- Przepraszamy za tę zmianę miejsca, ale stwierdziłyśmy, że ty pójdziesz na randkę, a my będziemy musiały wrócić do mnie, więc tak będzie wygodniej - powiedziałam ze skruchą, gdy tylko Delilah wraz z Caroline wróciły do salonu po tym jak blondynka poszła otworzyć drzwi.
- Nie gniewam się - Zapewniła i z uśmiechem przyjęła lampkę czerwonego, słodkiego wina. - Wzięłam ze sobą kilka sukienek.
- My także wygrzebałyśmy kilka, które powinny pasować. To co, zabieramy się do roboty? - uśmiechnęłam się na entuzjazm, który zaczęła przejawiać Caroline. Ją już randki, w których sama brała udział tak nie ekscytowały, ale jak tylko szli znajomi, od razu zaczynała wariować.
Najpierw postawiłyśmy na delikatny makijaż oraz lekko pokręcone włosy, z czego blondynka zajęła się tym pierwszym, ja natomiast tym drugim. Może i siebie umiałam jako tako pomalować, ale, gdy zabierałam się za innych wychodziło komicznie. Kreski zdecydowanie nie były równe oraz cienkie, a podkład zawsze był za jasny lub, za ciemny.
Delilah miała ponad dziesięć sukienek do przymierzenia, ale już po pięciu zaczęłyśmy się martwić, ponieważ żadna nie pasowała. A to kolor był nie ten, a to powiększała jej tyłek, a to rozmiar był za duży... Próbowałyśmy być z Caroline pozytywne, ale gdy tylko zostawałyśmy same, wymieniałyśmy zaniepokojone spojrzenia.
- Może pojadę do siebie i przywiozę jeszcze kilka? - spytała konspiracyjnie Caroline, nachylając się mocniej w moją stronę.
- Nie wiem już sama - westchnęłam, zagryzając wargę. Zapadłam się mocniej w fotel, biorąc kilka dużych łyków wina.
- A skoro już jesteśmy same, kiedy kolejna randka z Matthiasem? - zachłystnęłam się, opluwając lekko koszulkę. Chcąc dać sobie trochę czasu, zgarnęłam chusteczkę ze stolika i zaczęłam wycierać materiał.
- Właśnie, jeśli o to chodzi... - tym razem przed odpowiedzią uratowała mnie Delilah. Wyszła nieśmiało z toalety i zakładając ramiona na klatce piersiowej, uśmiechnęła się lekko.
- Więc... Co myślicie?
- Kochanie, to zdecydowanie twój kolor! Myślę, że jedyny problem jaki będziesz miała to, by położyć się samej dzisiaj do łóżka - puściłam Deli oczko, a na jej policzki wkradły się czerwone plamy.
- Abigail! - krzyknęła oburzona Caroline, uderzając mnie w ramię. Zaraz jednak parsknęła śmiechem, nie mogąc już dłużej ukryć, że także była rozbawiona. A to sprawiło, że i ja, i mama Ezekiela wybuchnęłyśmy śmiechem. Dobrą minutę zajęło nam uspokojenie się. - Pomijając słowa Abi, naprawdę uważam, że znalazłyśmy tę jedyną.
- A jak ty w niej się czujesz?
- Komfortowo - Powiedziała najpierw tylko tyle, by zaraz dodać ciszej. - I seksownie.
- Jupi! - Zapiszczałam. Wstałyśmy z Caroline i rzuciłyśmy się na biedną kobietę, mocno ściskając. - O której randka?
- Za... - Cloud zerknęła na zegarek. - Godzinę.
- Wie, że ma po ciebie tu przyjechać?
- Tak, podałam mu adres.
- Jak bardzo trzeźwa musisz być? - poruszyłam brwiami, dolewając nam trzem wina.
- Trochę - zaśmiała się, odgarnęła sukienkę lekko do przodu i usiadła, przechwytując jeden z kieliszków.
- Aż ci zazdroszczę! Też bym z chęcią gdzieś wyszła!
- James co i rusz zabiera cię do restauracji, kina, teatru... Na co narzekasz? - przewróciłam oczami, maczając wargi w winie.
- Ale to już nie jest to samo, co jak dopiero się z kimś poznajesz!
- Muszę się zgodzić z Caroline. Miałam męże i rzeczywiście wyjścia z nim już później nie były tak ekscytujące jak w chwili, gdy dopiero się poznawaliśmy.
- Ale co ty, wariatko, możesz o tym wiedzieć. Najpierw chłopa byś musiała znaleźć! - blondynka klepnęła mnie w ramie, nie przejmując się tym, że mogę oblać jej fotel czerwonym winem.
- A umawiasz ty się chociaż z kim? - błagam, tylko nie to, pomyślałam. Uchyliłam usta, by szybko zmienić temat, ale na nieszczęście Caroline była szybsza.
- Z Matthiasem.
Kurwa! Ty i ten twój cholernie długi jęzor.
- To ten lekarz ze szpitala na Robson Ave?
- Mamy tu pełno szpitali, jakim cudem tak szybko zgadłaś ten właściwy? - Delilah uśmiechnęła się cwanie na moje zdziwione spojrzenie.
- Trzeba wiedzieć, gdzie w okolicy są wolni i przystojni mężczyźni dla córek koleżanek.
O matko, czy też tak będę się zachowywać na starość? Nie daj Boże, bym miała w przyszłości córkę!
- Tak, ten sam.
- Słyszałam dużo pozytywów na jego temat! Masz bardzo dobry gust, Abigail.
A ile pozytywów słyszałaś na temat swojego syna? Bo to właśnie z nim się umawiam!
- Prawda? Chociaż raz nie wybrała toksycznego, nic niewartego mężczyzny, któremu zależało jedynie na jej pieniądzach.
- To się zdarzyło raz! - stwierdziłam oburzona, ale kobiety już śmiały się w najlepsze, zamknięte w swojej bańce.
- Mam zamiar zrobić kolację w niedzielę dla wszystkich. Będę ja, Elisabeth i Ezekiel. Weźcie swoje drugie połówki i wpadnijcie.
- Nie, ja nie sądzę, by to był dobry pomysł...
- To najlepszy pomysł! Nic się nie bój, wpadniemy. Już moja w tym głowa, by Abi zaprosiła Matthiasa i wpadła wraz z nim chociaż na godzinkę - zakrzyknęła Caroline, na co przeklęłam w myślach. Jak do cholery miałam się z tego niby teraz wykręcić, gdy prawda nie wchodziła w grę? Wymusiłam uśmiech na ponaglające spojrzenia kobiet, a one pisnęły, wdając się w dyskusję, której nie byłam w stanie już słuchać.
Niech mnie ktoś zabije.
CZYTASZ
Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE)
AdventureOpiekowanie się jedenastoletnim bratem powinno być łatwe, dlaczego więc świat Abigail Indigo był czystym chaosem? Straciła pracę, jej brat, co chwilę wpadał w tarapaty, a na dodatek trafiła na osoby, które chciały robić jej ciągle pod górkę. Ale kie...