W którym Gilderoy opowiada o pierwszej poważnej wycieczce do mugolskiego świata
Gdyby ktokolwiek zapytał któregoś z tej dwójki dzieciaków, ile obietnic zostało złożonych przez Gilderoya w czasie ostatnich kilku dni, obydwaj zacięliby się po wymienieniu tej najnowszej, ponieważ kolejne pojawiały się co kilka godzin i większość z nich nigdy nie miała dojść do skutku. Taki był już niezmienny porządek świata i gdyby miał zrobić wszystko, do czego zobowiązał się w momencie wielkiej naiwności, prawdopodobnie nigdy więcej nie zostałby dopuszczony do zajmowania się jakimkolwiek dzieckiem, szczególnie przed dłuższy czas.
— Oczywiście, Neville, z przyjemnością zabiorę cię do kina, może jeszcze zrobimy z tego tradycję i pójdę tam też kiedyś z twoimi dziećmi.
Albo ironia w jego głosie jakimś cudem nie była za mocno wyczuwalna, albo dzieci w wieku Longbottoma nie rozumiały jeszcze w ogóle co to. Bez względu na powód, głównym problemem było to, że jego wypowiedź została potraktowana śmiertelnie poważnie i tym razem dzieciakowi mogło o wiele bardziej zależeć na zrealizowaniu jej. A można by było podejrzewać, że po tylu latach nauczył się, że musiał dwa razy pomyśleć, co konkretnie chciał powiedzieć, żeby nie kończyć z masą nieporozumień i całkowicie zszarganą opinią u bandy przedszkolaków. Serio, czasami miał już dosyć tych swoich odruchów.
— Okej! To kiedy?
Zacisnął usta, z niedowierzaniem gapiąc się w ścianę za sobą, żeby bombelek nie zauważył jego dziwnych min, po czym wziął głęboki wdech na uspokojenie.
— Może na razie to nie najlepszy pomysł. Zaufaj mi, kina są straszne, byłem tam kiedyś z Frankiem i było fatalnie.
Odrobinę kłamał, ponieważ tamto wyjście nie było aż tak złe, jak można by się było spodziewać po czymś, co było wizytą czystokrwistego czarodzieja w mugolskim świecie, ale nie była to też najlepsza zabawa w jego życiu, Frank po prostu wysoko zawiesił poprzeczkę, dlatego mógł to krytykować bez wyrzutów sumienia. Gorsze było tylko to, że musiał uzasadnić swoją opinię, żeby zostać potraktowanym całkowicie na poważnie. Bycie ignorowanym przez kogoś, kto ledwo dorósł do sięgania do zlewu, zdecydowanie było poniżające.
— Nie ma co opowiadać, po prostu byliśmy na filmie i było nudno, serio.
***
To oczywiste, że tylko się zgrywałem, no weź! Oczywiście, że coś się działo, inaczej nie mógłbym się nazywać największym pechowcem w kwestii wybierania przyjaciół.
Wybór filmu nie był jakoś specjalnie motywowany. Wybraliśmy to, co najbardziej nam odpowiadało terminem, a treść była drugorzędną sprawą, ponieważ wątpiłem w to, czy Frankowi w ogóle uda skupić się na samym pokazie na tyle, żeby myślenie nad nim specjalnie długo było konieczne. I miałem rację, ponieważ kiedy wyszliśmy z filmu, nie mogłem nawet wyciągnąć z niego żadnych informacji na temat fabuły, ponieważ był w czasie oglądania za bardzo zajęty tym, że oglądamy "długo ruszające się zdjęcia", czy jakkolwiek on to wtedy nazwał. Gadał takie głupoty, że po prostu go ignorowałem i skupiałem się na samym tonie jego głosu, bo z treści potrafiłbym wyciągnąć równie mało.
Dodatkowym minusem było to, że w połowie filmu okazało się, że coś nie działa jak trzeba i musieliśmy wyjść na przerwę, więc nadal nie wiem, jak to się skończyło, ponieważ ktoś podekscytował się tak bardzo, że nie potrafił usiedzieć w miejscu i, po kupieniu dodatkowego popcornu, wyszedł na ulicę, nadal nawijając o tym, jak super były te Gwiezdne Wojny. Najbardziej zaimponowało mi to, że w ogóle pamiętał tytuł, ponieważ o sobie nie mogłem powiedzieć tego samego, co wskazywało na to, że bardzo mu się podobało, chociaż potem musiałem słuchać przez nie wiadomo ile o postaciach, kosmosie i mieczach, dlatego uznaję tamten dzień za porażkę. Nawet nie wiem, jakim cudem on to wszystko wyłapał, skoro był zajęty głupim szczerzeniem się.
***
Zniechęcanie Neville'a zdecydowanie nie wyszło mu tak, jakby tego chciał, ponieważ chłopiec patrzył na niego jeszcze przez kilka sekund, po czym zdecydował się na odpowiedzenie niepewnym głosem.
— To kiedy idziemy?
CZYTASZ
BONK||HP FF
FanfictionGilderoy dostaje mentalne bonk każdego dnia, który spędza z Nevillem, Frank prawdopodobnie obraziłby się, gdyby spędził z nimi chociaż jeden dzień, a Dumbledore jest głupi. Do tego zbliżają się święta, a Lockhart wolałby nie obchodzić ich tylko z mł...