Rozdział trzydziesty

1.4K 75 12
                                    

Lucija

Wszystko zaczęło układać się tak jak mogłabym sobie wymarzyć. Małżeństwo z Liamem nie okazało się wcale koszmarem, ale bajką którą doświadczają tylko nieliczne. Minęło trochę czasu zanim uświadomiłam sobie, że mój brat nie wydałby mnie za kogoś kto zrobiłby mi krzywdę. Może po śmierci ojca i zaginięciu Kseni zrobił się oschły, ale gdzieś tam w środku nadal to był mój brat. Uświadomiłam to sobie dopiero teraz. Powoli zapominałam o tym co się stało. Choć w dalszym ciągu w nocy nadal nawiedzały mnie koszmary.

Upiłam łyk kawy nie mogąc oderwać się od książki. Pochłonęła mnie do reszty. Aż bałam się spojrzeć na zegar. Wolałam nie wiedzieć ile godzin poświęciłam na czytanie.

– Czy panienka mogłaby otworzyć drzwi? – Głos gosposi sprawił, że wróciłam do świata żywych. Wyłączyłam się do tego stopnia, że nie słyszałam nawet jak ktoś pukał. Spojrzałam na Ayris, która – pomimo, że na dworze było ciepło – rozpalała w kominku.

– Oczywiście. – Odłożyłam książka na stolik. Wyprostowałam zdrętwiałe nogi. Przytrzymałam się fotela czując skórcz w jednej z nich. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam do drzwi.

Otworzyłam je na oścież, otwierając usta chcąc się odezwać, ale nie byłam wstanie. Zmierzyłam wzrokiem młodą kobietę.

– Jest Liam? – W jej głosie było słychać nadzieje.

– Nie wyjechał. Niedługo powinien wrócić. Przekazać coś? – Postawa kobiety diametralnie się zmieniła. Rozejrzała się wokół jakby czegoś się bała. Przełknęła ślinę, odwróciła się na chwilę za siebie i spojrzeniem wróciła do mnie.

– Czy... czy moglibyśmy na niego poczekać. – Zmarszczyłam brwi z początku nie wiedząc o co jej chodziło. Przecież była sama. Mineła chwili zanim zauważyłam chowającą się za jej nogą małą postać. Trzymała się kurczowo jej uda, widać było tylko burzę kasztanowych włosków.

Kobieta położyła dłoń na plecach dziecka i popchnęła je delikatnie do przodu. Chłopiec stanął przed nią bawiąc się palcami. Miał może z trzy, cztery lata. Jego matka pogłaskała go po głowie, którą poderwał do góry i utknął we mnie swoje dziecięce spojrzenie.

Zrobiłam krok w tył i złapałam się futryny. Przez moment nogi się pode mną ugięły. Brązowe oczy, tak dobrze mi znane wpatrywały się we mnie ze strachem ale i zarazem ciekawością.

– O–oczywiście. – Zrobiłam krok w bok robiąc im przejście. – Zapraszam do salonu. – Kobieta skinęła głową w podziękowaniu i ruszyła przed siebie. Chłopiec podążał za nią nie puszczając jej dłoni.

Oparłam się o drzwi próbując powstrzymać kotłujące się w mojej głowie myśli. Co chwilę umysł podsyłał mi najgorsze scenariusze. Wzięłam dwa głębokie wdechy i powoli ruszyłam do salonu. Kobieta siedziała na kanapie trzymając na nogach chłopca. Tak bardzo podobnego do mojego męża. Nie widziałam jego zdjęć z dzieciństwa, ale nawet bez tego dało się zobaczyć podobieństwo.

– Ayris zaparzyła byś herbaty? – Gosposia posłała mi promienny uśmiech i od razu ruszyła w kierunku kuchni. Usiadłam na przeciwko nieznajomej, która wbijała we mnie pełen niezrozumienia wzrok. Co chwilę marszczyła brwi mocno się nad czymś zastanawiając.

– Przepraszam za ciekawość, ale kim pani jest? – Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc jej pytania. Miała prawo mnie nie znać, nie widziałyśmy się wcześniej na oczy, ale plotki o naszym ślubie obiegły sporą część kraju. Tym bardziej skoro osobiście znała Liama powinna o mnie wiedzieć. – Nie zachowuje się pani jak pomoc domowa.

Jedna Decyzja - Kovachievich #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz