Złe wieści

7.4K 119 0
                                    

              

   Leżę w swoim łóżku, zakopana w pościeli z kolejnym romansem, który rozpala moje myśli, gdy znów słyszę hałasy dobiegające zza drzwi, a zaraz po nich głośne walnie. Nie wiem co dzisiaj się tu dzieje, ale z pewnością wolałam jak byłam tu całkowicie sama. Każdy był w swoim domu i jednak ten lockdwon ma jakieś zalety, lecz nie dziś. 

- Kama otwórz! – Kurwa pali się czy co?

- Idę! – odkrzykuje i zrzucam z siebie ciężką pościel, z ciepłymi ciapkami na nogach otwieram mojej współpracownicy Justynie.

- Kurwa nawet nie wiesz co się tu dziś dzieje – zerkam za jej plecy, gdzie widnieje klatka schodowa, jednak nie dostrzegam zagrożenia. Tak sobie pomyślałam, skoro wyglądała jakby goniło ją stado murzynów...

- No nie wiem, ale z pewnością sama mi zaraz powiesz? – pytam, a dziewczyna wpycha się obok mnie i zaczyna obgryzać paznokcie. Robi to zawsze, a ja mam ochotę połamać jej palce na ten odruch, a później wybić zęby. Kobieta ma bliżej do trzydziestki, a zachowuje się jak dziecko w przedszkolu.

- Kamila słyszałam rozmowę Alberta z Panem Janem – cholera faktycznie mogą to być złe wieści. Wiedziałam że to zbliża się wielkimi krokami, ale wolałam odrzucać te myśli w głąb swojej głowy i wyciszać.

- I? – pospieszam jej zacięcie się.

- Sprzedaje dworek, podobno już to zrobił – przyznaje, że nie spodziewałam się tej bomby. – Chcą zrobić wieczorem zebranie – kiwam głową, lecz czuję tuż za sobą strach pozostania bez dachu nad głową, a może nawet i pracy.

- Zawołaj mnie jeśli będzie to zebranie – potakuje i szybko wychodzi, a ja zrezygnowana siadam na łóżku.

   To może być koniec sielankowego życia u boku starszego siwego właściciela i to chyba boli najbardziej. Pracuję tu trzy lata i nie wyobrażam sobie teraz w czasie pandemii zmiany pracy. Pan Jan obiecał nas zatrzymać, ale wziął kredyt na remont i to go z pewnością wykończyło. Teraz zostaje mi tylko wziąć się w garść i zacisnąć zęby lub zacząć pakować.

   Wiadomość, która pojawia się na moim telefonie jest od Tomka. Mój przyjaciel zawsze potrafi wkleić się w czasie. Przyznam że w tej sytuacji, będę potrzebowała go bardziej niż mi się wydaje. 

Tom <3

Przypominam o wizycie jutro o 20 oraz cytologii! Będę po 19, pasuje?

Kama 

Pasuje, dzięki że udało Ci się mnie wcisnąć!

   Cieszy mnie fakt, że udało się mu to szybko załatwić, ale zawsze to robił. Jak tu go nie kochać?

   Przebieram buty by zejść na dół, bo nie wytrzymam siedzenia na tyłku i czekania na cios poniżej pasa. Zostawiam za drzwiami mój mały pokoik, który udostępnił mi Pan Jan, gdy się zatrudniałam. Moja sytuacja nie było zbyt kolorowa, a dojazd z drugiej strony Warszawy wcale nie ułatwiał mi sprawy. Zresztą teraz to tylko marzenie... 

- O Kama dobrze że już jesteś, właśnie miałem do Ciebie iść – Albert nasz kierownik wpada na mnie przy schodach. Nie zbyt podoba mi się jego mina, lecz on wie, że to koniec i pora przełknąć te czarę goryczy. Nie musi mi tego mówić, to kurwa po prostu widać.

- Gdzie to zebranie?

- Na restauracji – kiwam głową idąc za wysokim blondynem, czekając na najgorsze.

- Wszyscy? – Pan Jan się rozgląda, a jego niebieskie oczy spadają na mnie. Cholera traktowałam go jak dziadka, a teraz on odchodzi? To nie tak miało wyglądać... – Kochani mam dla was dwie wiadomości, złą i dobrą... – urywa wpatrując się w swoje dłonie. – Ciężko mi to mówić, ale się rozstajemy. Nie jestem już w stanie utrzymać tego miejsca. Kolejny lockdown całkowicie pozbawił mnie środków do życia i was również, dlatego byłem zmuszony sprzedać dworek Anastazja nowemu nabywcy, które poznacie jutro.

Świąteczny szef  +18 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz