3

1K 55 5
                                    

Wszyscy się na mnie patrzą jakbym była eksponatem w muzeum - obojętnie, ze zdezorientowaniem, z ciekawością.

 - Layla Payne, jesteś tu nowa? – zapytał nauczyciel patrząc na mnie.

 - Tak, panie profesorze.

 - Liam to twój brat?

 - Tak, proszę pana – nauczyciel uśmiechnął się na moją odpowiedź.

 - Widzę, że inteligencja w tej rodzinie jest genetycznie wrodzona, skoro jesteś tutaj z nami. Widziałem twoje wyniki i osiągnięcia z poprzedniej szkoły. Zostań po lekcjach to porozmawiamy o olimpiadzie z fizyki i astronomii.

Pokiwałam głową z uśmiechem, a pan Downey zaczął lekcję na temat chromodynamiki kwantowej. Uważnie zaczęłam słuchać wywodu, lecz tym sposobem tylko utrwalam sobie temat, który już jest mi znany.

*

Szłam korytarzem, w jednej dłoni trzymałam podręczniki, a w drugiej plik kartek z zagadnieniami na ten konkurs. Cieszę się, że to akurat mnie wybrał z CAŁEJ szkoły. Próbowałam zapakować dokumenty do torby, ale to było ciężkie mając zajęte ręce.

W wyniku mojej niezdarności książki oraz kartki wyleciały mi z rąk, a ja patrzyłam się na to z zaciśniętymi ustami.

 - Pomogę ci – powiedział jakiś chłopak i kucnął, żeby pozbierać rzeczy z podłogi – olimpiada fizyczna? Wow, mądra jesteś.

 - Dzięki – zarumieniłam się na te słowa.

 - Który masz numer szafki?

 - 348 – zaprowadził mnie do niej i mogłam tam zostawić wszystko prócz książki z fizyki, z której mam zadaną pracę.

 - Jestem Leo Grants – wyciągnął do mnie dłoń.

 - Layla Payne – uścisnęłam ją i uśmiechnęłam się przyjaźnie.

Leo był trochę wyższym ode mnie szatynem z włosami które wciąż zaczesywał dłonią do tyłu, nawet ładnym uśmiechem i niebieskimi oczami. Ubierał się raczej zwyczajnie, jeśli tak można nazwać jeansy, trampki, koszulę i t-shirt z zespołem Led Zeppelin.

Uniósł brwi w zdziwieniu.

 - Siostra Liama?

Czyżby mój brat był popularny?

 - Tak… matko, Liam! Czeka na mnie w stołówce, miło cię było poznać! – krzyknęłam na odchodne i pognałam do wielkiej sali pełnej uczniów.

Na lunch wzięłam spaghetti, które wyglądało w miarę przyzwoicie oraz sok bananowy. Liam wraz ze swoimi kolegami siedzieli przy stoliku w centrum pomieszczenia, a dziewczyny wysyłały im pożądliwe spojrzenia, które oni zdawali się ignorować. Szybko przemknęłam do ich stolika i usiadłam między Niallem a Liamem. Pocałował mnie w policzek na powitanie. Czułam na sobie spojrzenia wielu osób w tym jego kumpli, którzy chyba dalej nie mogli się do tego widoku przyzwyczaić.

 - Jak lekcje? – zapytał jedząc makaron tak samo jak ja.

Odłożyłam widelec i zamiast powiedzieć, po prostu pokazałam mu zestaw pytań na olimpiadę.

 - Li, jesteś tutaj nawet nie jeden dzień a już zostałaś zauważona! To świetna wiadomość – ucieszył się i pokazał reszcie o co chodzi.

 - Wasza rodzina to jakieś roboty, czy co? – zapytał Zayn żartobliwie.

Uśmiechnęłam się i powróciłam do jedzenia. Z tego co widzę to sala podzielona jest na kilka „stref” – w środku siedzą ci popularni, bo widzę obok naszego stolika sportowców i cheerleaderki. To jedyni, którzy się jako tako wyróżniają z tłumu. Jeden ze stołów pod ścianą zajmuje chyba jakieś koło zainteresowań fizyką, bo widzę większość mojej grupy z zajęć. Gdzieś mi nawet mignął Leo siedzący ze swoimi znajomymi. Uczniów było tutaj serio dużo, w końcu to Londyn a szkoła jedna z lepszych.

 - Co masz teraz? – zapytał Niall mając usta pełne frytek więc ledwo go zrozumiałam.

Liam klepnął go po plecach na co blondyn prawie się zakrztusił tym co miał w ustach i mało brakowało, a pogryzione frytki poleciałyby na mój talerz. Podałam mu serwetkę.

 - Angielski – odpowiedziałam po zerknięciu na plan.

 - O, to tak jak Harry – spojrzałam na wymienionego bruneta, a on pomachał mi z uśmiechem. Czułam jak się rumienię, nie wiem wcale dlaczego.

 - Chwila… to w której ty klasie jesteś? – Harry zmarszczył brwi zdezorientowany.

 - W maturalnej, tak jak wy.

Niall i Louis wydali z siebie prawie dziewczęcy pisk.

 - JESTEŚCIE BLIŹNIAKAMI! – ekscytowali się tą informacją jakby usłyszeli właśnie, że jest darmowe żarcie w McDonaldzie.

 - I tak jestem starszy – Liam wystawił mi język, a ja uderzyłam go lekko w tył głowy – ej!

 - Tylko o 10 minut, nie ciesz się tak – uszczypnął mnie w biodro, bo wiedział że tego nie lubię.

Zaczęliśmy się przepychać jak to robiliśmy kiedyś.

 - Ała, moje włosy! Li, przestań! – pisnęłam, a teraz to chyba każda osoba na tej cholernej stołówce przyglądała się nam.

 - To ty puść moje włosy, długo je układałem! – wyciągnęłam dłonie z jego zburzonej fryzury, on to samo zrobił ze mną. Odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy.

 - Fryzura „po seksie” nie jest odpowiednia do szkoły – powiedziałam i próbowałam jakoś rozczesać pukle palcami.

 - Kurwa, Tomlinson nie! Powiedziałem nie! – usłyszałam podniesiony głos mojego brata, spojrzałam tam gdzie on i zobaczyłam Louisa uśmiechającego się do mnie w TEN sposób – Prędzej pozwolę na to Harremu niż tobie!

O matko, serio Liam? Będziesz mi wybierać potencjalnych chłopaków? Jednak spojrzałam na Harrego, który uśmiechał się łobuzersko. Na ten widok aż sama się zaczerwieniłam. Nie wiem co takiego było w Harrym, ale sprawiał że w jakiś sposób mnie krępował i jednocześnie intrygował.

Może dlatego, że był cholernie przystojny i pociągający? Nie mówiąc już o jego tatuażach i misternej fryzurze.

 - Layla, I’m begging, darling please – Harry zaśpiewał wers piosenki Erica Claptona, a ja zdezorientowana podniosłam na niego wzrok. Stał obok mnie śmiał się z czegoś. Poza tym, miał wspaniały głos.

 - Tak?

 - Dzwonek już był, pozwolisz że potowarzyszę ci w drodze na angielski i przy okazji wskażę kierunek, w który powinnaś się udać? – powiedział uprzejmie, a ja zachichotałam, to było silniejsze ode mnie.

Podniosłam się z miejsca, założyłam torbę na ramię i chwyciłam tacę z resztkami jedzenia. Przy wyjściu posprzątałam po sobie i wyszłam przez drzwi, które przytrzymywał dla mnie brunet. On to tak na serio z tym wyszukanym słownictwem i manierami? Coraz bardziej mnie on ciekawi.

 - Uważaj na naszego nauczyciela od angielskiego – ostrzegł mnie idąc obok po korytarzu. Dziewczyny spoglądały na mnie ukradkiem z zazdrością. Jezu, ja tylko koło niego idę!

 - Dlaczego? Coś z nim nie tak?

 - Ekhem… no właśnie wręcz przeciwnie, każda robi do niego maślane oczy. To już robi się wkurwiające – mhm, czyli jednak nie jest aż tak kulturalny.

 - Nie martw się, mam silną wolę i nie ulegam tak szybko żadnemu mężczyźnie – rzuciłam do niego z uśmiechem, a on mrugnął do mnie okiem.

I'm Yours || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz