Mija właśnie pół roku, od kiedy Olimp i bogowie zostali ocaleni. Wszystko za sprawą herosa z przepowiedni, który notabene nie pokonał Kronosa. Nie żebym się z tego cieszył, co to, to nie. Właśnie obserwuję córkę, jak wraz z Emilią Cortez jedzie do szkoły Goode's. Rok przerwy skutkował tym, że dalej siedzi w tej samej klasie, co rok temu. Niby już zbliża się do osiemnastki, a dalej bryluje w pierwszej liceum. Patrzenie, jak dziewczyna żyje życiem, za które oddała swoją boskość, jest lekko deprymujące. Mogła być ze mną i z Selene, a ona wybrała śmiertelną rodzinę. No cóż, nie dziwie się jej. Kiedyś Uranos stwierdził, że jest to miłość bezwarunkowa. Nie będę się z nim kłócił. I tak podziwiam jego i Bena, że tak długo wytrzymali fochy córki Demeter. Dziewczyna była tak zła na moją córkę, że nawet zniszczyła plony truskawek Dionizosa. Nic nie zdołało ich uratować. Przed tragiczną śmiercią z ręki boga wina uratowała ją moja żona. Tak dobrze słyszycie, pobrałem się z Selene. Bogini księżyca wykorzystała swoje stanowisko, jako mediatora oraz tytuł najspokojniejszej nieśmiertelnej i wzięła pod swoje skrzydła Daisy. Wyłożyła jej wszystko, co powinna wiedzieć i kazała jej się postawić w sytuacji Kamili. Trwało to dwa miesiące, ale końcowy efekt był wart czekania. Nie wiem, co jej nagadała, bo to niby poufne, ale dowiedziałem się, że skoro moja córka jej nie pamięta, to jest szansa, że można od nowa się zaprzyjaźnić. Może coś w tym jest?
Przez swoje myślowe rozgadanie nie zauważyłem, że przybyliśmy pod szkołę. Musiałem teraz uważać, aby przypadkiem uczniowie nie zaczęli padać, jak muchy. Jak na razie nie udało jej się zdobyć przyjaciół. Może to moja wina? Od pół roku staram się, aby miała przyjemne sny. Czasami zdarza mi się przemycać tam osoby, które poznała podczas misji. Głównie skupiam się na trójce herosów i Uranosie. Gdyby Selene dowiedziała się, co robię, to by mi uszy wyrwała. Zgodziła się tylko, aby podrzucić jej Fengari. Chociaż nie oszukujmy się, przekonanie tygrysa, że ma udawać kota, to też był wyczyn. Pomógł dopiero Helios, który miał już wprawę, jeśli chodzi o kocie sprawy.
Powiem wam, że szkoła jej strasznie nudna. Nic ciekawego się w niej nie dzieje. Bytowałem właśnie na godzinie wychowawczej i piłem sobie kawkę, kiedy dyrektor przerwał Panu Blofisowi zajęcia. Po nim weszła trójka nowych uczniów. Kiedy ujrzałem, kogo przyprowadził, to aż się oplułem. Ujrzałem w niebieskich oczach rozbawienie. Skurczybyk mnie zobaczył.
- Moi drodzy chciałbym wam przedstawić nowych uczniów. - Odezwał się dyrektor i zerknąłem na córkę. Nie była zainteresowana tym, co się działo. Patrzyła prze okno. - Daisy Colleman, Ben Harris oraz Sky Aruson.
Nie wierzę, że przekonał dwójkę herosów, aby zapisali się do szkoły. Z tego, co pamiętam, to brunetka nie opuszczała Obozu od dobrych paru lat. Pan Blofis poprosił, aby uczniowie się przedstawili i usiedli na wolnych krzesełkach. Akurat były trzy wolne miejsca, jedna cała ławka i miejsce obok Kamili. Liczyłem, że dziewczyna tam podejdzie, ale nie, nadzieja matką głupich. Sky skierował się do wolnej jedynki. Uśmiechnął się i widziałem, że jest zadowolony, że mnie zdenerwował. Niby najstarszy, a zachowuje się jak jakiś szczeniak. Wszystko przez herosów, za długo z nimi spędzał czasu i oto mamy efekt.
Odsunął krzesło i dopiero teraz moja córka zorientowała, co się dzieje. Skierowała swój wzrok na chłopaka i oczy otworzyły się jej szerzej ze zdziwienia. Zamrugała parę razy i nie widziała, co opowiedzieć.
- Sky, miło poznać. - Podał jej rękę na przywitanie, a ta nieświadomie podała własną. - Chyba nas nie zauważyłaś. - Ta niepewnie kiwnęła i dalej nie potrafiła wyrzec słowa.
Głupi, po co ja ich pokazywałem w jej snach?. No, ale kto mógł być pewny, że wywalą taki głupi pomysł.
- Dalej siedzi Daisy i jej chłopak Ben. - Lekko się odsłonił i pokazał dwójkę herosów.
CZYTASZ
Dziecię Bogów
FanfictionKiedy nastoletnia Kamila Cortez po raz kolejny rozpoczyna swoją edukację w nowej szkole, żaden znak na niebie oraz ziemi, nie zapowiada szlaku nieoczekiwanych wydarzeń. Nagle całe dotychczasowe życie wydaje się bańką, która zdążyła już prysnąć, a on...