Gdzie Lockhart wychwala umiejętności Franka w posługiwaniu się różdżką (simp™)
Lockhart po zabawie czuł się zadziwiająco dobrze, czego nie można było powiedzieć o Neville'u. Pomimo tego, że dzień wcześniej był okazem zdrowia, po nocy nie wyglądał już tak dobrze. Co dziwne, a takie wydawało się dla starszego czarodzieja, dzieciak nie robił sobie nic ze swojego złego stanu i nadal próbował się rządzić, całkowicie wytrącając tym Krukona z równowagi. Nie miał pojęcia, po kim miał takie zachowanie, ale zdecydowanie mu się to nie podobało.
— Jeżeli weźmiesz eliksir, wieczorem będziesz mógł już wyjść na dwór — nie był pewny, czy upieranie się przy własnym zdaniu miało jakikolwiek sens w przypadku rozmowy z kimś takim, ale wiedział, że Frank zabiłby go za dopuszczenie do tego, że jego bombelek w ogóle zachorował, dlatego nie miał zamiaru pozwalać głupiemu dziecku na chorowanie z własnej winy. Nawet on nie był na tyle uparty, żeby rezygnować z takich rzeczy, ale Longbottomowie jak zawsze musieli chodzić własnymi drogami.
— Sam go sobie weź — Wyglądał na bardzo dumnego ze swojej decyzji, przez co Lockhart tylko przewrócił oczami i schował wyjęte leki na półkę, podejmując inną, z perspektywy chłopca pewnie równie złą, decyzję.
— Czyli dzisiaj obejdziemy się bez kakao, rozumiem.
Neville starał się nie wyglądać na poruszonego tym stwierdzeniem, chociaż poczuł się dogłębnie urażony, zamiast tego otoczył się szczelniej kocem i spojrzał z wyrzutem na Krukona.
— Nananana, nie słyszę cię — nie pofatygował się nawet, żeby zasłonić uszy, jednak przekaz był jasny.
— Wiesz, pingwinku, skoro Nev nie słucha, najwidoczniej zostaje mi opowiedzenie czegoś tobie...
Koc został naciągnięty na głowę, żeby nie było widać, że Longbottom był jakkolwiek zainteresowany, po czym przemieścił się w stronę krzesła, przy okazji uderzając kilka razy o stół.
***
Jeżeli o tym nie wiesz, Pingu, muszę ci powiedzieć, że bez względu na to, co sądzisz, Frank jest świetnym czarodziejem. Pomińmy nawet jego wszechstronną wiedzę z zakresu zaklęć, a połowa jego umiejętności znacznie wykracza poza to, co jest konieczne w szkole czy nawet na szkoleniu na Aurora. W tym zakresie jest niezaprzeczalnym geniuszem i gdyby nie jego lenistwo, prawdopodobnie stworzyłby kilka nowych czarów, które mogłyby stać się na tyle popularne, żeby zapewnić mu spokojne życie. Ale oczywiście, nie, po co takie coś, on zna się lepiej i woli walczyć ze złymi ludźmi, narażając tym samym swój głupi łeb. Gdyby mógł, prawdopodobnie wymyśliłby w końcu permanentne zaklęcie na zmianę koloru ścian, którego szukał kiedyś w ramach żartu, ale nie do końca działało tak, jakby tego oczekiwał. To, co chciał osiągnąć, to zdenerwowanie kogoś ciągłym zmienianiem kolorów bez większego wysiłku, a tamto niestety wymagało jego obecności, przez co obraził się po minucie i nigdy więcej do tego nie wrócił. Oczywiście, że zaraz powiem ci więcej o tej sytuacji!
To chyba oczywiste, że idzie mu równie dobrze z zaklęciami obronnymi, co pewnie widziałeś nie jeden raz, ale o wiele przyjemniej patrzy się na niego, kiedy wykorzystuje te normalne, rzadko kiedy można zobaczyć równie wielką radość na jego twarzy.
***
Przerwał na chwilę, zerkając w kierunku Neville'a, który nadal podsłuchiwał, po czym zdecydował się na bycie niemiłym ten jeden raz i ruszył w stronę wyjścia, zgarniając ze sobą pluszaka.
— Co mówisz, Pingwinku? Niewygodnie ci tutaj i wolisz usiąść na łóżku? Może masz rację, chodź, położymy się razem.
Koc został w swoim miejscu jeszcze przez kilka chwil, patrząc z urazą w kierunku drzwi, za którymi zniknęła dwójka zdrajców, po czym ostrożnie ruszył do pokoju Longbottoma.

CZYTASZ
BONK||HP FF
FanfictieGilderoy dostaje mentalne bonk każdego dnia, który spędza z Nevillem, Frank prawdopodobnie obraziłby się, gdyby spędził z nimi chociaż jeden dzień, a Dumbledore jest głupi. Do tego zbliżają się święta, a Lockhart wolałby nie obchodzić ich tylko z mł...