Wraz z dźwiękiem budzika podniosłam się z łóżka, aż dziwne bo wyspana. Obyło się bez interwencji Liama, czyli jego skakaniu po meblu aż się z niego zwlokę.
Odsłaniając zasłony ujrzałam za oknami piękny, słoneczny dzień. Czy ja dalej śnię? Ostatnio Londyn był pochmurny i deszczowy. Miło będzie wyjść do szkoły bez moknięcia. I nie będę wyglądać jak pudel!
Wykonałam poranną toaletę, pomalowałam się przy tym starannie i nawet zakręciłam włosy w delikatne fale. Założyłam granatową krótką, rozkloszowaną spódniczkę z malutkimi ptakami rozsianymi po całym materiale oraz białą luźną koszulkę i brązowe sandałki na obcasie. Normalnie jak nie ja, ostatnio jedyne co nosiłam to trampki i bluzy ze względu na rany. Teraz było z nimi już dobrze więc mogłam sobie pozwolić na taki strój.
Zeszłam na dół czując przyjemny zapach z kuchni. Okazało się, że Liam stał przy kuchence i coś przyrządzał.
- Jestem pod wrażeniem – rzuciłam siadając przy wyspie.
Odwrócił się i postawił przede mną talerz z pysznie pachnącymi tostami francuskimi. Nic już nie mówiąc zabrałam się do jedzenia, a chwilę później dołączył do mnie Liam.
- Masz jakieś plany na piątek?
Przełknęłam i spojrzałam na niego. Dopiero teraz przypomniały mi się wydarzenia z wczoraj. Harry zaproponował mi randkę! I oddał naszyjnik... potarłam szyję czując nagłe mrowienie jakby dopiero co zostawił tam pocałunki.
- Jeszcze nie wiem, okaże się w praniu – powiedziałam wymijająco – a czemu pytasz?
- Bo myślimy z chłopakami na co mamy ochotę, a o ciebie pytam z czystej ciekawości. Zostajesz w domu czy gdzieś wychodzisz...
- Może zaproszę Leo, może Adama. Jeszcze wielu znajomych nie mam.
- Zawsze możesz iść ze mną.
- Jasne, ciągaj swoją siostrę na każdy męski wypad.
Spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- Jasne, bo pozwolę ci w domu zostać sam na sam z chłopakiem.
- Dzięki za wyrobienie sobie opinii o mnie, braciszku – warknęłam i schowałam brudne naczynia do zmywarki.
Wzięłam jeszcze torebkę i mogliśmy jechać do szkoły.
Tym razem całą drogę nie słuchaliśmy muzyki tylko swoich podniesionych głosów, a raczej ja słuchałam Liama prawiącego mi kazanie o tym w co ja się ubrałam i czego nie powinnam nosić, nie do szkoły, nie w towarzystwie chłopaków.
- Ubierz mnie w sutannę, albo zostaw w domu związaną w piwnicy. Pierwszy raz się tak ubrałam, a tobie już to przeszkadza – wjechaliśmy na szkolny parking – ja rozumiem, że jesteśmy rodzeństwem, ale to chyba lekka przesada żeby mnie aż tak kontrolować!
Wysiadłam z auta trzaskając mocno drzwiami, bo wiedziałam jak go to wkurzy jeszcze bardziej.
- Kurwa, mówiłem ci coś o trzaskaniu drzwiami tego auta! – wysiadł zaraz po mnie cały zdenerwowany.
- A ja ci coś wspominałam o przeklinaniu! – nie byłam gorsza w podniesieniu głosu, słyszeli nas już jego koledzy trzy metry dalej.
- Nie mów mi co mam robić!
- Możesz się już zamknąć?! Działasz mi na nerwy! – zarzuciłam włosami odwracając wzrok od brata, a skupiając go na jego kumplach, którzy byli chyba skonsternowani naszą sprzeczką.
- I z wzajemnością!
- Stary, a wam co się stało? – Niall spytał niezwykle ostrożnie.
- Liam uważa, że powinnam ubierać się jak pruderyjna kujonica – powiedziałam ciskając pioruny w kierunku swojego brata.
Reszta chyba dopiero teraz zwróciła uwagę na to jak wyglądam, bo ich oczy zaczęły wodzić po moim ciele bardzo uważnie.
- I co? Jest źle? – spytałam się ich.
- Ekhem... niee... znaczy się jest... dobrze... znaczy eee... - zaczęli dukać lekko zarumienieni, a ja zachichotałam z ich zakłopotania.
- To się nazywa męska solidarność – powiedział sarkastycznie Liam i wywrócił oczami – a tak na marginesie, gdzie jest Styles?
Od razu zauważyłam brak bruneta, ale starałam się po sobie nie poznać tego, że wypatruję go w tłumie uczniów przed szkołą.
- A cholera go wie, pewnie zaspał – stwierdził Louis poprawiając plecak na ramieniu.
Rozległ się dzwonek na lekcje, więc ruszyliśmy do szkoły i każdy do innej klasy. Miałam fizykę, jak zawsze rano. Podeszłam do swojej szafki chcąc zabrać potrzebne mi materiały. Nuciłam sobie cicho pod nosem i kiedy zamykałam szafkę podskoczyłam przestraszona, bo oparty o szafki stał uśmiechnięty Harry.
- Nie strasz mnie więcej – sapnęłam łapiąc się za serce.
- Przepraszam, po prostu chciałem się przywitać – powiedział cicho i zlustrował moje ciało wzrokiem przegryzając dolną wargę.
Zamiast się uspokoić to mój puls przyspieszył niebezpiecznie jak patrzyłam na niego. Podniósł się z szafek i przyszpilił mnie do nich swoim ciałem. Oddychałam ciężko patrząc mu w oczy nie bardzo zdając sobie sprawę z tego co właśnie robimy. Czułam jego dłoń muskającą moje udo, która przemieszczała się wciąż w górę. Bawił się teraz rąbkiem spódniczki.
- Wyglądasz seksownie, Layla. Trochę krótka ta spódniczka, nie uważasz? Szkoda by było, gdyby ci ją podwiało. Chyba, że w mojej obecności – uśmiechnął się łobuzersko, a ja spłonęłam rumieńcem.
Jesteśmy w szkole, a on takie rzeczy odstawia... ja nie byłam lepsza, bo nic z tym nie robiłam. Po prostu stałam i chłonęłam jego dotyk oraz rozpalone spojrzenie.
- Przeszkadza ci jej długość? Mam jeszcze krótsze, bardziej obcisłe... - próbowałam zabrzmieć uwodzicielsko i chyba mi się udało, bo oddech mu przyspieszył.
Schylił głowę i chwycił zębami skórę na moim obojczyku i pociągnął lekko. Ta pieszczota była bardziej intymna niż pocałunek.
- To nie mogę się doczekać naszej randki, skarbie – zamruczał.
Przegryzłam dolną wargę i poprawiłam swoją spódniczkę.
- Ja tym bardziej, będzie ciekawie – uśmiechnęłam się zalotnie.
Przewiesiłam torebkę przez ramię i ruszyłam do klasy po drodze zarzucając włosami i kręcąc lekko biodrami.
Wystarczyła tylko krótka spódniczka, zalotne spojrzenie i słodkie słówka, a Harry stał jak zaczarowany.
Czyżby to był sposób na Harrego Stylesa?
CZYTASZ
I'm Yours || h.s
FanfictionLayla jest zmuszona przeprowadzić się do Londynu, gdzie zamieszka z ojcem oraz bratem. Czy jej życie ulegnie zmianie, kiedy zbliży się do swojego brata oraz czwórki jego przyjaciół?