Przez kolejne trzy dni krążyłam wokół Ezekiela, zastanawiając się jak mu przekazać przykre wieści. Wiedziałam, że pomysł, by zaprosić Matthiasa na kolację nie był mój, ale byłam pewna, że mężczyzna i tak będzie zły, że nie odmówiłam. Tylko jak miałam niby to zrobić bez niepotrzebnego tłumaczenia lub wyjawienia, że miałam innego chłopaka, z którym próbowałam coś stworzyć?
Nie było dobrego wyjścia z tej sytuacji. Zwłaszcza, że zaprosiłam już Matt'a, a on się zgodził. Głównie pewnie dlatego, że nie zdążyłam jeszcze go poinformować o tym, że między nami nic nie będzie. Cholera! Miałam się tak nie zachowywać. Dlaczego zawsze plany w głowach wydają się łatwe, by później zderzyć się ze ścianą w prawdziwym życiu?
- Cześć - podskoczyłam, gdy męskie ramiona objęły mnie od tyłu, a ciepłe usta złożyły krótki pocałunek na szyi.
- Nawet nie usłyszałam kiedy przyszedłeś.
- Nic dziwnego, mocno o czymś myślałaś. Coś się stało? - nie odpowiedziałam od razu. Dokończyłam mycie szklanki z mężczyzną przyklejonym do pleców i dopiero, gdy wytarłam dłonie, odwróciłam się w jego stronę.
- Muszę ci coś wyznać. I nie będzie to miłe.
- Okej... - stwierdził wolno, marszcząc brwi. Odsunął się, dając przestrzeń. Nie chciałam go męczyć. Nie chciałam, by w głowie pojawiały się wątpliwości, ale nawet nie byłam pewna jak zacząć.
- Wiesz dobrze, że byłam na randce z Matthiasem i opowiadałam o niej Caroline - słysząc imię mężczyzny, szczęka Ezekiela mocno się zacisnęła, a w oczach pojawiła się zadziorna iskra, która o niczym dobrym nie świadczyła.
- I? - pospieszył, zakładając ramiona na klatkę piersiową.
- We wtorek widziałam się z Caro i twoją mamą. Temat zszedł na randki... I oczywiście padło, że umawiam się z Matt'em. Twoja mama zaprosiła mnie i jego na kolację w niedzielę, a ja się zgodziłam - wciągnęłam mocno powietrze, zatrzymując je w płucach.
Serce dudniło w uszach, dłonie zaczęły się pocić. Zdenerwowanie podsycało to, że nie mogłam wyczytać nic z twarzy Ezekiela. Chociaż przedtem wyrażała zdenerwowanie, teraz oczy skupione były na czymś za mną.
- W porządku - powiedział w końcu, a ja wypuściłam oddech.
- W porządku? - powtórzyłam z powątpieniem. Brunet uśmiechnął się i podszedł bliżej, odgarniając kilka kosmyków z powrotem za ucho.
- Tak. Wiem, że należysz do mnie.
- Nie jestem... - zaczęłam tyradę dążącą do wytłumaczenia mu, że nie byłam rzeczą, ale została skutecznie powstrzymana przez pocałunek. Oczywiście bez zastanowienia go oddałam, czując motylki w brzuchu. Taak, zdecydowanie coś się zmieniło od ostatniego czasu, ale wciąż wolałam nie nadawać temu nazwy. Na to jeszcze przyjdzie odpowiedni czas.
- Tata? - odskoczyłam do tyłu jak oparzona, uderzając się biodrem o szafkę. Zaczęłam masować obolałe miejsce i, gdy Ezekiel przesunął się na bok, odetchnęłam z ulgą zauważając, że mała dopiero wyłaniała się zza zakrętu, więc nic nie widziała.
- Tak, kochanie. Jak tam drzemka? - chwycił Elisabeth w ramiona, całując ją w czoło.
- Dobrze - stwierdziła, wciąż zaspana. Pocierała jedną ręką oko, w drugiej trzymając pluszaka.
- Będę się już zbierać. Widzimy się w niedzielę. Pa, skarbie - powtórzyłam poprzedni czyn mężczyzny i słysząc dwa pożegnania, poszłam w stronę korytarza. Założyłam płaszcz oraz buty i po upewnieniu się, że niczego nie zostawiłam, wyszłam na zewnątrz
Przez całą drogę do samochodu nie mogłam przestać się głupio uśmiechać. W końcu mogłam przestać się martwić tym jak zareaguje Cloud. Na dodatek usłyszałam z jego strony swego rodzaju deklarację. A myśl, że był o mnie zazdrosny przyjemnie łaskotała ego.
CZYTASZ
Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE)
AdventureOpiekowanie się jedenastoletnim bratem powinno być łatwe, dlaczego więc świat Abigail Indigo był czystym chaosem? Straciła pracę, jej brat, co chwilę wpadał w tarapaty, a na dodatek trafiła na osoby, które chciały robić jej ciągle pod górkę. Ale kie...