Głupia gęś

2.1K 80 6
                                    


       

   Wpatrując się nadal w twarz Nikodima , która nawet na chwilę nie zmieniła wyrazu. Nadal ma zaciśnięte zęby, jakbym przeżywał nasze rozstanie na jeden dzień. Jednak nie czuję się wina, to tylko jego wina, skoro postanowił wyrzucić mniej z pokoju dla swoje żony.

- Jeśli stąd wyjedziesz Kamila to koniec- słyszę za sobą głos Tomka, ale tylko mocniej zaciskam zęby.

- Ja już podjęłam decyzję i dziękuję za złote rady, ale właśnie straciłam przyjaciela! – odzywam się pewnie i wychodzę przed furtkę posiadłości rodziców Tomka.

   Owszem źle mi z tym, bo był jedyną tak bliską mi osobą, ale życie to nie bajka i pora w końcu otworzyć oczy... Wiele mogłabym się spodziewać, ale nie po Tomku. 

- Wsiadaj – niski pomruk Nikodima za mną bardziej mnie denerwuję. Wsiadam do tego cholernego auta, chociaż powinnam uciekać daleko od tej całej pieprzonej farsy, tylko co później? Zmiana wyglądu, nazwiska czy imienia jest bez sensu, dlatego muszę to jakoś przełknąć i iść dalej, a los może w końcu i do mnie się uśmiechnie.

- Czemu nadal za mną ganiasz, skoro masz żonę? – wypalam w przypływie odwagi.

- Gdzie zniknęłaś po wyjściu z domu rozkoszy? – jakiego domu? Mam ochotę parsknąć śmiechem na jego teksty, niczym ze średniowiecza.

- To akurat moja sprawa – staram zachowywać się poważnie, jednakże ciężko mi to wychodzi. Przy nim moja złość wcale się nie nasila, wręcz odwrotnie, tylko do cholery dlaczego! Jakby wszystkiego było mało w radiu zaczyna grać Last Christmas i całkowicie mnie rozśmiesza.

- Zmieniłaś się – wyznanie roku.

- Czyżby? Nie znałeś mnie i nie znasz, więc skąd takie wnioski? – unoszę brwi i kieruję wzrok na faceta, który skradł i złamał mi serce w jednym.

- Znam kwiatuszku – zerka na mnie przelotnie i wraca wzrokiem na drogę, zostawiając mnie w głębokim szoku.

   Zerkam za okno, aby jakoś odpędzić od siebie myśli o Nikodimie... W tym roku zimna w końcu zaszczyciła nas śniegiem na święta, co może i powinno cieszyć, lecz to co wyprawia nasz rząd już nie koniecznie. Gdyby nie nowy szef, pewnie nie miałabym wypłaty, tylko czy mam się z czego cieszyć? Jestem jego tak jakby więźniem, do póki mu się nie znudzę, a to raczej nie jest zdrowa relacja. Nadal w głębi serca liczę na cud, ale czy on jeszcze nastąpi? Wątpię, to nie bajka, a ja nie jestem pieprzoną księżniczką...

- Dziś śpisz u mnie – no z pewnością...

- Wątpię... Między Tobą, a Twoją żoną? Nie dziękuję, wolę swoją kanapę – zerkam nadal w okno. Nie będzie mi mówił co mam robić czy jak, a już z pewnością gdzie mam spać!

- Chcesz poznać prawdę?

- Od kiedy chcesz mi o niej mówić hym? – zawieszam wzrok na jego twarzy, gdy on sam parkuję i spogląda na mnie. Ciemność nie ułatwia mi odgadnięcia jego obecnych myśli, ale nawet sama twarz nigdy nie zdradzała zbyt wiele.

- Przyjdź do moje sypialni za 10 minut – wysiada, i sama nie wiem co mam zrobić, do póki nie otworzy dla mnie drzwi.

   Mogę się oszukiwać, ale zależy mi na nimi w jakiś cholerny i nie zrozumiały dla mnie sposób. Może ludzkie mają tak, że im bardziej ich niszczą, tym bardziej się ich pragnie? Sama tego nie rozumiem, ale chciałbym być dla Nikodima tą jedyną – tak brzmi to jak cholerny żart, ale chcę go i pragnę. Najwidoczniej moje serce przegrało z rozumem...

   Wysiadam i bez słowa kierujemy się do budynku, aż rozstajemy się przy moimi pokoju. Dopiero teraz dochodzi do mnie jak bardzo odwaliłam dzisiejszego dnia, naskakując na matkę Nikodima. Jednak nie cofnęła bym żadnego słowa, Ci ludzie i tak mieli mnie za nic od początku – w końcu jestem tylko kelnerką.

   Przebieram się szybko w czarny sweter i czarne jeansy, nie chcę aby Nikodim myślał iż znów go chcę uwieść. Zależy mi na nim i to przeraża mnie najbardziej, bo nawet przy Tomku nie miałam takich dziwnych emocji. Z jednej strony wiem, że robię źle, lecz z drugiej idę za głosem serca.

   Nie jestem pewna ile minęło czasu, ale kieruję się do pokoju Nikodima na drżących nogach. Boję się rozmowy z nim, a tym bardziej po tym co usłyszałam w tym cholernym domu rozkoszy.

- Wejdź – wychyla się nim zdążę zapukać i kontem oka dostrzegam, że sam już się przybrał zostając w luźnym czarnym dresie.

- Nikodim zacznijmy już, chcę mieć to za sobą – mówię siadając na kanapie, gdy on sam nalewa wina w dwa kieliszki. Nie sądzę by miało nam to pomóc, ale chętnie przyjmuję napełnione szkło od faceta, który siada tuż obok mnie tak iż nasze kolana stykają się ze sobą.

- Boisz się mnie? – pyta, delikatnie mrużąc oczy. Nie wiem co takiego chcę uzyskać tym pytaniem, ale sama zastanawiam się nad sensem.

- Chyba tak – odpowiadam cicho uciekając wzrokiem. Szczerze się go boję. Jestem idiotką, która w jakiś sposób zakochała się w nim, ale nadal odczuwa lęk przy facecie.

- Boisz, nawet teraz Kamilo, chociaż zapewniam Cię, że nie potrzebnie – zerkam zdezorientowana na Nikodima, bo szczerze nie wiem co ma na myśli.

- Czemu o to pytasz? – uśmiecha się tylko i zabiera mi z ręki kieliszek, w którym nawet nie zdążyłam zamoczyć ust.

- Zakochałem się w Tobie Kamilo – łapię za moją dłoń, sprawiając iż braknie mi powietrza, a oddech się zatrzymuję całkowicie. Jego dotyku wydaje się tak znany, a za razem obcy i zimny. – Może Ci się to wydawać dziwne i niedorzeczne, ale nie potrafię wyrzucić Cię z głowy, gdy jesteś gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku, boję się, że Cię stracę...

- A Twoja żona? – może powinnam skakać z radości, ale tak nie jest. On nadal ma żonę i nadal nie wiem o co chodzi. Nie mogę dać omamić się na jego słodkie słówka, które mogą całkowicie nie mieć żadnego pokrycia. Grymas na jego twarzy wcale mi nie pomaga, bo sama zastanawiam się czy dobrze, iż teraz o to zapytałam... Ale do cholery, kiedy miałabym to zrobić?!

- Rozwodzę się.

- Kiedy? Od roku? Słyszałam co mówiłeś, nie jestem głupia Nikodim!

- Podpisała dziś papiery... Kazałem Ci wyjść wczoraj, bo musiałem z nią porozmawiać, chciałem to zakończyć dawno, ale nie miałem ku temu zbyt wielkiego powodu. Jednak wczoraj chciałem, nadal tego pragnę byś to Ty była dla mnie, a ja dla Ciebie – przyznam, że tym wyznaniem właśnie rzucił światło na mojej życie, ale nie powinnam cieszyć się zbyt szybko. To tylko słowa, a ja potrzebuję pokrycia.

- Kiedy zmienisz zdanie? Twoja żona była dla Ciebie ważna, skoro stanąłeś z nią przed ołtarzem i wyznałeś miłość aż do śmierci – ripostuje chociaż to kłóci się we mnie w środku.

- Kamilo ja Cię pragnę! – ścisnął mocniej moją dłoń, co aż zabolało.

- Pokaż mi to, ale nie w łóżku Nikodim – wstałam chcąc wyjść i po mimo iż facet zastygł po tych słowach jakobym powiedziała coś po chińsku, uznałam by dać mu czasu na przemyślenie.

   Opuściłam pokój Nikodima, a on nie próbował mnie nawet zatrzymać co trochę mnie zaniepokoiło. Może jednak mylił się co do tych uczuć, które wyznał? Może żałował, że to powiedział? Nie mam pojęcia, ale nie zwiąże się z kimś kto nie jest pewien sam siebie. Mógłby obiecać mi nawet złote góry, ale bez żadnego pokrycia to nie ma sensu.


---------------------------------------------------------------------

Kochani wesołych i spokojnych świąt, spędzonych w gronie najbliższych <3

Mam nadzieję, że książka się Wam podoba :P 

Świąteczny szef  +18 [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz