Pansy uwielbiała święta. Od zawsze i na zawsze.
– Harry co to ma być? – spytała stając pośrodku salonu i biorąc się pod boki.
Według niej przygotowania były daleko w polu. Choinka nie ubrana, stół nie nakryty, jakieś kartony pod ścianą.
– Przygotowania. A co?
– Tu nic nie trzyma się kupy – całą siłę woli włożyła w nie podnoszenie głosu. Dzięki Ci Salazarze za magomedyczne szkolenie.
– Bo niedawno zacząłem.
– Mówiłam, że to ja powinnam to ogarnąć.
– Absolutnie – brunet zaprotestował. – Nie ma takiej opcji.
– Ciąża to nie choroba Harry. Nie traktuj mnie jak inwalidki. Nie zabronisz mi nadzorować przygotowań.
– O ile usiądziesz na kanapie i się stamtąd nie ruszysz.
Pani Potter ustawiła sobie poduszki w stos, żeby ułożyć się w pozycji półleżącej. Nadzorowała wszystko z kanapy, dyrygując mężem, który od początku ciąży obchodził się z nią jak z jajkiem. Na całe szczęście umieli pójść na kompromis.
Dzięki kontroli jaką udało jej się dostać całkowite przygotowania udało im się skończyć na godzinę przed planowanym przybyciem pierwszych gości.
– Jak się ma moja uwielbiona ciężarówka? – jako jedni z pierwszych przyszli Blaise z Ginny. Zabini cmoknął przyjaciółkę w oba policzki.
– Lepiej uważaj na słowa bo naślę na ciebie Harry'ego.
– Skoro Pans tak mówi, to tak będzie – Harry przywitał się z przyjaciółmi.
Wraz z upływem czasu dotarła reszta gości. Draco z Hermioną, Theo i Ast, Ron, Neville z Luną a także Daph i jej narzeczona Tracey.
Pansy była wielce zadowolona z pierwszych świąt w świeżo wyremontowanym domu w Dolinie Godryka.
Gdy jej małżonek sprzątał po świątecznej kolacji, kobieta nagle poczuła skurcze i odejście wód.
– Harry, musimy się zbierać.
Potter wpadł do salonu.
– To już? – spytał zestresowany.
– Zabierz mnie do Munga.
C. D. N.
Nie pogardzę komentarzami, jak coś
CZYTASZ
Zagubiony Kalendarz Adwentowy
FanficChallenge w postaci kalendarza adwentowego Wszystkie chwyty dozwolone