30.

5.6K 191 8
                                    

Przez kolejne trzy dni krążyłam wokół Ezekiela, zastanawiając się jak mu przekazać przykre wieści. Wiedziałam, że pomysł, by zaprosić Matthiasa na kolację nie był mój, ale byłam pewna, że mężczyzna i tak będzie zły, że nie odmówiłam. Tylko jak miałam niby to zrobić bez niepotrzebnego tłumaczenia lub wyjawienia, że miałam innego chłopaka, z którym próbowałam coś stworzyć?

Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji. Zwłaszcza, że zaprosiłam już Matt'a, a on się zgodził. Głównie pewnie dlatego, że nie zdążyłam jeszcze go poinformować o tym, że między nami nic nie będzie. Cholera! Miałam się tak nie zachowywać. Dlaczego zawsze plany w głowach wydają się łatwe, by później zderzyć się ze ścianą w prawdziwym życiu?

- Cześć - podskoczyłam, gdy męskie ramiona objęły mnie od tyłu, a ciepłe usta złożyły krótki pocałunek na szyi.

- Nawet nie usłyszałam kiedy przyszedłeś.

- Nic dziwnego, mocno o czymś myślałaś. Coś się stało? - nie odpowiedziałam od razu. Dokończyłam mycie szklanki z mężczyzną przyklejonym do pleców i dopiero, gdy wytarłam dłonie, odwróciłam się w jego stronę.

- Muszę ci coś wyznać. I nie będzie to miłe.

- Okej... - stwierdził wolno, marszcząc brwi. Odsunął się, dając przestrzeń. Nie chciałam go męczyć. Nie chciałam, by w głowie pojawiały się wątpliwości, ale nawet nie byłam pewna jak zacząć.

- Wiesz dobrze, że byłam na randce z Matthiasem i opowiadałam o niej Caroline - słysząc imię mężczyzny, szczęka Ezekiela mocno się zacisnęła, a w oczach pojawiła się zadziorna iskra, która o niczym dobrym nie świadczyła.

- I? - pospieszył, zakładając ramiona na klatkę piersiową.

- We wtorek widziałam się z Caro i twoją mamą. Temat zszedł na randki... I oczywiście padło, że umawiam się z Matt'em. Twoja mama zaprosiła mnie i jego na kolację w niedzielę, a ja się zgodziłam - wciągnęłam mocno powietrze, zatrzymując je w płucach.

Serce dudniło w uszach, dłonie zaczęły się pocić. Zdenerwowanie podsycało to, że nie mogłam wyczytać nic z twarzy Ezekiela. Chociaż przedtem wyrażała zdenerwowanie, teraz oczy skupione były na czymś za mną.

- W porządku - powiedział w końcu, a ja wypuściłam oddech.

- W porządku? - powtórzyłam z powątpieniem. Brunet uśmiechnął się i podszedł bliżej, odgarniając kilka kosmyków z powrotem za ucho.

- Tak. Wiem, że należysz do mnie.

- Nie jestem... - zaczęłam tyradę dążącą do wytłumaczenia mu, że nie byłam rzeczą, ale została skutecznie powstrzymana przez pocałunek. Oczywiście bez zastanowienia go oddałam, czując motylki w brzuchu. Taak, zdecydowanie coś się zmieniło od ostatniego czasu, ale wciąż wolałam nie nadawać temu nazwy. Na to jeszcze przyjdzie odpowiedni czas.

- Tata? - odskoczyłam do tyłu jak oparzona, uderzając się biodrem o szafkę. Zaczęłam masować obolałe miejsce i, gdy Ezekiel przesunął się na bok, odetchnęłam z ulgą zauważając, że mała dopiero wyłaniała się zza zakrętu, więc nic nie widziała.

- Tak, kochanie. Jak tam drzemka? - chwycił Elisabeth w ramiona, całując ją w czoło.

- Dobrze - stwierdziła, wciąż zaspana. Pocierała jedną ręką oko, w drugiej trzymając pluszaka.

- Będę się już zbierać. Widzimy się w niedzielę. Pa, skarbie - powtórzyłam poprzedni czyn mężczyzny i słysząc dwa pożegnania, poszłam w stronę korytarza. Założyłam płaszcz oraz buty i po upewnieniu się, że niczego nie zostawiłam, wyszłam na zewnątrz

Przez całą drogę do samochodu nie mogłam przestać się głupio uśmiechać. W końcu mogłam przestać się martwić tym jak zareaguje Cloud. Na dodatek usłyszałam z jego strony swego rodzaju deklarację. A myśl, że był o mnie zazdrosny przyjemnie łaskotała ego.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz