Ezekiel
Abigail przyglądała mi się uważnie odkąd tylko znaleźliśmy się w kuchni. Nie mogłem na sto procent stwierdzić co siedziało jej w głowie, ale podejrzewałem teorie spiskowe na temat mojego dziwacznego zachowania. I chyba nawet trafnie, ponieważ cztery świece wykręcone z samochodu Matthiasa ciążyły w kieszeni jakbym nosił w niej kilka kamieni.
- Wszystko w porządku? Denerwuję się, gdy siedzisz tak cicho - postawiłem niebieski kubek przed kobietą, a ona uśmiechnęła się tak pięknie, że zmiękły mi kolana.
- Nie zawsze jestem gadatliwa, musisz się przyzwyczajać. Jak będę miała okres w przyszłym miesiącu, będziesz nawet wdzięczny, że się ciebie nie czepiam i nie narzekam - po wnętrzu rozlało się ciepło, że myślała o nas na poważnie. Od dłuższego czasu przyłapywałem siebie na długoterminowych myślach na temat naszej wspólnej przyszłości. Jakby to było, gdyby zamieszkała tu z Edwardem. Nasze dzieciaki się dogadywały, Edward miałby blisko do szkoły. Mała miałaby mamę...
- Nie chcę być tym, który zepsuje atmosferę, ale...
- Wiem o czym chcesz porozmawiać. - Przerwała mi w pół zdaniu. Przeczesała włosy palcami, a następnie poprawiła zsuwające się okulary. - Powiem Matthiasowi, że nic z tego nie będzie na następnym spotkaniu. Głupio mi, że tak kręcę i daję mu nadzieję. To super facet i jakaś kobieta będzie wielką szczęściarą mając go u swojego boku.
Nie podobało mi się to jak o nim mówiła. Chciałem być jedynym mężczyzną w jej życiu. To o mnie powinna wypowiadać się w takich superlatywach. Czy żałowała, że zgodziła się ze mną być? Myśli rozpłynęły się jedna po drugiej, gdy poczułem jej drobną dłoń na swojej. Uniosłem spojrzenie, a serce zabiło szybciej, gdy zauważyłem jej cudowny, szeroki uśmiech.
- W sobotę moi przyjaciele organizują bal. Wybierzesz się ze mną? - kąciki ust opadły w dół, a w oczach pojawiło się zwątpienie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Nikt nie wie, że jesteśmy razem, a jednak nie zaprosiłbyś swojej pracownicy...
- Taką śliczną zaprosiłbym zawsze. - Spróbowałem załagodzić jej niepokój, ale od razu zauważyłem, że mi się to nie udało, więc zmieniłem taktykę. - Jamesa i Caroline tam nie będzie, tak samo Delilah. Nikt inny nie wie, że dla mnie pracujesz - wiedziałem, że proszę o wiele. Dopiero co udało mi się namówić Abigail na danie nam szansy i naprawdę nie chciałem przeciągać struny, ale bardzo zależało mi na tym, by w końcu z nią gdzieś wyjść do ludzi. To chyba naturalne, że miałem potrzeby pokazaniu światu, że ta piękna kobieta była moja.
- W porządku.
- Poważnie?
- Mhm. - Mruknęła. - I skoro już wspomniałeś o Jamesie... On wie o nas?
- Nie, dlaczego? - zmarszczyłem brwi na jej uważne spojrzenie. Po kilku sekundach milczenia chyba w końcu zobaczyła to, co chciała, ponieważ opuściła wzrok na stół.
- Kiwnął mi głową bym poszła za tobą.
- Powiem tak... Za bardzo nie ukrywałem swojej zazdrości, więc może zaczął się czegoś domyślać. W każdym bądź razie, ty nie zachowywałaś się podejrzanie, więc co najwyżej myśli, że to nieodwzajemnione uczucie.
- Oby. Jestem zmęczona, łóżko?
Jestem aż tak bardzo na nią napalony czy miało to brzmieć tak dwuznacznie?
- Łóżko. - Kiwnąłem głową, chwyciłem ją za dłoń i pociągnąłem za sobą, wywołując u niej śmiech. - Idziesz pierwsza pod prysznic?
- Dlaczego mielibyśmy nie iść tam razem?
Nie, zdecydowanie chcesz mnie wykorzystać.
- Podoba mi się twój tok myślenia.
- W takim razie ja już idę ustawić wodę, a ty zgarnij ciuchy - klepnęła mnie w pośladek i z głośnym, uroczym śmiechem pognała do toalety, nie zamykając drzwi.
Czym sobie na ciebie zasłużyłem?
CZYTASZ
Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE)
AdventureOpiekowanie się jedenastoletnim bratem powinno być łatwe, dlaczego więc świat Abigail Indigo był czystym chaosem? Straciła pracę, jej brat, co chwilę wpadał w tarapaty, a na dodatek trafiła na osoby, które chciały robić jej ciągle pod górkę. Ale kie...