29.

5.8K 180 6
                                    

- Przepraszamy za tę zmianę miejsca, ale stwierdziłyśmy, że ty pójdziesz na randkę, a my będziemy musiały wrócić do mnie, więc tak będzie wygodniej - powiedziałam ze skruchą, gdy tylko Delilah wraz z Caroline wróciły do salonu po tym jak blondynka poszła otworzyć drzwi.

- Nie gniewam się - Zapewniła i z uśmiechem przyjęła lampkę czerwonego, słodkiego wina. - Wzięłam ze sobą kilka sukienek.

- My także wygrzebałyśmy kilka, które powinny pasować. To co, zabieramy się do roboty? - uśmiechnęłam się na entuzjazm, który zaczęła przejawiać Caroline. Ją już randki, w których sama brała udział tak nie ekscytowały, ale jak tylko szli znajomi, od razu zaczynała wariować.

Najpierw postawiłyśmy na delikatny makijaż oraz lekko pokręcone włosy, z czego blondynka zajęła się tym pierwszym, ja natomiast tym drugim. Może i siebie umiałam jako tako pomalować, ale, gdy zabierałam się za innych wychodziło komicznie. Kreski zdecydowanie nie były równe oraz cienkie, a podkład zawsze był za jasny lub, za ciemny.

Delilah miała ponad dziesięć sukienek do przymierzenia, ale już po pięciu zaczęłyśmy się martwić, ponieważ żadna nie pasowała. A to kolor był nie ten, a to powiększała jej tyłek, a to rozmiar był za duży... Próbowałyśmy być z Caroline pozytywne, ale gdy tylko zostawałyśmy same, wymieniałyśmy zaniepokojone spojrzenia.

- Może pojadę do siebie i przywiozę jeszcze kilka? - spytała konspiracyjnie Caroline, nachylając się mocniej w moją stronę.

- Nie wiem już sama - westchnęłam, zagryzając wargę. Zapadłam się mocniej w fotel, biorąc kilka dużych łyków wina.

- A skoro już jesteśmy same, kiedy kolejna randka z Matthiasem? - zachłystnęłam się, opluwając lekko koszulkę. Chcąc dać sobie trochę czasu, zgarnęłam chusteczkę ze stolika i zaczęłam wycierać materiał.

- Właśnie, jeśli o to chodzi... - tym razem przed odpowiedzią uratowała mnie Delilah. Wyszła nieśmiało z toalety i zakładając ramiona na klatce piersiowej, uśmiechnęła się lekko.

- Więc... Co myślicie?

- Kochanie, to zdecydowanie twój kolor! Myślę, że jedyny problem jaki będziesz miała to, by położyć się samej dzisiaj do łóżka - puściłam Deli oczko, a na jej policzki wkradły się czerwone plamy.

- Abigail! - krzyknęła oburzona Caroline, uderzając mnie w ramię. Zaraz jednak parsknęła śmiechem, nie mogąc już dłużej ukryć, że także była rozbawiona. A to sprawiło, że i ja, i mama Ezekiela wybuchnęłyśmy śmiechem. Dobrą minutę zajęło nam uspokojenie się. - Pomijając słowa Abi, naprawdę uważam, że znalazłyśmy tę jedyną.

- A jak ty w niej się czujesz?

- Komfortowo - Powiedziała najpierw tylko tyle, by zaraz dodać ciszej. - I seksownie.

- Jupi! - Zapiszczałam. Wstałyśmy z Caroline i rzuciłyśmy się na biedną kobietę, mocno ściskając. - O której randka?

- Za... - Cloud zerknęła na zegarek. - Godzinę.

- Wie, że ma po ciebie tu przyjechać?

- Tak, podałam mu adres.

- Jak bardzo trzeźwa musisz być? - poruszyłam brwiami, dolewając nam trzem wina.

- Trochę - zaśmiała się, odgarnęła sukienkę lekko do przodu i usiadła, przechwytując jeden z kieliszków.

- Aż ci zazdroszczę! Też bym z chęcią gdzieś wyszła!

- James co i rusz zabiera cię do restauracji, kina, teatru... Na co narzekasz? - przewróciłam oczami, maczając wargi w winie.

- Ale to już nie jest to samo, co jak dopiero się z kimś poznajesz!

- Muszę się zgodzić z Caroline. Miałam męże i rzeczywiście wyjścia z nim już później nie były tak ekscytujące jak w chwili, gdy dopiero się poznawaliśmy.

- Ale co ty, wariatko, możesz o tym wiedzieć. Najpierw chłopa byś musiała znaleźć! - blondynka klepnęła mnie w ramie, nie przejmując się tym, że mogę oblać jej fotel czerwonym winem.

- A umawiasz ty się chociaż z kim? - błagam, tylko nie to, pomyślałam. Uchyliłam usta, by szybko zmienić temat, ale na nieszczęście Caroline była szybsza.

- Z Matthiasem.

Kurwa! Ty i ten twój cholernie długi jęzor.

- To ten lekarz ze szpitala na Robson Ave?

- Mamy tu pełno szpitali, jakim cudem tak szybko zgadłaś ten właściwy? - Delilah uśmiechnęła się cwanie na moje zdziwione spojrzenie.

- Trzeba wiedzieć, gdzie w okolicy są wolni i przystojni mężczyźni dla córek koleżanek.

O matko, czy też tak będę się zachowywać na starość? Nie daj Boże, bym miała w przyszłości córkę!

- Tak, ten sam.

- Słyszałam dużo pozytywów na jego temat! Masz bardzo dobry gust, Abigail.

A ile pozytywów słyszałaś na temat swojego syna? Bo to właśnie z nim się umawiam!

- Prawda? Chociaż raz nie wybrała toksycznego, nic niewartego mężczyzny, któremu zależało jedynie na jej pieniądzach.

- To się zdarzyło raz! - stwierdziłam oburzona, ale kobiety już śmiały się w najlepsze, zamknięte w swojej bańce.

- Mam zamiar zrobić kolację w niedzielę dla wszystkich. Będę ja, Elisabeth i Ezekiel. Weźcie swoje drugie połówki i wpadnijcie.

- Nie, ja nie sądzę, by to był dobry pomysł...

- To najlepszy pomysł! Nic się nie bój, wpadniemy. Już moja w tym głowa, by Abi zaprosiła Matthiasa i wpadła wraz z nim chociaż na godzinkę - zakrzyknęła Caroline, na co przeklęłam w myślach. Jak do cholery miałam się z tego niby teraz wykręcić, gdy prawda nie wchodziła w grę? Wymusiłam uśmiech na ponaglające spojrzenia kobiet, a one pisnęły, wdając się w dyskusję, której nie byłam w stanie już słuchać.

Niech mnie ktoś zabije.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz