Rozdział drugi

2.1K 69 0
                                    


Lucija

Nie spałam tej nocy wcale. Nie byłam w stanie. Siedziałam na łóżku wpatrując się w ścianę. Myślałam, że gdy ojciec odszedł wszystko się zmieni. Nie liczyłam, że będę mogła wyjechać, pójść na studia, ale chciałam chociażby zacząć sama decydować o swoim życiu ale pomyliłam się.

Wszystko co wydarzyło się w ostatnim czasie plus alkohol i narkotyki sprawiło, że Lorenzo nie zachowywał się już tak samo. Oprócz mamy został mi tylko on. Jednego brata już straciłam. Nie miałam pojęcia co się z nim dzieje i czy w ogóle jeszcze żyje, ale nawet jeśli gdyby tylko postawił krok na posesji od razu by zginął. Była jeszcze Lilii. Traktowałam ją jak przyjaciółkę, ale nie była Ksenią.

Nie miałam siły się szykować. Może była to tylko wymówka. Może i jestem dziecinna, ale zapragnęłam zrobić bratu na przekór. W potarganych włosach i szlafroku zeszłam na śniadanie. Na boso przeszłam przez salon połączony z jadalnią. Wyminęłam stół nie zwracając większej uwagi czy ktoś już jest i weszłam do kuchni. Zaparzyłam filiżankę czarnej kawy i dopiero wróciłam do jadalni.

Lorenzo siedział przed laptopem zawzięcie wystukując coś w klawiaturę. Odsunęłam krzesło przy przeciwległym końcu stołu – tak aby mimo wszystko mieć na niego dobry widok – i zajęłam miejsce. Upiłam łyk kawy nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Bo co mu niby miałam powiedzieć? Prosić go, błagać czy zacząć krzyczeć. W pomieszczeniu panowała – przynajmniej dla mnie – nieprzyjemna cisza. Bawiłam się uchem filiżanki do momentu gdy głos Lorenzo nie sprawił, że zastygłam.

– Jedz. Twój przyszły mąż na pewno nie życzy sobie abyś się głodziła. Poza tym... – Westchnął przeciągle i pokręcił głową. – Nie będę komentował twojego wyglądu, to tobie będzie wstyd nie mi.

– Kto to? – Lorenzo przechylił głowę i uniósł brew. – Kim jest mój przyszły mąż?

– Poznasz go za... – podwinął rękaw koszuli odsłaniając zegarek. – Już powinien być.

– Szybki jesteś nie ma co. – Prychnęłam.

W tym samym momencie było słychać jak samochód zatrzymuje się na kostce. Trzask drzwi i szybkie kroki przemierzające podjazd. Gość bez pukania otworzył drzwi i wszedł do salonu. Stanął na drugim końcu stołu, obok Lorenzo mając tym samym idealny widok na mnie.

– Aż dziwne, że jesteś punktualny. – Lorenzo zamknął laptopa i oparł się o krzesło.

– Wypada skoro tego samego będę oczekiwał od moje żony. – Przełknęłam ślinę nie mogąc oderwać od niego wzroku.

Widziałam go po raz pierwszy. Na pewno. Nie zapomniałabym takiego mężczyzny. Był przystojny, zapewne nie jedna zabiłaby się aby wejść mu do łóżka. Ale nie ja. Nie będę kłamać, nie mogłam oderwać wzroku mimo to nie był w moim typie. Wystarczyło, że wiedziałam, że pochodził z naszego świata aby całkowicie został skreślony.

Mężczyzna poruszał się tak szybko, że nie zarejestrowałam kiedy stanął za moim krzesłem. Przygładził moje włosy zatrzymując dłonie na ramionach. Serce podskoczyło mi do gardła ze strachu. Przez chwilę wpatrywał się w mojego brata jakby czekał na jakieś przyzwolenie. Dopiero gdy ten pokiwał głowę ręka mężczyzna zjechała niżej wzdłuż mojego ramienia i złapała mój nadgarstek. Siedziałam nieruchomo nie wiedząc co się dzieje. Drugą dłoń wsunął do swojej kieszeni. Wyciągnął z niej coś co od razu wsunął na mój palec. Puścił moją rękę, która bezwiednie opadła na stół. Z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w pierścionek analizując wszystko co tu się wydarzyło. Spojrzałam na Lorenzo, który nie mówiąc nic uważnie mnie obserwował, a potem na mężczyznę za mną. Jego ciemne tęczówki sprawiły, że zrobiło mi się zimno.

Jedna Decyzja - Kovachievich #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz