Po wczorajszych wydarzeniach nawet nie udało mi się odpocząć. Miałam problemy z zaśnięciem i te natrętne myśli. Coś okropnego. Jeszcze w jakąś nostalgię wpadnę i się grupie nie przydam. Soilen położył się u moich stóp i cały czas mi je ogrzewał. Gdybym nie byłam tak krucha już dawno bylibyśmy w Pittsburghu, a tak to jesteśmy strasznie do tyłu z czasem. Obróciłam się na drugi bok i przy okazji zwaliłam kota na podłogę. Wściekły z powodu pobudki syczał na mnie i podreptał na drugi koniec pokoju. Nie ma co się oszukiwać, strasznie ich spowalniam, ale nie ma innej opcji, muszę nimi iść, bo tylko ja będę zdolna znaleźć Kamień Księżyców. Ledwo co zamknęłam oczy i zobaczyłam czyjąś twarz. Był to chłopak mniej więcej w naszym wieku, miał ciemne długie włosy i jasne jak niebo oczy. Był w tarapatach, z całych sił wołał o pomoc i próbował wydostać się z ruchomych piasków. Otworzyłam i zaczęłam się przyglądać sufitowi, akurat to było ciekawsze niż zamartwianie się nad jakimś chłopakiem. Jakby moje problemy nie były wystarczające. Skoro mam trochę czasu postanowiłam sprawdzić co konkretnie spakował mi Apollo do plecaka. Do tej pory zbytnio nie miałam jak tego robić. Zaczęłam wyciągać przedmioty potrzebne, aby przetrwać w dziczy. Garnki, kompas, karimata, ubrania na zmianę oraz kurtka zimowa. Nie wiem zbytnio po co mi kurtka zimowa, skoro planujemy wyrobić się przed listopadem. Była ona bardzo puchata i mięciutka. Na samym dole zobaczyłam karteczkę. Sięgnęłam po nią i ją otworzyłam. Oprócz symbolu boga słońca nic więcej w niej nie było. Na żarty mu się zabrało. Westchnęłam i schowałam rzeczy z powrotem. Miałam już opuścić pokój, kiedy usłyszałam w salonie rozmowę. Pomału uchyliłam drzwi i zobaczyłam Bruce'a rozmawiającego przez mgłę. Co on tak późno robi? A poza tym kto chciałby z nim rozmawiać? Cofnęłam się, zamknęłam drzwi i położyłam się do łóżka. Już wolę śnić o chłopaku, który umiera w ruchomych piaskach niż rozmyślać o tym, że syn Apolla może być zdrajcą.
Następnego dnia postanowiłam nie wspominać nikomu o tym co zobaczyłam w nocy. Wiem jak to jest w filmach, jak ktoś coś chce zrobić sam to zazwyczaj ginie jako pierwszy. Ale to nie jest film ani książka więc i to nie grozi. Okazało się, że chłopakom udało się kupić bilety autobusowe do Pittsburgha więc o tyle dobrze, że nie będziemy się teraz gdzieś włóczyć.
Podróż przebiegała dosyć spokojnie. Jedyne co nie dawało mi spokoju to, to że Bruce okaże się najgorszą szumowiną. Rozumiem to, że większość herosów jest oburzona faktem, że nigdy nie spotkało swoich rodziców, ale to nie jest powód aby zdradzać. Zaczęłam zerkać na syna Apolla, aby nie wyszło że jestem strasznie nachalna.
– Czyżby Bruce Ci się spodobał? – Popatrzyłam na Daisy i podniosłam brew do góry, sygnalizując, że dosyć mocno wątpię w to co mówił. – Wiem, że między wami się nie układało, ale chyba jest już lepiej. – Zniżyła głos do szeptu, aby przypadkiem ktoś nas nie usłyszał. No proszę, czyżby ktoś postanowił zabawić się w swatkę?
– Wiesz bardziej na Bena się zapatrzyłam. Co z tego, że po mnie jedzie jak po szmacie, ale to pewnie taka przykrywka. – Zerknęłam na dziewczynę, jest czerwona jak piwonia. Szturchnęłam ją w bark i powiedziałam. – No przecież żartuję, przecież widzę, że Ci się podoba.
Dziewczyna wbiła się jeszcze bardziej w fotel i schowała nos w książce, którą przed chwilą czytała. Wywnioskowałam, że nie będę się już z niej nabijała, bo jeszcze zapadnie się w miejsce i jej nie znajdziemy. Zauważyłam, że nasi towarzysze nam się przyglądają. Wzruszyłam ramionami i pokazałam książkę. Niech sobie myślą, że dziewczyna przeżywa zdarzenie w książce, a nie to, że została nakryta ze swoimi uczuciami. Wyjrzałam przez okno i zaczęłam podziwiać widoki. Niezbyt tu ładnie, ale nie będę wybredna. Każde miasto jest podobne do poprzedniego, które mijaliśmy. Żadnej zabawy ani atrakcji. Chociaż parę razy mózg płatał mi figle. Zdarzyło mi się zobaczyć parę razy te same trzy staruchy co w Nowym Jorku. Nie rozumiem jakim cudem mogły tak szybko się przemieszczać, ale było to dosyć niepokojące. Chciałam poinformować drużynę, ale wszyscy w tym momencie spali. Czujność przede wszystkim. Coraz częściej, jak zamykałam oczy pojawiła mi się twarz nieznajomego. Chłopak był przerażony i cały czas się odwracał jakby czegoś szukał. Wtem popatrzył na mnie, patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana. Nie mogłam od niego oderwać wzroku, to było dość niecodzienne wydarzenie. Nigdy w życiu nie było mi dane oglądać tak niebieskich tęczówek, nawet spojrzenie Zeusa nie było tak intensywne.
CZYTASZ
Dziecię Bogów
FanfictionKiedy nastoletnia Kamila Cortez po raz kolejny rozpoczyna swoją edukację w nowej szkole, żaden znak na niebie oraz ziemi, nie zapowiada szlaku nieoczekiwanych wydarzeń. Nagle całe dotychczasowe życie wydaje się bańką, która zdążyła już prysnąć, a on...