-3-

1K 73 60
                                    

Pov: Dream

- No cześć, od razu mówię jestem czysty przez cały dzień. - Coś czuje, że zaraz jego mózg się przeciąży i dostanie erroru.

Zmieniłem pozycję na siedząca. O kuźwa ale mnie bolą plecy od leżenia. George poszedł w moje ślady i też usiadł.

- Ej żyjesz Sap? - Jego mina wskazywała na to, że analizuje. Ale coś długo mu szło.

W końcu chyba ogarnął.

- Poczekaj bo nie ogarniam. - Powiedział.

- To jest George. - Pokazałem na chłopaka. - Zgubił się dwa razy w tym lesie. A to Sapnap. - Tym razem wskazałem na Nicka.

- Słynny przyjaciel? - Zapytał starszy.

- Dokładnie.

- Czyli jestem już sławny? - Spytał Sap z uśmiechem.

- Tsa, można tak powiedzieć.

Wstałem z miejsca, a w moje ślady poszedł George.

- To pomożesz mi w końcu wrócić? - Przypomniał mi brunet.

- Tak, tak chodzić. - Chwyciłem go z rękę i udałem się w stronę, z której przyszedł. - Wrócę przed 18 Sap. - Poinformowałem przyjaciela, który nie miał nic do powiedzenia.

Szliśmy sobie przez drzewa i jakieś krzaki lub inne chwasty.

- Możesz już pościć moją rękę. - Powiedział po chwili George.

- Jak cię puszczę to się zgubisz albo wywalisz. - Jak ja sam zacząłem chodzić po tym lesie to się gubiłem i wywalałem.

- No to sprawdźmy.

- Dobrze jak chcesz. - Puściłem go.

Przeszliśmy kilka kroków a on już się wyjebał. Zacząłem się z niego śmiać.

- Zamiast się śmiać to byś mi pomógł wstać. - Patrzył na mnie morderczym wzrokiem.

Zajęło mi chwilę ogarnięcie się i wtedy pomogłem mu wstać. Tym razem on załapał mnie za rękę. Szliśmy wolniej a ja mu opowiadałem jakieś historię z domu dziecka. Zręcznie omijając temat narkotyków i mojego fałszywego środowiska. Byłem dosyć przypałowym dzieckiem, na przykład kiedyś przez przypadek spaliłem swój pokój. Ciekawie czasy, naprawdę nie sądziłem, że były tak miłe. Znam tego chłopaka tak krótko a już mu opowiadam o swoim życiu. Nie mam pojęcia co mną kieruję.

- Nie wierzę. - Powiedział gdy skończyłem mu opowiadać historię o pokoju.

- Co tu jest nie do wiary? Że przez przypadek spadła mi świeczka na pościel gdy wyszedłem z pokoju a potem prawie nic z niego nie zostało? - Sam nie wiem jak to się stało.

- Jak ci mogła spaść świeczka i tego nie zauważyłeś?

- Dragi. - Powiedziałem to bez przemyślenia. - Miałem wtedy 15 lat, albo 16.

I znowu powiedziałem coś czego nie chciałem. Człowieku panuj nad sobą. Popatrzyłem na niego, wiedziałem o co chce zapytać.

- Dalej je bierzesz? - Spytał niepewnie.

- Już nie. - Spróbowałem powiedzieć to pewnie, chyba mi wyszło bo się uśmiechnął.

I sobie szliśmy dalej w przyjemnej ciszy. Jego dłoń, była delikatna i gładka. I dosyć silna bo mocno mnie trzymał, żeby się nie wywalić. Po chwili doszliśmy do głównej ścieżki.

- Gdyby nie wystające korzenie i te krzaki to by się przyjemnie i łatwo szło. - Stwierdził gdy staneliśmy.

- Racja. Ale zastanawia mnie coś. - Spojrzałem na niego podejrzliwie. - Jak ty się zgubiłeś? I czemu wyszedłeś poza szlak?

- Noo... Zobaczyłem króliczka i chciałem go pogłaskać ale się zgubiłem no i potem spotkałem ciebie. - Okej, nie wnikam.

- Dobra nie wnikam czemu chciałeś pogłaskać dzikiego zająca.

- Wydawał się być taki mięciutki. - Czy on mnie próbuje przekonać, że gdybym był na jego miejscu zrobiłbym to samo? - Króliczki są takie urocze.

- O patrz króliczek. - Wskazałem za niego, na co brunet się entuzjastycznie odwrócił.

- Idiota. - Jego zapał odszedł tak szybko jak przyszedł.

Zacząłem się śmiać a on udawał obrażanego. Ale nie długo bo zaraz do mnie dołączył. Gdy śmiech minął spytałem go w końcu.

- Trafisz sam do domu czy mam cię odprowadzić? - Spytałem żartobliwie.

- Tym razem dam sobie jakoś radę sam. - Jakoś.

- Jakoś mówisz. Wiesz ja mam czas, jeszcze się przewrócisz albo jakiś króliczek cię jeszcze rozproszy prosząc o głaskanie. - Powiedziałem to jak jakiś szkolny podrywacz co wyrywa dziewczyny, którym miękną na jego widok kolana.

- Mhm. Mogłem ci jednak nie mówić czemu zabłądziłem. - Prychnął. - Dam sobię radę sam, spróbuje nie zwracać uwagi na króliczki i uważać na krwiorzercze korzenie.

- Skoro tak uważasz. Ale pamiętaj jak coś chcesz to jestem przy wodospadzie. Bo nie mam nic innego do roboty. - Może przynajmniej nie będę sam że swoimi zjebanymi myślami.

- Jasne, nie zapomnę. Do zobaczenia Dream.

- Do zobaczenia Gogy. - Ale jestem bad skróciłem jego imię.

Chłopak się odwrócił i poszedł. Ja przez chwilę stałem jak debil patrząc jak idzie. Aż się ogarnąłem i ruszyłem w przeciwnym kierunku.

W domu Nick mi zrobił szczegółowe przesłuchanie. O tym co robiłem, co jadłem czy coś brałem, kim był George, jak go poznałem i inne. Gdy tylko na chwilę się odwrócił to wycofałem się do mojego pokoju. Ale po chwili namysłu ogarnąłem, że nie jadłem nic oprócz ubogiego śniadania. Więc niczym nija wymknąłem się z mojej nory na poszukiwanie jedzenia. Na szybko wziąłem mleko, płatki i miskę i wycofałem się do pokoju. W pomieszczeniu usiadłem sobie na podłodze nalałem mleko do miski i wsypałem płatki. Tylko był jeden mały problem. Nie wziąłem łyżki, ale nie mogłem wyjść, żeby nie ryzykować drugim przesłuchaniem.

~~~

Było już późno a ja nie mogłem zasnąć. Leżałem w łóżku próbując odpłynąć ale nie wychodziło. Gdy wybiła północ, nie wytrzymałem. Wstałem, przebrałem się w jakieś czyste ubrania i wyszedłem do kuchnio salonu. Otworzyłem lodówkę, nie było w niej nic co by mi poprawiło humor. Znowu poszedłem do pokoju, chwyciłam swój dowód, który leżał na komodzie i 15 dolarów. Wtedy wyszedłem z domu, tak żeby nie obudzić przypadkiem przyjaciela. Mieszkaliśmy na obrzeżach w spokojnej dzielnicy przy lesie. Było ciemno, co jest raczej oczywiste bo była noc. Szedłem chodnikiem, na który padało żółte światło latarni. Przejechało obok mnie auto, przy okazji rażąc mnie po oczach, fajnie. Nogi mnie zaniosły pod sklep monopolowy.


- Czyli los chce mnie upić? - Spytałem sam siebie pod nosem. - W takim razie zgadzam się.

Wyszedłem, do środka. Przy kasie stał jakiś dziadek, że mu się chce tak późno. Dostaje za to chajs, ale mi by się nie chciało. Wybrałem jakieś whisky i zgrzewkę piwa, po co się ograniczać. Poszedłem do kasy, a dziadek patrzył na mnie pytająco. Ciekawe jak bardzo wyglądałem jak osoba co chce zapić smutki.

- Ciężkie życie, nie? - Spytał gdy wyciągałam pieniądze.

- Ta, ciężkie to mało powiedziane. - Położyłem hajs na ladzie. - Bez reszty. - I tak to by było jakieś 20 centów, które walałyby mi się po kieszeniach.

- Zaczekaj chwilę. - Zatrzymał mnie gdy już chciałem wychodzić. - Nie upijaj się tylko, nie jest to dobre.

Pff.. Super, nie obchodzi mnie to. Wyszedłem i moim celem było moje jeziorko w lesie.

~~~

1029 słów

- Psycha Siada - DNF -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz