Rozdział dwudziesty pierwszy

1.4K 69 0
                                    


Lucija

Wbiegłam zdyszana i spóźniona na korytarz uczelni. Cud, że w ogóle wyrwałam się z domu. Liam jak jeszcze nigdy siedział po śniadaniu w kuchni zadając mi jakieś – dla niego istotne – pytania. Miło było spędzić z nim czas po wczorajszym wieczorze, ale strach opanował mnie to tego stopnia, że z trudnością byłam w stanie z nim rozmawiać. Nie chciałam, aby wyczytał cokolwiek z mojej twarzy tym bardziej, że co chwilę zerkałam na zegarek.

Byłam dozgonnie wdzięczna osobie, która postanowiła zadzwonić ratując mnie tym samym przed mężem i pozwalając pojechać na uczelnie. Gdy tylko wyszedł z kuchni nie czekałam ani chwili. Zgarnęłam torebkę i czym prędzej wpakowałam się do samochodu.

Otworzyłam drzwi sali, a wszystkie oczy padły na mnie. W tym także groźny wzrok profesora. Opuściłam u niego wystarczającą ilość zajęć, aby wpisać się na jego czarną listę.

– Przepraszam za spóźnienie profesorze. – Powiedziałam ze spuszczoną głową i czym prędzej przemknęłam na środek sali na swoje miejsce.

– Mam nadzieję, że miło się spało. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy panno Petrović. Nie robi pani na złość mi tylko innym studentom, którzy w porównaniu do pani podchodzą do tego odpowiedzialnie i którym zależy na swojej przyszłości.

Policzki pokryły mi się rumieńcem na tak jawną uwagę profesora. Skrytykował mnie przy wszystkich, nie znając prawdy i nie wiedząc nawet jak bardzo się mylił. Zależało mi na tych studiach jak na niczym wcześniej w moim życiu. Były jawnym dowodem na sprzeciwienie się zarówno mojemu bratu jak i Liamowi. To była jedyna sytuacja o której w moich zaplanowanym życiu zdecydowałam sama.

Uśmiechnęłam się do Hany. Przesympatycznej dziewczyny, z którą – jako jedyną na całej uczelni – postanowiłam się zaprzyjaźnić. Początkowo nie miałam zamiaru z nikim nawiązywać bliższych relacji. Nie chciałam aby byli narażeni gdy tylko przez przypadek powiem o kilka słów za dużo. Ale Hana chyba jako jedyna nie zadawała niewygodnych dla mnie pytań. Bez problemu przyjęła, że nie chce rozmawiać o życiu prywatnym i nie przeszkadzało jej to. Zajęłam miejsce koło niej i wyjęłam zeszyt.

– Wszystko w porządku? – Hana uniosła brew wpatrując się we mnie uważnie.

– Oczywiście. Dlaczego miałoby nie być? – Posłałam jej uśmiech i skupiłam się na wykładach. Nie chciałam mieć jeszcze więcej do nadrabiania.

Zaczęłam pisać notatki i skupiłam się na słowach profesora modląc się o to, żeby o nic mnie nie zapytał. Byłam tak bardzo skupiona, że nie usłyszałam jak ktoś wparował na salę wywołując nie mały szum wśród innych studentek.

– Ale ciacho. – Hana cicho zagwizdała i szturchnęła mnie w ramie. – No zobacz. – Przewróciłam oczami.

Odłożyłam długopis, podniosłam głowę i zamarłam... Czym prędzej spuściłam głowę i oparłam ją na ręce próbując się schować. Przerzuciłam włosy z pleców na ramię aby zakryły jak najbardziej moją twarz. Co on tu robi? Jakim cudem?

Liam wszedł jak gdyby nic do sali – przerywając tym samym wykłady z czego profesor zapewne nie był zadowolony – i rozglądał się po studentach. Zerkałam na niego tylko ukradkiem bojąc się że mnie zobaczy. Serce biło mi tak szybko, że omal nie dostałam zawału. Po cichu modliłam się, żeby czym prędzej sobie poszedł.

– Lucija – Hana szturchnęła mnie łokciem, ale ja dalej usilnie wpatrywałam się w zeszyt. – On się na ciebie patrzy. – Krew odpłynęła mi z twarzy. W tym momencie wszystko legło w gruzach.

Jedna Decyzja - Kovachievich #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz