-4-

883 68 44
                                    

Pov: Dream

  Pff.. Super, nie obchodzi mnie to. Wyszedłem i moim celem było moje jeziorko w lesie.

  Znam ten las tak dobrze, że nawet gdy nic nie widzę umiem tak dotrzeć. Może pójdę do mam talent, mam naturalny talent do zatruwania ludzią życia. Dobra moje myśli są już pijane a nawet się nie napiłem. Takie rzeczy tylko u mnie. Usiadłem sobie przy drzewie i spojrzałem na alkochol. Tamten dziadek pytał mnie o dowód? Chwilę myślałem.

- Chyba nie.

  Chwyciłem pierwszą puszkę i otworzyłem. Jak ja wytrzymałem cały dzień na czysto? Nie mam pojęcia ale czuje, że szybko się to nie powtórzy.

~~~

  Obudziłem się, w lesie? Byłem oparty o drzewo, a wokół mnie były jakieś kamienie i jakieś chwasty, no i jeszcze drzewa. Dużo drzew. Nagle i szybko poczułem okropny ból głowy. Złapałem za nią przy okazji oblewając się resztka whisky ze szklanej butelki, którą miałem w ręce. Nie no super. Na pewno nie byłem trzeźwy ale nie byłem do końca pijany. Czyli trzeźwieje. Rozejrzałem się I zobaczyłem puste puszki. Dobra długo będę trzeźwieć. Spróbowałem wstać, ale ledwo mi się to udało. Dla złapania równowagi opałem się o drzewo. Chciałem odruchowo wyciągnąć telefon z kieszeni ale przypomniało mi się, że go nie brałem, zegarka też.

- Dream -  Usłyszałem praktycznie niesłyszalny głos, albo to w mojej głowie?

  Spojrzałem na jakieś pierwszy lepszy kamień na ziemi. Mech był skierowany jak zawsze na północ. Więc jako iż kiedyś się dużo gubiłem zapamiętałem, że dom jest na północ. Pomijając fakt, że chodziłem tak wolno bo nie mogłem złapać dobrze równowagi było dobrze.

  Szedłem już tak z dziesięć albo więcej minut. Ból głowy się nasilał z każdą z nich. Byłem naprawdę daleko od domu, dlaczego zawsze jak jestem pijany to coś odwalam? Powinienem przestać pić, ale to silniejsze ode mnie. Dlatego będę pić więcej, uodpornienia się czy coś. Ale wtedy jak na zawołanie dostałem odruch wymiotny.

- Co do chuja. Mój organizm chyba nie chcę żebym wiec.. - Okej jednak to nie tylko odruch. - Fuj.

  Otarłem usta rękawem bluzy, i ruszyłem dalej po drodze wymiotując jeszcze trzy razy, i przewracając się z jakieś dziesięć. Aż dotarłem nad jeziorko czy tam wodospad albo chuj wie jaką inną polankę. I się potknąłem o jakieś kamień wywalając się na twarz. Nie chciało mi się wstawać, ale wstałem. Z każdym krokiem miałem wrażenie, że się przewrócę. Ale się nie poddałem, bo.. Bo czułem, że robię coś ważnego. Nie mam pojęcia do takiego ważnego to było ale to robiłem.

  Gdy doszedłem i wszedłem do domu, zamknąłem za sobą kulturalnie drzwi i chciałem pójść do łazienki przemyć twarz. Ale nie dotarłem I jeszcze przed drzwiami wejściowymi się przewróciłem. Stwierdziłem, że już nie wstaje, wypełniłem swoją misję i dotarłem do mieszkania.

  Chyba mi się przysnęło. Dalej leżałem na ziemi nic się nie zmieniło. Dalej jestem zerem. No dobra jedyne co się zmieniło to jeszcze większy ból głowy i brzucha.

- Nie mam pojęcia gdzie go wcięło. - Doszły mnie słowa zza drzwi. - Przeszukałem całe miasto i las.

  Chwila przerwy w której ta osoba przywaliła w drzwi.

- Psycha Siada - DNF -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz