Rozdział trzeci

1.9K 66 0
                                    


Lucija

Świat płakał razem ze mną ubolewając nad moim losem. Zwykle cieszący się słońcem i wysoką temperaturą Dubrovnik spowity był ciemnymi chmurami. Deszcz padał praktycznie od kiedy zostałam narzeczoną zupełnie obcego dla mnie mężczyzny. Jedyne co o nim wiedziałam to jak miał na imię. Nie znałam ani jego nazwiska, ani jego pochodzenia. Najwidoczniej to także było nieistotne tak samo jak wcześniejsza informacja o moim ślubie, a nie powiedzenie mi tego dzień przed zaręczynami.

Wysmarkałam nos w chusteczkę i bardziej wtuliłam się w bok Lilianny. Razem z mamą nie odstępowały mnie praktycznie na krok. Choć im tego nie powiedziałam doskonale wiedziały, że byłam im za to dozgonnie wdzięczna. W tej chwili jak jeszcze nigdy potrzebowałam ich przy sobie. Przydałaby się tutaj jeszcze jedna osoba... Przymknęłam powieki, a po policzku spłynęła mi łza gdy przypomniałam sobie jej twarz, to jak uśmiechała się do tego rudego kota, który podbił nawet serce mojego brata. Momentalnie otworzyłam oczy gdy usłyszałam hałas, a wspomnienia rozmyły się. Nawet tutaj było słychać jak drzwi od gabinetu mojego brata trzasnęły. Podniosłam delikatnie głowę gdy Lorenzo wszedł do pomieszczenia. Nie wyglądał na zadowolonego, chociaż odkąd Ksenia znikła nawet się nie uśmiechnął. A minęło już tyle czasu. Jedyne co mu sprawiło radość to chyba widok mnie załamanej w momencie kiedy Liam nakładał na mój palec ten cholerny pierścionek. Byłam w tedy tak samo załamana jak w pierwszych dniach po porwaniu. Zacisnęłam dłoń w pięść, jego ciężar ciągle przypominał mi o tym jak ciężko mi będzie w nowym życiu.

– Uszykujcie się dzisiaj będziemy mieli gościa na kolacji. – Zacisnęłam dłonie na chusteczce i spojrzałam prosto w jego oczy. Byłam pewna, że będzie to mój narzeczony, że będę musiała już teraz udawać grzeczną narzeczoną. – Nie siostro, to nie będzie Liam.

– Więc w takim razie kto? – Lilii włączyła się do rozmowy.

– Dowiecie się wieczorem. Bądźcie gotowe na ósmą. – Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął klikać coś szybko na wyświetlaczu. Wycofał się z pokoju, ale zanim wyszedł z domu spojrzał jeszcze na mnie. – Tym razem Lucijo nie przynieś mi wstydu i ubierz się przyzwoicie. Nie mam zamiaru po raz kolejny świecić przed kimś oczami. – Chciało mi się śmiać. Teraz niby świecił to ciekawa jestem co będzie musiał mówić, jak mój jakże szanowany mąż będzie widział mnie tak codziennie rano. Lorenzo wyszedł, a zaledwie chwilę później było słychać jak samochód na podjeździe zawarczał. Znowu zostałyśmy same.

– Skoro to nie Liam to niby kto? – Lilii przytuliła mnie bardziej do siebie.

– Nie wiem Lilii i chyba nie chcę wiedzieć. Pójdę się położyć. – Wstałam z kanapy, po raz ostatni spojrzałam na przyjaciółkę, która w tym momencie podzielała mój humor. Była tak samo smutna i przygnębiona jak ja mimo, że to co się tutaj działo nie dotyczyło jej. A przynajmniej nie w całości.

Weszłam do pokoju i zamykając drzwi rzuciłam się na łóżko. Przyciągnęłam bliżej siebie jedną z poduszek i wpatrując się w ścianę pozwoliłam aby po raz kolejny łzy mogły płynąć. Będąc w swoim pokoju nie hamowałam się. Pozwalałam aby wszystkie emocje, które się we mnie kotłowały wyszły na wierzch.

***

Po raz kolejny poprawiłam rzęsy tuszem, który nieustannie spływał razem ze łzami robiąc czarne plamy. Musiałam się opanować, ale nie potrafiłam. Rzuciłam tusz na łóżko, podeszłam do stoliczka i przechyliłam butelkę nalewając wino do kieliszka. Wbrew pozorom nie było wcale tak trudno wynieść je z kuchni. Od ojca już dawno dostałabym taką karę jak chyba jeszcze nigdy. Mój brat zapewne też tego nie pochwala, ale skąd miałby się dowiedzieć skoro go tutaj nie ma. Chyba jeszcze nigdy nie piłam alkoholu tak bez żadnej okazji. Zwykle tylko na przyjęciach albo jakichś wystawnych kolacjach bo tylko wtedy ojciec przymykał na to oko, ale tylko gdy było więcej ludzi. Gdy byliśmy w swoim gronie wśród osób bliskich naszej rodzinie ojciec potrafił podejść i siłą wyrwać kieliszek z mojej dłoni. Nie chciał abym przyniosła mu wstyd gdy przestałabym nad sobą panować.

Jedna Decyzja - Kovachievich #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz