1.

134 7 0
                                    

16 listopada 2018, Wisła

Miał ochotę krzyczeć.

Nigdy nie był wybuchowym człowiekiem. Przeciwnie, wydawał się być oazą spokoju. Całą złość i frustrację przeżywał wewnątrz, nie chcąc niepokoić innych. Wstydził się swoich emocji, chociaż doskonale wiedział, że wcale nie powinien. W teorii wszystko było takie proste, ale w praktyce nie był w stanie tego zmienić. Odkąd pamiętał musiał udawać kogoś kim wcale nie był. Czasami nie był pewny tego, które emocje należą do niego, a które do postaci, którą przez tyle lat na co dzień odgrywał. Sam nie wiedział już kim tak naprawdę właściwie jest.

Ledwo przeszedł kwalifikacje. To i tak było dla wszystkich zaskoczeniem i nawet nie próbowali tego ukrywać. Sam Peter raczył się odezwać, co prawda nie do niego, ale o nim. To i tak było już dużo. Dopilnował, żeby słyszał jego słowa skierowane do Bartola. Że nie ma się z czego cieszyć i powinien bardziej przykładać się do treningów, bo inaczej nic z tego dalej nie będzie. Tak jak nic nie było z tego do tej pory. Doskonale wiedział co zrobić i powiedzieć, aby go zniszczyć.

Miał już tego wszystkiego dość. Nie chciał tu być. Coraz bardziej nie chciał w ogóle być.

Myślał, że wyrosną z tego. Że Peter w pewnym momencie przestanie traktować go jak nic niewartego śmiecia. Ale z roku na rok było tylko coraz gorzej. Aktualna obojętność brata bolała go jeszcze bardziej niż wszelkie wyzwiska.

Siedział samotnie na trybunach skoczni. Niebo rozświetlały miliony gwiazd, w które chłopak wpatrywał się od dłuższej chwili. Był wdzięczny Laniškowi, który przekonał trenera aby pozwolił Prevcowi wyjść przewietrzyć głowę. Ufali mu. Wiedzieli, że jest odpowiedzialny i nie zrobi nic głupiego. Żeby tylko wiedzieli co dzieje się w jego głowie. O czym skrycie marzy każdego pieprzonego dnia.

Nie istnieć.

To brzmiał tak pięknie.

Był tak pogrążony w swoich rozważaniach, że nie zauważył zbliżającej się do niego postaci. Zwrócił na nią uwagę dopiero wtedy, gdy przysiadła obok niego.

- Ładna noc - zagadnęła po angielsku.

Cene skrzywił się nieznacznie. Jej głos był wyjątkowo wysoki. Spojrzał na nią. Była niska i miała ładną twarz. Była ubrana w grubą pudroworóżową kurtkę narciarską. Widział długie złote włosy, wychodzące spod jej bordowej czapki i bardzo przyjemny, w przeciwieństwie do jej głosu, uśmiech. Odwrócił wzrok zarumieniony, ale nie odezwał się.

- Dlaczego tu siedzisz? - zapytała po chwili, niezrażona jego milczeniem. - Nie powinieneś być w hotelu?

Chłopak wzruszył ramionami, zerkając ponownie w jej stronę. Na czapce dostrzegł naszytą flagę Polski. Do kurtki dziewczyny przypięty był identyfikator. Media. Dziennikarka. Wszystko jasne.

- Nie udzielam wywiadów poza skocznią - mruknął w końcu, przełamując coraz bardziej rosnącą w nim niepewność.

- A ja nie przeprowadzam ich poza skocznią - uśmiechnęła się delikatnie. - Teraz jestem przypadkową osobą, chcącą dowiedzieć się czemu siedzisz jak idiota na tym zimnie bez czapki - założyła ręce na biodra. - Jeszcze się przeziębisz.

Ponownie wzruszył ramionami, na co blondynka westchnęła. Każdy wiedział, że bracia Prevc, a w szególności właśnie średni z nich, nie należeli do szczególnie gadatliwych ludzi. Dzisiaj jednak Słoweniec wydał jej się wręcz opryskliwy. Zmarszczyła brwi zdenerwowana. Nie pozbędzie się jej tak łatwo. Zaczęła grzebać w swojej torbie i po chwili zadowolona wyciągnęła z niej identyczną czapkę jak miała na głowie. Chłopak uniósł brwi, gdy wcisnęła mu ją w dłonie.

scars || cene prevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz