Rozdział 11

1.8K 46 3
                                    

Hermiona ziewnęła i spojrzała na zegarek. Szesnasta. Niby miała jeszcze trochę czasu, ale nie lubiła robić niczego na ostatnią chwilę. Przeczesała włosy szczotką (zabieg, niestety, wciąż całkowicie bez widocznych efektów) i zmieniła dwa razy bluzkę. Pierwsza była zbyt wydekoltowana, a druga zbyt obcisła. Drzwi od sypialni otworzyły się i stanął w nich zdziwiony Severus.

- Jeszcze nie gotowa?

- Możesz przestać zrzędzić? I bez tego się denerwuję.

- Nie mogę. To część mojego uroku- rzucił z wrednym uśmiechem- Weasley przychodzi po ciebie?

- Nie. Umówiłam się z Ginny pod Trzema Miotłami.

Podszedł do niej, pochylił się i pocałował.

- Jakby co nie wahaj się ich przeklnąć.

- Myślisz, że zamierzam się wahać? Ha! Mam jednak nadzieję, że nieco dorośli.

- W ciągu dwóch lat i do pierwotniaka powinno to dotrzeć.

- Severusie!

- Czego?

- Prosiłam cię, żebyś...

- Tak, tak, wiem. Nie powinnaś gdzieś iść?

Pokazała mu język, a on się roześmiał.

- Uważaj, bo potraktuję to jako zaproszenie i nigdzie nie pójdziesz przez najbliższe godziny!

Ktoś przysłuchujący się ich wymianie zdań z boku mógłby uznać, że Severus Snape po prostu się przechwala, ale Hermiona wiedziała, że to obietnica. Był wyjątkowo wytrzymały. Uśmiechnęła się na pożegnanie i ruszyła do Hogsmeade. Przez ostatnie dwa lata kłócili się i godzili na zmianę, ale było im dobrze razem. Jak na razie wystarczyło im to, co mieli. Nie rozmawiali o rodzinie, o dzieciach. W przeciwieństwie do niej Ginny zaraz po opuszczeniu Hogwartu została panią Malfoy i właśnie jej ślub był miejscem, w którym Hermiona spotkała swoich przyjaciół po raz pierwszy od roku. Byli pewni, że nikt nie wytrzyma z dupkiem z lochów, ale rozczarowała ich. A przynajmniej tak jej powiedzieli. Ślub Ginny skończył się wyjątkowo paskudnie- Ron i Harry za wiele wypili i stwierdzili, że warto byłoby skopać tyłek świadkowi pana młodego za... w sumie ciężko powiedzieć za co, ale wykrzykiwali coś o „skradzionej młodości i cnocie". Wylądowali u Munga, a Severus musiał tłumaczyć się wściekłej Ginny, że on jedynie kierował ich własne zaklęcia na nich samych. Przynajmniej tak utrzymywał, ale złośliwy uśmieszek nie schodził mu z ust. Draco jedynie starał się powstrzymywać szeroki uśmiech, ale nad ramieniem swojej żony posłał Hermionie wyjątkowo złośliwe spojrzenie. Teraz jednak... Harry wysłał jej wiadomość, że chcieliby się z nią spotkać. On, Ron i Syriusz. Harry, z tego co wiedziała z gazet, od dwóch lat wciąż był z Luną i dobrze im się powodziło. Ron... Cóż, o jego romansach było głośno, ale Lavender wciąż trwała przy jego boku. Syriusza widywała dość często, z racji mieszkania w Hogwarcie, ale nie rozmawiał z nią. Wszelkie informacje czerpała od Remusa, z którym w końcu się związał. Zdarzały mu się skoki w bok, ale z czasem było ich coraz mniej. Co do Hermiony... Nie żałowała ani przez jeden dzień swojego wyboru. Miała kochającego, upartego, złośliwego, zrzędzącego, starego nietoperza za partnera i kochała go takim, jakim był. Miała to szczęście, że zawsze, nawet w złości, okazywał jej szacunek i tylko raz ją obraził nazywając „szlamą", ale był to ostatni raz. Przez miesiąc musiała mu tłumaczyć, że nie przejęła się tym tak bardzo i wcale nie musi pełzać przed nią na kolanach. Był również wspaniałym kochankiem- jej ciało prawie rozpłynęło się na samo wspomnienie jego pieszczot. To jednak nie był odpowiedni czas na takie wspomnienia. Ginny machała jej dłonią, uśmiechnięta i zadowolona z życia.

Pokój życzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz