12 kwietnia 1912 rok
Pov. Thomas
Siedziałem przy biurku zapisując ważne uwagi, co do Titanica. Co jakiś czas zerkałem na zegarek kieszonkowy, który wskazywał, że najwyższa pora, abym zbierał się na śniadanie. Złożyłem wszystkie plany, schowałem notatnik i zacząłem przygotowywać się do śniadania. Stojąc przed lustrem zawiązywałem krawat zastanawiając się, co robić w dniu dzisiejszym. Pomyśleć, że zostało nam tylko parę dni rejsu do Ameryki, potem z powrotem do Southampton i Belfastu, gdzie przyjdzie czas na zasłużony odpoczynek przed pracą nad Giganticem. Pomyśleć, że już tyle czasu minęło od spotkania mojego wuja z Ismayem, na którym narodził się pomysł stworzenia trzech siostrzanych jednostek. I choć nie raz pojawiały się problemy przy budowie to wszyscy na stoczni spisali się wzorowo, dzięki czemu dwa kokosy weszły do użytku.
Uśmiechnąłem się do siebie, poprawiłem jeszcze włosy i wyszedłem z kabiny myśląc o Megan. To też dzięki niej czas na stoczni tak szybko mi zleciał. Oprócz tego, że pracowałem przy projektach to jeszcze wziąłem ją pod swoje skrzydła i nauczyłem najważniejszych podstaw rysunku technicznego, dzięki czemu mogła rozpocząć pracę. Wielką radość sprawiały mi jej postępy i nowo zdobywane umiejętności.
Odgoniłem od siebie szczęśliwe wspomnienia, gdy zapukałem do drzwi jej kabiny. Nie czekałem długo, już po chwili Megan stanęła przede mną w pięknej sukni.
- Dzień dobry - objąłem ją w talii i złożyłem na jej ustach czuły pocałunek, który oddała.
- Dobry - mruknęła gdy trochę się od niej odsunąłem.
- Widzę, że jesteś już gotowa - podałem jej dłoń.
- Tak, czekałam na ciebie - z uśmiechem przyjęła moją dłoń i ruszyliśmy ku Wielkim Schodom.
- Przepraszam, że musiałaś tyle czekać - pogłaskałem kciukiem wierzch jej dłoni.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęła się łagodnie, gdy wchodziliśmy do jadalni.
~
Po śniadaniu wraz z Megan wyszliśmy na pokład spacerowy, korzystając z ładnej pogody. Usiedliśmy na leżakach patrząc w zachmurzone niebo.
- Może opowiesz mi coś o sobie? - Megan spojrzała na mnie.
- Nie chcę cię zanudzać historią swojego życia - machnąłem dłonią.
- Oj daj spokój, jesteśmy razem i chciałabym poznać twoją przeszłość, co nieco, ale nie będę cię zmuszać - wlepiła wzrok w swoje dłonie.
Uśmiechnąłem się lekko patrząc na nią z czułością. W sumie to opowiedzenie czegoś o sobie nic mi nie zaszkodzi. Wstałem z leżaka i podszedłem do barierek. Spojrzałem w dal, a dziewczyna stanęła obok mnie.
- Kiedy byłem młodszy to miałem własne pszczoły - zacząłem z uśmiechem podałem jej dłoń.
- Pszczoły? - zdziwiona przyjęła moją dłoń.
- Tak, miałem kilka uli - wolnym krokiem ruszyliśmy przed siebie. - Moja mama zawsze się bała, kiedy wchodziłem z nimi do domu, ale najbardziej bała się tego, że uwijam się przy nich bez stroju ochronnego, ale te i tak nigdy mnie nie użądliły.
- Nie czuły zagrożenia z twojej strony, ale i tak uważam, że powinieneś być bardziej ostrożny - w oczach mojej partnerki było widać cień strachu.
Zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową z uśmiechem.
- Miałem kuca szetlandzkiego, ludzie nazywali mnie nieustraszonym jeźdźcem ponieważ nie używałem, ani bicza, ani ostrogi - spojrzałem na ocean.
- Odważnie - dziewczyna mruknęła z uznaniem.
- Po prostu zwierząt nie wolno się bać i trzeba być dla nich dobrym. Wtedy te będą się ciebie słuchać i cię nie skrzywdzą - uśmiechnąłem się do niej.
- A skąd wzięła się twoja pasja do statków?
- Kiedyś wynajdowałem stare łodzie i je naprawiałem, wtedy też dostałem przydomek Admirał - zaśmiałem się.
- To już od dziecka byłeś utalentowany - uśmiechnęła się.
- Możliwe - złączyłem palce naszych dłoni. - A teraz może ty opowiesz mi coś o sobie?
- Cóż, moja przeszłość nie jest tak ciekawa. Moi rodzice mieszkają w Ameryce, zostawili mnie pod opieką wujostwa gdy miałam jedenaście lat. Mam też brata, który jest ode mnie starszy o dwa lata i mieszka w Niemczech - dziewczyna wlepiła wzrok w deski pokładu.
- Tęsknisz za nimi? Za bratem i rodzicami? - spytałem cicho.
- Rodziców mogę odwiedzić, gdy dobijemy do Nowego Jorku. Nie potrzebuję dużo czasu na spotkanie z nimi. A brat sam przyjeżdża kilka razy do roku by mnie odwiedzić - w jej głosie był smutek. Nie chciałem brnąć dalej w ciężki dla niej temat, zamiast tego zatrzymałem się i objąłem ją.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - pocałowałem ją w czoło, chciałem jakoś dodać jej otuchy.
- Wiem, bo mam ciebie - wtuliła się we mnie.
Uśmiechnąłem się i pogłaskałem ją czule po policzku. Nie chciałem jej zostawiać, ale musiałem iść porobić trochę zapisków, w końcu z drugiej strony byłem w pracy, a nie na wakacjach.
- Muszę już iść - puściłem ją, ucałowałem delikatnie jej dłoń uśmiechając się lekko.
- No tak, praca cię wzywa - zaśmiała się cichutko.
- Dokładnie, ale przyjdę na lunch, a później do wieczora spędzę czas z tobą, dobrze? - spojrzałem jej w oczy.
- Dobrze - musnęła delikatnie kciukiem wierzch mojej dłoni.
Puściłem jej rękę i z uśmiechem oddaliłem się od niej, akurat gdy w naszym kierunku szła Molly Brown. Cóż, bynajmniej Megan będzie miała towarzystwo, a pani Brown była kobietą miłą i o wielkim sercu, czyli była rzadkością wśród bogaczy.
CZYTASZ
Pamiętny Rejs || Titanic
FanfictionWysoki brunet i niska brązowo włosa dziewczyna stali obok siebie. Stali i patrzeli na szkody wyrządzone przez górę lodową. Statek nabierał wody w szybkim tempie, za szybkim. Jak to możliwe, że twór przyrody wyrządził taką krzywdę statkowi, który mia...