~Rozdział 4~

317 25 70
                                    

Dream <33
Bardzo zszokowało mnie to co powiedział mi brunet. Nigdy nie chciałbym żeby stało się to jakimś magicznym sposobem poraz drugi, i dopilnuje aby do tego nie doszło. Po rozmowie z George'm też się popłakałem, muszę przyznać. Zrobiło mi się go bardzo szkoda.

Kazałem mu coś zjeść, bo zapewne długo nie jadł, ale odmówił. Wcześniej domyślałem się, że ma jakieś problemy z odżywianiem. Nie, że mnie to nie interesowało, ale bałem się go o to pytać. Nie wiem czemu się bałem, nie było jakiegoś konkretnego powodu.

Postanowiłem, że czas o to spytać. Martwię się o niego i zamierzam wspierać go każdego dnia. Czuje potrzebę przyjaźni z nim, to jest silniejsze ode mnie. Jest wyjątkowy.
-George? - spytałem podchodząc do siedzącego bruneta.
-Tak?
-Nie wiem jakby to.. em.. - nie wiedziałem jak o to spytać.

-Hm? Powiedz o co chodzi. - powiedział zdezorientowany.
-Dlaczego się głodzisz? - spytałem, ale chyba nie powinienem w ten sposób o to pytać.
-Um.. nie głodzę się.. - odpowiedział patrząc w podłogę.
-Gogy, spójrz na mnie - obróciłem jego twarz w moją stronę.
-Huh?
-Głodzisz się? - spytałem spokojnie by nie przestraszyć przyjaciela.
-T-tak, ja przepraszam - powiedział i uciekł do łazienki.

Wiedziałem, że George nie skłamie mi w twarz. Co prawda było to trochę wredne z mojej strony, ale przecież nie może tak być. Pomogę mu wyjść z tego tylko najpierw trzeba powiadomić jego rodziców o tym, że jest on bezpieczny. O ile nie będą mieli problemu do tego, że mnie nie znają i będę miał przypał, że im dziecko kradnę.

Gogy siedział tam już ponad 20 minut więc postanowiłem, że zapukam i sprawdzę czy wszystko okej. Zapukałem i nic nie usłyszałem, mam panikować? Chyba tak. Poszedłem do kuchni po jakiś nóż żeby otworzyć te drzwi. Wziąłem i pobiegłem pod drzwi. Próbowałem je otworzyć, ale ten nóż był za tępy. No chyba, że to ja jestem tępy.

Wziąłem jakiś inny i wtedy spróbowałem. W końcu się otworzyły. Ujrzałem tam słodki widok.. znaczy co- nie.. nie nie nie. George zasnął, nie wiem jak on to zrobił. Ja bym nie potrafił, ale dobrze. Miał on łzy na policzkach i trochę mokrą od nich bluze. Wziąłem go na ręce, bo nie mogłem patrzeć na to jak siedzi na tych zimnych kafelkach.

Od zawsze byłem nadopiekuńczy i nie lubiłem gdy ktoś chorował, więc bolał mnie widok siedzenia na zimnych kafelkach, niestety. Zaniosłem go do mojego pokoju i przykryłem kołdrą. Nie wiedziałem co robić więc postanowiłem, że zadzwonię do Sapnap'a i spytam kiedy będzie w domu.

Wyszedłem z pokoju i wybrałem numer do Nick'a. Szatyn prawie od razu odebrał więc nie musiałem czekać.
S: No siema, co tam?
D: Hej, gdzie jesteś?
S: U Alexa a co? Stęskniłeś się? A w ogóle jak z George'm?
D: Za dużo pytań. Nudze się dlatego dzwonię i tak oczywiście, że tęsknię. Z George'm w porządku, narazie śpi.

S: A no tez Cię kocham
D: Tego nie powiedziałem, kiedy będziesz w domu?
S: Nie wiem, za 2 godziny? Chyba ta. Przecież wiesz, że Quack mieszka daleko.
D: Dobra, nara
S: Szczęścia z George'm!!!

Rozłączyłem się, mnie z Gogy'm przecież nic nie łączy. Poza tym znamy się dopiero parę dni, a tak dużo się zadziało. Nie ukrywam, trochę mnie to dołuje, że tak krótko się znamy a ja już się do niego przywiązałem.

Skoro George śpi a Sap jest u Alexa, zagram sobie w Minecraft'a.
Dzisiaj nie zdążyłem zagrać a niedawno robiłem to codziennie. Po krótkim graniu, bo dłużej nie miałem po co, sprawdziłem która godzina. Była 16ta. Przydałoby się zrobić coś do jedzenia więc poszedłem do kuchni. Ale jeszcze przed tym sprawdziłem czy George śpi. Spał.

On chyba przesypia większość swojego życia, to niezdrowe. Jak zrobię obiad to go obudzę. No chyba, że sam się szybciej obudzi. Zrobiłem jakiś makaron. Babcia kiedyś uczyła mnie gotować. Mówiła, że robię pyszny makaron więc zrobiłem go. Zajęło mi to około godzinę. Myślę, że George zje chociaż trochę.

A prawie zapomniałem, muszę zadzownić do tych rodziców George'a. Może lepiej niech on zadzwoni, będzie prościej. Jak zwykle uwielbiam kombinować z każdą rzeczą, cały ja. Przypomniałem sobie, że parę godzin temu Nick miał wrócić do domu. Chyba nikt go nie porwał, dałby rade uciec. Chyba.

Poprzednie myśli wybiłem sobie z głowy i ruszyłem budzić bruneta.
-George, wstawaj. - podszedłem do niego i poruszałem (plz jak to napisać) nim lekko.
Ani drgnie, spodziewałem się tego.
-GEORGEEE! - krzyknąłem próbując (jak to się pisze help) go obudzić.
-C-co tato? - powiedział z zamkniętymi oczami i zaspanym głosem.
-Tato? - zaśmiałem się.

-O gej, znaczy hej. - powiedział otwierając oczy.
-Jaki gej? Co wciągałeś? Podzielisz się? - spytałem umierając ze śmiechu.
-Ee nie wiem - zaśmiał się - daj mi spać - powiedział i odwrócił się tyłem do mnie.
-Normalnie jak baba z okresem - strzeliłem na to face palm'a.
-Chodź, obiad zrobiłem - dodałem i zszedłem na dół.

Kiedy byłem już na dole zauważyłem płaczącego szatyna który je lody pod kocykiem i ogląda coś. Nie wiem, czy ktoś się tu może normalnie zachowywać? JAK PRAWDZIWY MĘZCZYZNA?!
Podszedłem do niego i spytałem co się stało. W międzyczasie George zdążył zejść na dół.

Nick powiedział, że Karl go zdradził. Tyle, że oni nawet nie byli razem. A Karl poprostu gadał z Alex'em na kamerkę. Oczywiście próbowałem go pocieszyć i wmówić to, że go nie zdradził. I chyba mi się udało, bo już po chwili śmiał się ze mną.

Odziwo George też się do nas przyłączył, chyba spanie dobrze mu zrobiło. Nałożyłem im jedzenie na talerze i usiadliśmy do stołu. Sobie też nałożyłem. Zjedliśmy w ciszy, no prawie ciszy. Gogy powiedział, że było bardzo dobre i zdziwiło mnie to, że zjadł wszystko. Nałożyłem mu dosyć mało, ale jestem z niego dumny. Nick też przyznał, że dobrze mi wyszło.

Po obiado-kolacji, George zadzownił do swojego taty i powiedział, że jest bezpieczny i, że spędził noc u przyjaciela. Powiedział też, że wróci dopiero jutro, bo mają zrobić ważne zadanie do szkoły. Uwierzył w to więc ucieszyłem się. Nie chciałem żeby dowiedział się o tym, że no wiecie. Byłoby wszystko na mnie, choć nie ja zaproponowałem pójście do klubu. Żeby nie było potwierdziłem to mówiąc "dobry wieczór" aby jego Ojciec miał pewność.

Z racji tego iż był wieczór, myśleliśmy nad tym czy iść jutro do szkoły, bo w końcu jutro poniedziałek. Stwierdziliśmy, że nie, bo i tak nie ma sensu. George jest u nas i nie zdążyłby pójść do swojego domu spakować się i w ogóle.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Dzisiaj rozdział wcześnie, bo nie ma mnie w szkole. Ogólnie przepraszam was za to, że nie było rozdziałów, ale nie miałam co pisać. Bardziej nie miałam weny. ALE JUŻ JEST WSZYSTKO OKEJ I ŻYJE. DOWIDZENIA MIŁEGO DNIA!!

Muszę To Przemyśleć.. // dreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz