37.

5.3K 180 28
                                    

Poprawka. To był bardzo trudny tydzień. Nie byłabym w stanie zliczyć ile razy musiałam odmawiać Ezekielowi rozmowy. Ciągle, jak w zdartej płycie, powtarzałam to samo. "Nie, nie przeszła mi złość". "Odezwij się jeszcze raz, a wyjdę i nie wrócę". To tylko część z tego, co mówiłam i miałam zamiar mówić, aż całkowicie minie rozdrażnienie. Gdzieś mimowolnie po drodze zaczęłam doceniać upartość partnera i to, że naprawdę zależało mu, by mnie udobruchać. Nie byłam jednak jeszcze gotowa przyznać się do tego głośno.

W piątek od razu po szkole zgarnęłam młodego i wywiozłam do dziadków. Nie tłumaczyłam dlaczego, po prostu wypakowałam go z torbami i zostawiłam, rzucając tylko, że odbiorę go w niedzielę. Na początku przeszło mi przez myśl, by nie mówić tego, kiedy po niego wrócę, ale w ostateczności stwierdziłam, że to już byłoby jawne znęcanie się nad bratem. A choć był uperdliwy i nie panował nad językiem, wciąż go kochałam. I zdecydowanie nie chciałam nikomu oddawać na dłużej.

Wyjście na bal z Ezekielem zostało odwołane, ale i tak się na niego udawałam z Matthiasem. Początkowo chciałam odmówić. Zwłaszcza, że już oficjalnie odrzuciłam Matta i nie chciałam, by było niezręcznie czy, by narobił sobie z powrotem nadziei, ale on powiedział, że to będzie czysto przyjacielskie. A ja chciałam mu wierzyć. Zwłaszcza, gdy rzucił niepodważalnym argumentem, że i on tego do końca nie czuł. Jego pożegnanie po pierwszej randce wciąż siedziało mi w głowie i zdecydowanie mogłabym uznać je za jedne z najdziwniejszych jakie przeżyłam. Przyjęcie odbywało się o osiemnastej, więc o szestastej się wykąpałam, a później nałożyłam mocniejszy niż zazwyczaj makijaż.

Brązowo-złote cienie na powiekach, długie oraz proste kreski i czerwona szminka to coś, co zdecydowanie uwielbiałam. Czerwona do ziemi sukienka z opadającym na ramiona materiałem, długimi rękawami oraz rozcięciem do połowa uda dodawała drapieżności prawie tak dobrze jak niezbyt wysokie czarne szpilki. Włosy nie związywałam i choć naturalnie miałam lekkie fale, podkręciłam je bardziej, by kaskadami spływały po plecach.

Czułam się seksownie. I nieskromnie przyznam, że tak też wyglądałam. A utwierdzały mnie w tym spojrzenia, które dostawaliśmy, gdy znaleźliśmy się z Matthiasem w ogromnej, bogato wyglądającej sali. Z sufitu zwisały piękne, szklane żyrandole, na stołach stało tyle potraw, że spokojnie udałoby się wykarmić małą wioskę. Na scenie znajdowała się kapela, która teraz grała wolny, usypiający kawałek. To zdecydowanie nie były moje klimaty. I poważnie żałowałam, że tu przyszłam.

Mogłabym leżeć teraz pod kocykiem z dobrą książką i herbatką, ewentualnie czymś mocniejszym. A tymczasem zostało mi wymienianie się uprzejmościami z ludźmi, którzy teraz udawali miłych, by za plecami wbijać ci ostre, długie noże. Cały czas trzymałam Matta za ramię, nie chcąc go zgubić. Nie zależało mi na rozmowie z nikim szczególnym, więc nie chciałam zostać sama. Co jakiś czas zerkałam w stronę wejścia, spodziewając się, że lada chwila zobaczę w nim Ezekiela.

Czy zabrał tu kogoś innego? Jakąś "przyjaciółkę", która później będzie liczyć na coś więcej? Jak miałabym się zachować? Przecież sama przyszłam z innym. Do tego nie byłam typem zazdrośnicy, która robiła aferę. Westchnęłam, odwracając wzrok, by posłuchać uwag na temat, który kompletnie nie znałam. Uśmiechałam się więc tylko, postanawiając być jedynie ładną atrakcją. Nie oszukujmy się, te szowinistyczne świnie i tak by tylko za to mnie miały, niezależnie od tego, co bym powiedziała.

– Zatańczymy? – spytał w pewnym momencie Matthias, a ja kiwnęłam głową, chcąc jak najszybciej oddalić się od towarzystwa. Wyciągnęłam w stronę blondyna dłoń i pozwoliłam zaprowadzić się na środek parkietu. Mężczyzna położył dłoń w dole pleców, ja swoją lewą ułożyłam na jego ramieniu i dałam się prowadzić, mając nadzieję, że nie nadepnę mu na stopę.

– Godzina i wychodzimy? – uśmiechnęłam się uroczo, gdy zerknął na mnie i roześmiał się.

– Wytrzymasz tyle? – uniósł brew do góry, a ja udałam, że się nad tym zastanawiałam.

– Myślę, że jak wpakujesz we mnie kilka lampek wina to nie będzie aż tak tragicznie.

– Załatwione – Okręcił mnie wokół własnej osi i dokładnie wtedy zauważyłam w tłumie Ezekiela. A przynajmniej tak mi się wydawało. Pociągnęłam mężczyznę bardziej w prawo i od razu utwierdziłam się w swoich przypuszczeniach. Zmierzyłam stojącą obok niego kobietę nieprzychylnym spojrzeniem. Kleiła się do jego boku, patrząc na niego maślanymi oczami.

W brzuchu wybuchł ogień piekelny, rozgrzewając całe ciało. Wzrok mój oraz Ezekiela spotkał się w pewnym momencie i nawet z tej odległości mogłam przysiąść, że jego oczy się rozszerzyły. Zmarszczyłam brwi, zaciskając mocniej usta. Wydawało mi się, że chciał ruszy w moją stronę, ale ta wariatka odciągnęła go w innym kierunku.

– Wszystko w porządku? – spytał wolno Matthias, mocniej ściskając moją dłoń. Czy w obawie, że się rzucę za nimi, by ich pobić, czy by mnie pocieszyć, nie wiedziałam. Jedno było jednak pewna.

Zabawa dopiero się rozkręcała.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz