34.

5.2K 187 8
                                    

Rzuciłam torebkę gdzieś w kąt i od razu udałam się do kuchni, by nalać do szklanki zimnej wody. Piłam ją pomału, gdy dołączył Edward. Już nie wyglądał na wkurzonego, chociaż ja znając go dobrze, widziałam takie drobne rzeczy jak ściśnięte dłonie czy bardziej niż zwykle zgarbiona sylwetka.

– Dlaczego? – wydusiłam z siebie z głośnym westchnięciem. Nie byłam już zła, po prostu... Zawiedziona.

– Dlaczego co?

– Wiesz dobrze, że gdybyś tylko powiedział, pojechałabym tam z tobą i się nie wtrącała w waszą wycieczkę. Podczas, gdy wy bylibyście w zoo, ja bym poszła do jakiejś kawiarni. Być może, gdybyś powiedział mi to odpowiednio szybciej, zgodziłabym się żebyście pojechali sami dzisiaj rano, pod warunkiem, że byś do mnie dzwonił. Dlaczego więc postanowiłeś mnie okłamać?

Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Nie patrzyłam na młodego, ponieważ wiedziałam, że smutną minką mógł mnie szybciej udobruchać. A miałam prawo czuć się źle. Traktowałam go jak syna i naprawdę myślałam, że jego młodzieńczy bunt ominie. W końcu nie zabraniałam mu wszystkiego i doskonale wiedział, że pozwolę mu na wszystko, gdy tylko odpowiednio mnie do tego przekona.

– Nie wiem. Wczoraj myślałem, że to dobry pomysł. Rozmawialiśmy z Chrisem o jego znajomych z Hanwell i jak fajnie było ich odwiedzić, a później już samo wyszło... Nie chciałem cię zranić czy zmartwić. To miał być tylko jeden dzień, o czternastej bylibyśmy już z powrotem.

– Czy nie uczyłam cię, że każde kłamstwo ma krótkie nogi? – w końcu przeniosłam na niego spojrzenie i tak jak się spodziewałam, miał skruszoną minę. – Ty i Chris musicie przestać się widywać.

– Słucham?! To nie jego wina, to ja...

– Nie chcę tego słuchać. Zgodnie z jego mamą stwierdziłyśmy, że na razie kilka dni wolnego od siebie dobrze wam zrobi. Czy po tym czasie pozwolimy wam gdzieś razem wychodzić, pomyślimy. Rano zawożę cię do szkoły. Porozmwiam z sąsiadką czy za drobną opłatę nie mogłaby cię odbierać, a następnie pilnować do mojego powrotu. Nawet na sekundy nie zostaniesz sam, a telefon dostaniesz tylko do szkoły i do odrabiania pracy domowej. Aż do odwołania.

– To niesprawiedliwe! – tupnął nogą młody. W jego oczach zauważyłam złość, ale z pewnością nie była ona tak silna, jak ta moja z rana.

– Naprawdę masz czelność w tej sytuacji mówić mi jeszcze co jest sprawiedliwe, a co nie? Mam już dość, Edward... Odkąd skończyłam piętnaście lat ciągle się tobą opiekuję. I nie zrozum mnie źle, kocham ciebie i w życiu nie zamieniłabym swego życia na nic innego, ale jestem już tym wszystkim zwyczajnie zmęczona. Robię, co mogę, ciągle szukam nowych prac, by było ci jak najlepiej, a ty odwdzięczasz mi się w ten sposób. Może zamieszkanie z dziadkami to nie jest znowu taki zły pomysł? Moglibyśmy zacząć od nowa...

– Chyba nie mówisz poważnie! Mam tu szkołę, swoich przyjaciół, chcesz mnie tego wszystkiego pozbawić?! – podniósł głos, wyrzucając ramiona.

– Nie waż się unosić na mnie głos.

– Bo co? – spytał bezczelnie, krzyżując ramiona. Przez chwilę jakby zastanawiał się czy był sens wypowiedzieć swoje kolejne zdanie, ale w końcu zmrużył oczy, podejmując decyzję. – Kolejnego rodzica mnie nie pozbawisz – z tymi słowami odwrócił się na pięcie i zaraz można było usłyszeć głośne trzaśnięcie drzwiami.

Opadłam na podłogę, a z oczu wypłynęły łzy. Czułam się bezsilna, smutna, opuszczona... Edward nigdy nie oskarżał mnie o to, co stało się tacie i stawał w mojej obronie, gdy tylko dziadkowie zaczynali coś na ten temat mówić. A teraz co, sam uważał, że zabiłam tatę? To była tylko głupia decyzja, podjęta pod wpływem chwili. Zmęczona ciągłym opiekowaniem się młodym wybrałam się na imprezę. Tam przesadziłam z alkoholem i tata musiał mnie odebrać.

Przysięgam, że gdybym wiedziała, że wpadnie w poślizg i skończy na drzewie, ginąc na miejscu, nigdzie bym nie wyszła! Straciłam największe wsparcie w życiu, liczyłam na zrozumienie i wsparcie, a jedyne co dostałam to ciągle wypominajki. Czy kiedykolwiek później narzekałam? Nie, oczywiście, że nie. Czy jednak miało to jakiekolwiek znaczenie dla kogokolwiek? Nie. Ponieważ dla świata byłam już tylko morderczynią.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz