Dzień 13

0 1 0
                                    

Gdzie chłopcy przeglądają zdjęcia

Neville zazwyczaj nie zbliżał się do regału z książkami w salonie z kilku powodów. Po pierwsze, większość jego rzeczy była przechowywana w jego pokoju, więc zawartość półek wykraczała daleko poza strefę jego zainteresowań. Po drugie, rzeczy związane z quidditchem i książki Lockharta... Cóż, nie ciągnęło go nawet, żeby podotykać ich z ciekawości.

Każdy jednak mógł mieć gorszy dzień, który zmieniał jego przyzwyczajenia, a Longbottom był potwornie znudzony przebywaniem z samym sobą, kiedy Gilderoy próbował coś pisać, dlatego przyniósł sobie krzesło, które postawił tuż obok mebla i wszedł na nie, patrząc na tytuły książek, które były tuż przed nim. I już miał zrezygnować, ewentualnie schylić się trochę niżej, kiedy w jego oczy rzucił się album, który całkowicie był tym, czym chciał się zająć we właśnie tym momencie, dlatego zdjął go z półki, praktycznie przytulił go, żeby na pewno nie spadł, po czym spojrzał na podłogę i zdecydował, że w taki sposób nie ma zamiaru schodzić na pewno.

— Wujku! — był dumny ze swojego ogromnie kreatywnego sposobu rozwiązywania problemów, gdyby miał coś w nim zmienić, skróciłby tylko czas oczekiwania, ponieważ Lockhart wlókł się niemiłosiernie, nadal będąc wyczerpanym przez spotkanie, które miało miejsce dzień wcześniej.

Nigdy nie uważał takiego sposobu integracji z fanami za strasznie wyczerpujący. Było to raczej coś, do czego przywykł na tyle szybko, że nawet nie krzywił się, kiedy słyszał dziwne pytania, traktując je jak coś całkowicie normalnego, ale jedną sprawą było zaakceptowanie dziwactw całkowicie obcych mu ludzi, a drugą pilnowanie w tym samym czasie dziecka, które prawdopodobnie nie powinno nigdy usłyszeć o połowie z nich, a do tego zachowywało się całkowicie na swój wiek i wyrażało bez problemu swoje niezadowolenie za każdym razem, kiedy tylko zaczęło się nudzić.

Jego jedyną nadzieją po tamtym wyjściu było to, że Neville załapie większą nić sympatii ze swoją nową koleżanką. Nawet nie chodziło o to, że Gilderoy, jak większość rodziców, już planował im piękny ślub, pomimo tego, że znali się dopiero dzień i prawdopodobnie mogli całkowicie rozminąć się w kwestii preferencji. Po prostu miło byłoby wiedzieć, że Longbottom ma kogoś, z kim może szczerze porozmawiać, kto nie był starszy od niego o kilka dekad i nie miał przyjemności zmieniania mu nigdy pieluchy, a niestety w taki właśnie sposób prezentowała się większość potencjalnych kandydatów do zwierzeń.

A dodatkowo Nev miałby powód do odwiedzania Włoch częściej niż normalni czarodzieje, a to zdecydowanie duży plus.

Pierwszy raz od dawna miał przy sobie kubek kawy, za którą nie przepadał jakoś specjalnie, ale w obecnej chwili była jedną z niewielu rzeczy, które mogły utrzymać go w pozycji względnie uznawanej za normalną. Cóż, może gdyby odespał to porządnie, tak właściwie już niczego by nie czuł, ale oczywiście takie coś miało być możliwe dopiero po powrocie Franka, a do tego czasu mogło minąć jeszcze wiele.

Widok zasłaniał mu kubek, więc kiedy wszedł do salonu, na początku nie zauważył swojego podopiecznego w żadnej niebezpiecznej sytuacji, a liczył po prostu na to, że ten siedział na kanapie i miał gotową kolejną historię na poprawienie mu humoru, ponieważ w idealnym świecie, w którym Lockhart nie był wybierany na opiekuna do osób, które nie potrafiły zająć się samymi sobą, tak właśnie by było.

Kiedy oderwał twarz od naczynia i zauważył, że chłopca nie ma tam, gdzie spodziewał się go zastać, a zdecydowanie wykluczył wszystkie inne opcje, ponieważ wydawały mu się zbyt absurdalne na dzień po takich fatalnych splotach wydarzeń, wolał nawet się nie rozglądać, a po prostu pociągnął kolejny łyk, nie przejmując się tym, że może się poparzyć, skoro temperatura napoju zdecydowanie była za wysoka.

BONK||HP FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz