środka, zamykając mu drzwi praktycznie na twarzy. Oparłam się o nie i wzięłam kilka głębokich oddechów. Zachowanie się w ten sposób wyczerpało resztki sił, które pozostały. Przekręciłam klucz i poszłam do pokoju, zamykając się w nim. Specjalnie zignorowałam Edwarda, który wypowiedział moje imię. Nie chciałam się z nim więcej kłócić, więc zdecydowanie rozmowa nie powinna odbyć się dzisiaj.

***

Ignorowanie młodego okazało się być trudne, ale nie do niewykonania. Podrzuciłam go do szkoły, przypomniałam, że odbierze go sąsiadka i nie pozwalając się pocałować w czoło, poczekałam aż wyjdzie z samochodu, by odjechać. Starałam się nie patrzeć na jego zranioną twarz, gdy zakazałam mu typowego dla nas gestu pożegnania, ale tylko to mogło dokładnie ukazać mu, jak bardzo przesadził wczorajszego dnia.

Mogłam zapomnieć o kłamstwach, ale już nigdy z głowy nie wyjdą te przykre słowa, które padły z jego ust. Jak mógł dwa razy wspomnieć o tym, że zabiłam tatę? Sam niejednokrotnie musiał uspokajać mnie w nocy, gdy obudziłam się z kolejnego koszmaru. To było dla niego za mało? Co jeszcze musiałam zrobić, by zostały zapomniane grzechy przeszłości?

– Cześć, Abigail.

Kurwa, miałeś być w pracy.

– Dzień dobry, panie Cloud – Odpowiedziałam z wysoko uniesioną głową. Patrzyłam mu też prosto w oczy, ponieważ to jemu powinno być głupio, a nie mnie. I z tego co widziałam, było. Przepuścił mnie w drzwiach i obserwował jak się rozbierałam.

– Porozmawiajmy, proszę... – Chwycił moją dłoń, tym samym zatrzymując w miejscu. Po plecach przeszedł dreszcz. Mimowolnie zapragnęłam wtulić się w jego umięśnione ciało i zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło. Nie mogłam jednak tego zrobić. A przede wszystkim, nie chciałam.

– Czy temat, który chcesz poruszyć związany jest z Elisabeth?

– Dobrze wiesz, że nie.

– Więc nie mamy o czym rozmawiać. Chyba, że już teraz mam ubrać się i wyjść? – mężczyzna skrzywił się, ale w końcu zabrał dłoń i pokręcił głową. – Tak też myślałam. Idę sprzątać, a Panu życzę miłego dnia w pracy – Uśmiechnęłam się nieszczerze i ruszyłam w stronę kuchni. O dziwo Ezekiel nie wyszedł, a zamknął się w gabinecie, nie powstrzymując się przed posłaniem w moim kierunku ostatniego, długiego spojrzenia.

To będzie naprawdę długi dzień.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz