Rozdział dziewiętnasty

1.6K 69 0
                                    


Lucija

Ostatnio działo się całkiem dużo a moje częste wyjazdy nie ułatwiały sprawy. W dodatku wydaje mi się, że Liam zaczął coś podejrzewać. No bo zresztą ile razy w tygodniu można jeździć na zakupy? Pomimo, że miałam tyle na głowie nie zapomniałam o tamtym zdjęciu, które znalazłam w książce w tamtym pomieszczeniu w piwnicy. W mojej głowie zaczęły snuć się jakieś dziwne teorie spiskowe, które nigdy nie powinny się pojawić.

Oprócz służby i ochrony byłam sama w domu. Liam po raz kolejny musiał wyjechać na kilka dni ogarniając jakąś dostawę. Więc miałam doskonałe pole do popisu. Powoli ruszyłam przez dom i wyszłam na zewnątrz. Rano gdy obmyślałam plan zapomniałam o najważniejszym. Pomieszczenie było zamknięte na klucz, który miał Liam. Popełniłam kolejny grzech – już ich chyba nie byłam w stanie zliczyć – i przeszukałam jego gabinet. Myślałam, już, że się nie uda ale gdy miałam już wychodzić wpadło mi do głowy jeszcze jedno miejsce. Co prawda był tam klucz, ale nie miałam pewności czy to jest aby na pewno ten.

Dotarłam do zejścia i na całe szczęście nikt przy nim nie stał. Przytrzymując się ściany zeszłam na dół. Rozglądnęłam się po korytarzu dostrzegając kilka par drzwi, a nie tylko te prowadzące do pomieszczenie z pamiątkami. Gdy schodziłam tutaj za pierwszym razem z Liamem nie zwróciłam na to uwagi. Byłam zbyt przerażona tym co dla mnie wymyślił.

Podeszłam do jedynych drzwi przy których wiedziałam co mnie spotka. Tutaj także nie było żadnej ochrony. Wyciągnęłam klucz z kieszeni i drżącymi rękami wsunęłam go w drzwi. Zamknęłam oczy i powoli przekręciłam. Charakterystyczny odgłos otwierania sprawił, że odetchnęłam z ulgą.

Drzwi otworzyły się z cichym skrzypieniem. Znowu poczułam się jakbym była w jakimś horrorze. Powoli wodząc dłonią po ścianie weszłam do środku. Minęła chwila zanim znalazłam włącznik i strach odleciał w niepamięć gdy wszystko zostało skąpane w świetle żarówki.

Usiadłam przy stercie książek i chwyciłam w ręce tą gdzie znalazłam fotografie. Przekartkowałam ją szukając na odpowiedniej stronie. Wyciągnęłam zdjęcie. Obejrzałam je dokładnie i jeszcze raz przeczytałam napis z tyłu. Położyłam je na podłodze obok siebie. Odłożyłam książkę obok i chwyciłam następną szukając czegoś jeszcze. A potem kolejną, ale nie znalazłam nic oprócz starych zakładek czy pustych kopert.

Wstałam z podłogi zabierając uprzednio zdjęcie i podeszłam do regału. Tego samego gdzie schowane były jajka faberge. Odsunęłam po raz kolejny brudną szybę choć nie przypominałam sobie abym ostatnio ją zasuwała. Może Liam był tutaj po tym jak mnie tutaj zabrał.

Chwyciłam delikatnie jedno z nich. W pięknym niebieski odcieniu zdobione kryształkami. Odwracałam je w dłoniach z każdej strony ale nic nie dostrzegłam. Miałam już je odłożyć kiedy się otworzyło.

– Co jest? – Nie spodziewałam się tego.

Zamknęłam je i odłożyłam ostrożnie na półkę. Chwyciłam następne tym razem całe złote ale te także było puste. Odłożyłam je na półkę i niechcący spojrzałam na pierścionek z rubinem, którego mimo wszystko nie byłam w stanie zdjąć. Z początku bałam się go nosić, ale teraz cieszyłam się z tego, że miałam coś co należało kiedyś do mojej teściowej, a Liamowi przypominało o rodzicach.

Przejechałam spojrzeniem po całej kolekcji zatrzymując wzrok na tym, które miało taki sam kolor jak rubin na pierścionku. Chwyciłam je delikatnie w dłonie i otworzyłam, a pod moje nogi spadła zwinięta karteczka. Położyłam jajko na blat i schyliłam się. Rozłożyłam kartkę i przejechałam wzrokiem po tekście. Na moje nieszczęście nie był napisany po angielsku, ale byłam w stanie dostrzec, że był to list. Ciekawe do kogo, i od kogo... Odwróciłam pogniecioną kartkę i zbliżyłam ją do twarzy mrużąc przy tym oczy. Na odwrocie listu małymi literkami było coś napisane ale nie byłam w stanie nawet ich rozczytać. Złożyłam kartkę z powrotem i razem ze zdjęciem schowałam do tylnej kieszeni.

Jedna Decyzja - Kovachievich #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz