20

442 15 1
                                    


Harry wybrał wczoraj idealny moment na wyjście, bo jakieś kilka minut po tym jak opuścił podjazd samochodem, to do domu wszedł Liam z tatą. Rozmowa z Harrym nieco pogorszyła mój humor, przez co siedziałam w pokoju pod pretekstem nauki i tym samym unikając siedzenia w salonie. Mam tylko nadzieję, że nie podejrzewają kłamstwa, bo będzie to bardzo niewygodne do wytłumaczenia.

Prawie zasnęłam przytulona do książki dotyczącej fizyki jądrowej, więc żebym mogła pójść normalnie spać, jedyne co zrobiłam to ściągnęłam stanik i okulary. W ubraniach i makijażu zasnęłam, bo byłam przekonana, że gdybym teraz wskoczyła pod prysznic czułabym się zbyt rozbudzona i znów dopadłyby mnie myśli o Harrym.

A tak spotkałam go jedynie w snach.

*

- Dostaniesz jakiś urlop naukowy w związku z tą olimpiadą? - zapytał John rano przy śniadaniu.

- Prawdopodobnie tak, jakieś trzy dni. Ale czuję, że nie jestem w ogóle do niej przygotowana. Wciąż za mało czasu poświęcam na naukę - mówiłam będąc w trakcie jedzenia kanapki.

- Za mało? Dziecko drogie, co ty pleciesz. Non stop mówisz mi, że musisz się uczyć, a trwa to już jakiś miesiąc jak nie więcej. Jak tak dalej pójdzie to dostaniesz Nobla.

- Nie dostaje się nagrody Nobla za nic, tato - powiedziałam do ojca, jakby to było oczywiste. Cóż, dla mnie było.

Zwinął gazetę i wstał z krzesła, narzucając na siebie marynarkę.

- Dobra, dobra. Ty już się tak nie przemądrzaj, do szkoły się zaraz spóźnisz. Ja muszę iść, dzisiaj mamy wideorozmowę z zagranicznym kontrahentem. Jak to będzie kolejny Azjata to nie wytrzymam, co ich tak ciągnie do naszej londyńskiej firmy? To tak, jakby u siebie nie mieli tysiąca takich.

Standardowe pytania bez odpowiedzi, które ojciec wypowiadał do siebie codziennie. Wcisnęłam w siebie ostatni kęs kanapki, po czym ja również zaczęłam się zbierać. Ubrałam ramoneskę, chwyciłam torebkę i wyszłam z domu, zamykając go na klucz.

Jadąc autem i w rytmach Coldplay starałam się skupić na myślach o fizyce aniżeli o tym, że prawdopodobnie na parkingu spotkam się z Harrym. Wyszedł tak znienacka i cholera go wie jak się będzie dzisiaj wobec mnie zachowywał.

Czym ja się w ogóle martwię? Czasami zadziwiam samą siebie.

Zostało jakieś dziesięć minut do rozpoczęcia zajęć, a parking był jakoś tak wyjątkowo pusty. Bez przesady, aż tak ludziom zimno?

Zanim wysiadłam z auta, przeszukałam jeszcze torebkę chcąc znaleźć telefon. Przekopując wszystko, nagle usłyszałam pukanie w szybę od strony kierowcy. Zwróciłam głowę w prawo, a moim oczom ukazał się Harry. Pokazałam mu ruchem głowy, żeby wsiadł do środka, na co przystał i po chwili wewnątrz rozniósł się nieziemski zapach jego perfum.

- Hej - powiedział cicho.

- Cześć - znalazłam swoją zgubę i zaczęłam wsadzać wszystkie drobiazgi z powrotem do torebki. Jednak on mnie powstrzymał.

- Możemy porozmawiać? - teraz oboje trzymaliśmy dłonie na jednym z zeszytów.

- Przecież rozmawiamy - schowałam go i zamknęłam torbę.

- Ale spójrz na mnie, proszę - zrobiłam to, o co poprosił i napotkałam jego smutne oczy - coś się stało? Jesteś na mnie zła?

Założyłam włosy za ucho, żeby tylko zrobić coś z rękoma. Najlepiej wsadziłabym je między loki bruneta, ale aż tak zdesperowana nie byłam.

- O co? O to, że wyszedłeś tak nagle? Bez większych wyjaśnień? Zrobiło mi się przykro, po prostu. Powiedziałam coś nie tak?

Ah, chyba trafiłam w sedno z tym ostatnim.

- Głównie chodziło mi o to, że nie masz zamiaru iść na bal, tylko lecieć do Chicago. Trochę szkoda, nie uważasz?

- Sam powiedziałeś, że Bella szykuje dla ciebie zaproszenie i...

- A co ma do tego ona? Może je sobie szykować nawet dla księcia Williama, nie obchodzi mnie to. Nie jestem z nią, tylko z... - urwał patrząc na mnie z zaciśniętymi ustami.

No właśnie.

- Z? Z kim, Harry? Bo chyba nie ze mną, wiesz, może i żyjemy w takich a nie innych czasach, ale w takiej sprawie jednak wolałabym wiedzieć na czym stoję i usłyszeć od ciebie to jedno pytanie. Może ty lubisz, być z dziewczynami w relacji friends with benefits, ale dla mnie to strata czasu. Nie musisz mi odpowiadać akurat teraz, ale kiedyś byłoby miło. Robienie mętlika w głowie dla samego komplikowania spraw jest takie do dupy. A teraz wybacz, ale za chwilę spóźnię się na zajęcia.

Wyszliśmy z auta, ja trochę lżejsza o coś, z czego wygadać się nie mogłam, a on w bliżej nieokreślonym nastroju.

Może i byłam trochę surowa wobec niego, ale chyba powinnam. Nie chcę tkwić w martwym punkcie, już i tak okłamałam rodziców i Liama więcej razy niż powinnam. Mam wyrzuty sumienia, bo wcześniej nie musiałam tego robić.

A potem pojawił się Harry.

- Miłego dnia, Harry - akurat przechodzili obok nas koledzy Liama z drużyny, więc nawet nie mogliśmy się jakoś inaczej pożegnać.

Poleciałam na zajęcia nawet nie patrząc za siebie, czy Harry poszedł na swoje. 

I'm Yours || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz